Wersja audio
Historia powinna była się zacząć od książki; w tym wypadku od Lolity .
Niestety, zaczyna się dużo później, wiele lat po lekturze dzieła Vladimira Nabokova, kiedy trafiam na inną książkę. To esej Claire Dederer Monsters. A Fan’s Dilemma ( Potwory. Dylematy fanów ), w którym autorka stawia pytanie, czy można kochać sztukę, potępiając zarazem artystę. Nie dostaję od niej jednoznacznej odpowiedzi, czy seks Romana Polańskiego z trzynastolatką wyklucza wszelki zachwyt nad jego Chinatown (1974), ale otrzymuję coś ważniejszego: resuscytację prawie zmarłych wspomnień. Medytacja nad problemem Polańskiego prowadzi bowiem Dederer właśnie do Lolity .
Okazuje się, że na Lolitę obie trafiłyśmy w podobnym momencie życia – tam, gdzie z dzieckiem zaczyna się siłować dorosłość, gdy dziewczyna nie wie jeszcze, jak ułożyć się z ciałem; krótko mówiąc, początek liceum. Dederer opowiada, że ktoś polecił jej tę książkę, bo miała być „o dziewczynie takiej jak ona”. Czytaj: w podobnym wieku. Głodna narracyjnej identyfikacji – wszak nieczęsto się zdarza, by dobra, nieschlebiająca czytelnikowi literatura oferowała do konsumpcji pełnokrwistą postać nastolatki – Dederer z nadzieją rzuca się na Lolitę , ale wychodzi z tej lektury „wściekła i rozdrażniona”.
Czemu? Jasne, duża część fabuły Lolity to opisy seksualnych nadużyć pedofila, ale główny problem Dederer jest, o dziwo, inny. Swoją reakcję opisuje tak: „[C]zułam wręcz cielesny bunt przeciwko temu, że Lolita jest w tej powieści de facto nieobecna. Oto czytałam najznakomitszy w świecie opis wymazywania dziewczynki. Może tak mnie to przestraszyło, bo jak wiele dziewcząt, też przeżywałam taką historię na swój mniejszy, cichszy sposób” (przeł. K.L.).
Jeśli historia zaczyna się gdziekolwiek, to tu – bo ten krótki fragment uderza we mnie jak bat.
To jasne, że Dederer ma rację. Są myśli, które smakują jak oczywistość – kiedy je usłyszymy, zdaje nam się, że myśleliśmy je od zawsze. Oczywiście, że Lolita wcale nie jest o Lolicie. Narrator, Humbert Humbert, widzi w Dolores Haze tylko jej strzępy, jakby dziewczynka była obracanym przezeń w dłoni, coraz to innym, kawałkiem szkła, niewidzialnym, przezroczystym; przywoływanym do istnienia przez dotyk, identyfikowanym przez błyski (ciepłe brązowe loki, cień rzęs, opalone kolana). Narrator pieczołowicie zbiera te szkiełka jak opętana sroka i wrzuca do swojego erekcyjnego kalejdoskopu. „Boże, co za męka, ten jedwabisty poblask nad jej skronią, który stopniowo przechodzi w połyskliwy brąz włosów. I kosteczka drgająca z boku przypudrowanej kurzem pęcinki” – pisze. Albo: „Brzęk. Lśniący ornament puchu na przedramieniu. Kiedy wstała, żeby zanieść pranie do domu, miałem okazję wielbić z oddali spłowiałe siedzenie podwiniętych dżinsów” (przeł. Michał Kłobukowski). Lolity nie ma w książce pod tytułem Lolita , jest tam stłuczona figurka nimfetki, przedmiot obsesji.
Lolita nie jest o Lolicie z kilku potencjalnych powodów. Humbert Humbert może być ślepy na człowieka w nastolatce – a może go sam, dokonując aktu radykalnego przecięcia dziecięctwa, niszczyć.
Ale czemu nie ma Lolity? Najłatwiej pewnie stwierdzić, że Humbert Humbert po prostu nie widzi realnej osoby, jaką jest Lo, bo jest zbyt zaabsorbowany swoim pożądaniem. Ale może rzecz wygląda inaczej; może osoba Lo jest nieobecna, bo zostaje zniszczona? Może w procesie uwodzenia przez Humberta jej dusza ulega zdeptaniu, zniszczeniu, dezintegracji – i niefortunny kochanek nie ma już jak jej porządnie zobaczyć? Tak właśnie uważa inny Humbert H., w nieco bardziej współczesnej Lolicie – powieści Mój mały zwierzaku Mariekego Lucasa Rijnevelda. Ten Humbert to wiejski weterynarz o mrocznym umyśle, w metodycznych odsłonach chorej pasji uwodzący czternastolatkę; czuje on, że to jego pożądanie i dotyk jego „poroża” (tak mówi na męskie przyrodzenie) niszczy dziewiczy obiekt. „Pomyliłaś światło z księżycem” – mówi do swojej, jak ją nazywa, „oblubienicy” – „Chciałaś zabawy oraz miłości, a ja wyciągnąłem ręce, byłaś spokojna i bez lęku opadłaś na moją dłoń; chciałem cię tam zachować, wiedząc, że masz delikatne skrzydła i najdrobniejsze uszkodzenie może sprawić, że już nigdy nie pofruniesz, ale zacisnąłem nad tobą drugą dłoń i usłyszałem, jak trzaska twoje ciałko, zawsze rodzi się pytanie, jakiego owada zabijasz, a jakiego czule wynosisz na zewnątrz (…) a ja ciebie zgniotłem” (przeł. Jerzy Koch).
Lolita nie jest więc o Lolicie z kilku potencjalnych powodów. Humbert Humbert może być ślepy na człowieka w nastolatce – a może go sam, dokonując aktu radykalnego przecięcia dziecięctwa, niszczyć, jak sugeruje potworny weterynarz Rijnevelda. A może jest jeszcze inaczej? Może Lolity nie ma tylko chwilowo, bo jest poczwarką; może niczego nie podejrzewająca dziewczyna, brutalnie wyrwana z naiwności przez nieubłaganą chuć starszego mężczyzny, boleśnie przeistacza się w kogoś innego?
Tak dzieje się przecież u Kory z greckiego mitu. Kora jest piękną dziewczyną, która biega po łąkach, bawiąc się kwiatami – a potem wpada w oko temu najstraszniejszemu H., Hadesowi. Hades nie bawi się w uwodzenie, jak złotousty Humbert czy mrukliwy lekarz od krów; po prostu wsiada w rydwan i porywa piękne dziecko do podziemia (takie czasy, taki charakter). A tam Kora przestaje być Korą. Niby wygląda tak samo, niby tak samo mówi; może dalej trzyma w ręku kwiaty – ale przemiana się dokonała; czarny feniks wstaje z prochów złotego, który umarł; motyl przedzierzga się w podziemną gąsienicę i teraz dostaje nawet inne imię: Persefona.
Louise Glück opisuje jej traumatyczną przeprowadzkę w podziemną dorosłość w wierszu A Myth of Devotion ( Mit poświęcenia , przeł. K.L.) – nawet pan podziemia, czytamy u Glück, nie wie, jak obdarować dziewczynę w trakcie trudnej metamorfozy. Niezręczność Hadesa wobec śmierci poprzedniego „ja” dziewczyny nie powstrzymuje go jednak, co widać z wyboru umeblowania, przed korzystaniem z jej ciała:
Kiedy …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się we wrześniowym wydaniu magazynu (09/2024) pod tytułem Lolita i starcy.