Wersja audio
Jacek zaprasza mnie na wirtualne spotkanie. Nie będą to pogaduszki; Jacek wybierze się w podróż. Będę mu w niej towarzyszyć z niewielkim gronem osób zainteresowanych tematem dostępności w sieci. Jacek zapragnął sprawdzić poziom swojej wytrzymałości na trudy surfowania po internecie: spróbuje skorzystać ze strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Zrobi to, używając tylko klawiatury i czytnika ekranowego, specjalnego oprogramowania, które informuje głosowo o tym, co się dzieje na stronie. Jacek jest bowiem niewidomy. Jest także ekspertem w dziedzinie dostępności cyfrowej. Oznacza to, że na nowych technologiach – i związanych z nimi niedogodnościach – zjadł zęby. Mimo to do testu, który sam zaproponował, podchodzi z ostrożnością.
Strona ZUS-u nawet dla osób w pełni widzących i niepotrzebujących wsparcia technologicznego jest trudna w nawigacji. Jacek postanowił się z nią zmierzyć, żeby pokazać, jak bardzo ograniczony jest dostęp online do podstawowych świadczeń należnych każdej osobie pracującej w Polsce.
Jacek próbuje poruszać się po stronie szybkimi skokami. Odsłuchuje komunikaty napisane w niejasnym, urzędowym, nadętym języku. Przeklikuje nieskończoną liczbę okien, wędruje pomiędzy odnośnikami. Nie może odnaleźć formularzy, których szukał. Staramy się mu pomóc, ale nie udaje się to nawet nam – niemającym jakichkolwiek ograniczeń w zakresie sprawności. Jedna z najważniejszych witryn internetowych w Polsce zbudowana jest tak, że nie zaspokaja prawie niczyich potrzeb. I nie jest to niestety odosobniony przypadek.
Pan Jan jest wdowcem. Został nim niedawno, po kilkudziesięciu latach małżeństwa. Mężczyzna przyzwyczajony był do tego, że wszystkim, co miało związek z załatwianiem spraw przez internet, zajmowała się jego żona. Teraz, kiedy jej zabrakło, córka pana Jana, Barbara, stara się nauczyć go obsługi konta bankowego przez komórkę oraz korzystania ze Skype’a i WhatsAppa po to, by być z ojcem w stałym kontakcie. Barbara mieszka za granicą i martwi się o przyszłość taty, który nagle musi zmierzyć się z wymogami, jakie stawia rzeczywistość cyfrowa.
Nauka korzystania z komputera i jego oprogramowania w późnym wieku jest trudna, a małe ekrany telefonów czy skomplikowane interfejsy stron internetowych i aplikacji nie ułatwiają ich obsługi. Pan Jan regularnie sięga po telefon i dzwoni do córki w chwilach zakłopotania. Bez jej wsparcia nie jest w stanie opanować żadnego z nowych cyfrowych narzędzi, podobnie jak wiele innych starszych osób.
O problemy związane z niedostosowaniem treści internetowych do oczekiwań użytkownika wypytuję też I., osobę niebinarną. I. przyznaje, że podczas korzystania z sieci napotyka prawie wyłącznie zwroty w rodzaju „droga pani” lub domyślne użycie formy męskoosobowej. Pomija takie informacje, bo uważa, że nie są skierowane do niej. Chociaż używa żeńskiej formy osobowej, nie chce być nazywana „drogą panią”, podobnie jak nie widzi powodu, dla którego powinna się zgadzać na komunikację skierowaną wyłącznie do mężczyzn. Wykluczenia cyfrowego doświadcza codziennie.
Wykluczeni cyfrowo i ze wspólnoty
Te przypadki mikroagresji ze strony medium, które stało się podstawowym, pozornie demokratycznym i otwartym narzędziem komunikacji, stanowiącym ważny …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w marcowym numerze „Pisma” (3/2023) pod tytułem Dla kogo działa internet?.
Esej jest częścią cyklu Techno(R)ewolucje. Mecenasem cyklu jest Santander Bank Polska.
Więcej na ten temat możesz posłuchać 12 marca o godz. 17:00 na antenie chiliizet Warszawa 101,5 FM, Katowice 93,6 FM, Kraków 93,7 FM, Hel 107,8 FM oraz na www.chillizet.pl.