Wersja audio
Mężczyzna uśmiecha się już z daleka, macha, a gdy wyciągam dłoń, momentalnie zostaję przez niego objęty.
– Naprawdę tak mówił? „Mind the river” zamiast „mind the gap”? Adam, chyba właśnie zacząłeś pisać piosenkę! – Ledwie zdążyliśmy się przywitać, Robert Macfarlane już nadaje naszemu spotkaniu twórczy wymiar.
Dworzec King’s Cross to dobre miejsce na spotkanie z uznanym pisarzem i wykładowcą literatury na uniwersytecie w Cambridge. Kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym się umówiliśmy, w ceglaną ścianę dworca wbity jest wózek bagażowy. Nad nim – prostokątna tabliczka: „Platform 9 ¾”. To stąd Harry Potter wyruszył do szkoły magii, a jego wyczyn usiłują dziś powtórzyć fani książek J.K. Rowling. Ale do Hogwartu dostaną się jedynie ci, którzy naprawdę wierzą w czary. Pozostali nieszczęśnicy – mugole – zderzają się z dworcową ścianą. Pozostaje im tylko zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w charakterystycznym bordowo-żółtym szaliku hogwarckiego bractwa Gryffindor.
Do literackiego świata Macfarlane’a dostać się łatwiej. Nie trzeba walić głową w mur. Choć nie obejdzie się bez drobnego poświęcenia – zanim dobiegliśmy do najbliższej kawiarni, byliśmy cali mokrzy. Jeśli między peronami płyną rzeki, to my właśnie przebiegliśmy pod wodospadem.
To nie jest nasze pierwsze spotkanie. W sierpniu 2018 roku poleciałem do Cambridge, żeby przeprowadzić dla „Tygodnika Powszechnego” wywiad z cenionym już w Wielkiej Brytanii autorem, dopiero co wówczas po raz pierwszy przetłumaczonym na język polski. Macfarlane przyjął mnie w swoim domu na przedmieściach uniwersyteckiego miasta. Ugościł kawą, a potem wrzucił do plecaka kilka jabłek i zaprosił na wycieczkę po Cambridge i okolicy. Przeszliśmy się starą rzymską drogą, którą opisał w Szlakach , oprowadził mnie po opustoszałym w wakacje kolegium. Przedstawił ulubionemu drzewu i karpiom z pobliskiego stawu. Spędziliśmy razem pół dnia, a rozmowa wykroczyła daleko poza ramy wywiadu prasowego. Nie było innego wyjścia – towarzyszył nam Will, pięcioletni wówczas syn pisarza i najmłodszy z trójki jego dzieci, którego potrzeby również musieliśmy uwzględnić. Żona pisarza – znana sinolożka Julia Lovell – wraz ze starszym synem Tomem i córką Lily byli na urlopie, a Will co rusz domagał się uwagi lub telefonu taty, na którym mógł grać w Minecraft.
Przede wszystkim przekonałem się, że pisarz jest bardzo rodzinnym człowiekiem, który błyskawicznie skraca dystans, często wybucha śmiechem i …