Wersja audio
Jest taka bajka sprzed dwudziestu lat, nosi tytuł The West Wing (w Polsce emitowana pod niefotrunnie przetłumaczonym tytułem Prezydencki poker ). To amerykański serial, który opowiada o kierującym się zasadami etyki prezydencie Stanów Zjednoczonych Jedzie Bartlecie, laureacie ekonomicznego Nobla, mającym skłonność do filozofii, historii i długich anegdot, oraz o grupie jego najbliższych współpracowników, którzy dobro państwa stawiają na najwyższym miejscu.
W jednym z odcinków do Sama Seaborna, urzędnika Białego Domu, przychodzi jego dawny profesor fizyki, Dalton Millgate, prosząc o wstawiennictwo w sprawie finansowania programu budowy Wielkiego Zderzacza Hadronów. Towarzyszący Seabornowi senator Jack Enlow mówi, że Millgate bardzo by pomógł sprawie, gdyby wyjaśnił, jakie praktyczne korzyści z tego projektu będą mieli obywatele i obywatelki Stanów Zjednoczonych – bo na razie nikt nie był w stanie mu ich wykazać.
„To dlatego, że nie istnieją – odparł Millgate. – Wielkie, przełomowe osiągnięcia w nauce powstają nie w wyniku zamierzonych, skrupulatnie opracowanych planów. Rentgen działa całkiem nieźle, podobnie jak penicylina, ale żadnego z nich nie odkryto z myślą o celach praktycznych. Kiedy w 1897 roku opisano po raz pierwszy elektron, on sam w sobie też był «bezużyteczny», nie szukano go z myślą o tym, do czego można go wykorzystać – a dziś całym światem rządzi elektronika. Podobnie Haydn i Mozart. Nigdy nie studiowali klasyki. Nie mogli. Oni dopiero ją tworzyli”.
„Odkryli – poprawił go Seaborn. – To jest to praktyczne wykorzystanie. Odkrywanie tego, co dotąd nieznane”.
Przypomniałam sobie o tym odcinku w lutowy poranek w Toruniu, czekając w hotelowym lobby na Mary Voytek, odpowiedzialną za poszukiwanie życia poza Ziemią, dyrektorkę Programu Astrobiologii w Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (National Aeronautics and Space Administration, NASA). I w ostatniej chwili z listy pytań, które miałam w głowie, wykreśliłam to dotyczące „praktycznego zastosowania badań, za które odpowiada”.
W poszukiwaniu zielonych ludzików
Niewysoka, z krótkimi włosami i dużymi, czerwonymi kolczykami przypominającymi płatki maków, wchodzi do małej sali, w której możemy porozmawiać, bardzo pewnym krokiem. Wita się ze mną mocnym uściskiem dłoni, a na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, tak amerykański, jak to tylko możliwe.
– Mów mi Mary – przedstawia się.
Z wykształcenia jest doktorką biologii i oceanologii Uniwersytetu Kalifornijskiego (tytuł obroniła w 1995 roku). Licencjat z biologii ukończyła na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, studia magisterskie z oceanografii – na Uniwersytecie Rhode Island, a po doktoracie pracowała naukowo …