
Rysunek Anna Głąbicka
Szanowna K.!
Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie savoir-vivre i uprzejmość są zjawiskami na tyle rzadkimi, że wręcz podejrzanymi.
Wychowywałem się z dziadkami, zawsze niezwykle uprzejmymi i empatycznymi wobec siebie, a także wpajającymi mi ważność odpowiedniego zachowania. Lubię szarmanckie, uprzejme, zdystansowane czasem zasady i obycie, aczkolwiek zauważyłem, że stosując je, coraz częściej spotykam się z podejrzliwością ze strony innych osób, tak jakby zawsze uprzejmość z mojej strony musiała wiązać się z zamysłem uzyskania przysługi lub wręcz posiadania nieszczerych zamiarów, podobnie również traktowana jest otwartość lub chęć nawiązania kontaktu.
Przykład z ostatniego tygodnia: zapytałem pewną osobę, z którą uczęszczam na kurs języka, czy chciałaby rozwinąć swój pogląd na pewien temat podczas przerwy w zajęciach, komplementując jej zniuansowane podejście, ponieważ byłem ciekaw jej poglądów; w odpowiedzi uzyskałem zaś krótkie: „Nie podrywaj mnie typie, i k.r..”.
Czy jest to tylko moja obserwacja, czy faktycznie maniery i zwykła uprzejmość zostały już na dobre wyzute z naszej codzienności?
Z góry dziękując za poradę
Zagubiony
Drogi Zagubiony!
Czytając Twój list, zdałam sobie sprawę, że nie do końca porusza mnie Twój problem.
I to, oczywiście, zaczęło mnie gryźć. Dlaczego nie jestem zdolna do empatii wobec osoby, która tęskni za formą (a ja też jestem zwolenniczką formy)? Dlaczego coś się we mnie nie zgadza z kimś, kto przecież słusznie uważa, że między ludźmi ważna jest uprzejmość? Co ze mną jest nie tak? O CO TU CHODZI?
Gryzło mnie to wiele długich godzin – i w końcu zrozumiałam. Mam przesyt.
Nie, nie przesyt manier. Jest to przesyt nostalgii. Bo sam powiedz, Zagubiony, czy ostatnie lata nie były nostalgicznym tsunami? Na ile to rzeczy z naszej przeszłości musieliśmy spoglądać z sentymentem i tęsknotą?
Alergię na przyszłość (bo może przynieść ze sobą przedziwne niebezpieczeństwa) i na teraźniejszość (bo jest zbyt trudna) rozwinęliśmy już gdzieś w okolicach brexitu, kiedy po raz pierwszy zaczął się mocniej załamywać optymizm, w jaki uzbroiły nas lata 90., że instytucje uczynią świat lepszym, chroniąc nas przed ludzką naturą. „Ach, te czasy końca historii! – wzdychaliśmy. – Ach, na nowo zamrozić czas w liberalno-demokratycznym tableau!”. Potem: pandemia. Siedzieliśmy w domach, patrząc tęsknie przez okna, i rozmyślaliśmy o tym, jakie to było piękne, kiedy nie trzeba było się bać, że wyjście za drzwi może skończyć się śmiercią. Zetknięci z realnym dowodem na dotykalne niebezpieczeństwo globalizacji, tęskniliśmy za globalizacją, która jest obietnicą. Po pandemii porządek świata zaczął się rozpadać na dobre – ach, te cudowne, stare czasy pax Americana! – a technologia stawała się coraz bardziej skonsolidowana, odsłaniając swoje oblicze zabójcy dusz i koncentracji (ach, te czasy, kiedy ludzkie relacje; ach, te czasy, kiedy książki!). Teraz okazuje się, że globalne ocieplenie (ach, te czasy, kiedy zimy, kiedy śnieg) jest tylko popychane w przód zżerającą energię sztuczną inteligencją (ach, te czasy, kiedy potrzebna była kreatywność ludzka). Myślę, że doszliśmy do momentu, kiedy świat zmienia się tak szybko, że nauczyliśmy się nostalgii na zapas – bo czy myśl o, na przykład, humanoidalnych kompanach albo wręcz seksrobotach przyszłości (których dziś jest jeszcze niewiele, a te, które istnieją, nie są idealne) nie napawa Cię zapasową nostalgią za prawdziwymi związkami międzyludzkimi? Mnie napawa. Jestem pełna zapasowych nostalgii. Żaden powód do nostalgii mnie nie zaskoczy.
Być może nie jest to więc dziwne, że wezwanie do lamentu nad brakiem manier w społeczeństwie przelało mi dziś czarę, że nie mam już absolutnie żadnej nostalgicznej wyporności. Że chcę Ci powiedzieć, Zagubiony, że cóż, czasy się zmieniają, suck it up, weź się w garść, zamiast bonżurować i całować w rękę, burknij coś i zamknij komuś drzwi przed nosem – taka karma, że od dziś, a nawet od wczoraj, każde jutro będzie gorsze od dziś. Społeczeństwo zawsze jakoś wypracowuje swoje reguły interakcji i może chwilowo nie trzeba nam tak wielu przejrzałych reguł, mamy za to inne, na przykład taką, że grzeczne podpytywanie panienki na przerwie może być odebrane jako wciskanie się w jej osobistą przestrzeń, czego ona sobie może nie życzyć i na co może nawet obcesowo zareagować, takie jej święte prawo. Nostalgia za starym i dobrym to nie okazja do użycia naszych wspaniałych zdolności wartościowania; to nie okazja na moralną wyższość. Nostalgia to uspokajający trik, mentalny smoczek do ssania dla nerwowych dzieci. Oferuje nam przyjemną możliwość myślenia o czymś ważnym, ale w wersji martwej i zamrożonej, bez potrzeby podejmowania jakichkolwiek działań.
Przestań desperować, Zagubiony, i podejmij działanie – naucz się, jak dziś sensownie zagadać do fajnej dziewczyny.
Masz problem? Napisz do mnie. Czasem o trudnych rzeczach dobrze jest napisać do kogoś, kto jest daleko. To trochę tak, jak rozmawiać z księżycem. Napisz do mnie. Może nie będę Ci w stanie poradzić. Ale może mam podobny problem; wtedy oboje poczujemy się mniej samotni. Napisz do mnie, a może uda nam się przeżyć moment prawdziwej rozmowy.
K.
[email protected]
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby Twój list został opublikowany w kolejnych odsłonach cyklu Karoliny Lewestam, prosimy o dodanie w treści e-maila formułki o następującej treści: Wyrażam zgodę na publikację mojego listu w miesięczniku „Pismo. Magazyn Opinii” i serwisie www.magazynpismo.pl w całości lub we fragmentach wybranych przez redakcję, ze wskazaniem mojego imienia, a także na dokonywanie przez redakcję korekty tekstu na potrzeby takiej publikacji.
Dziękujemy!
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i zamów dostęp.
Tekst ukazał się we wrześniowym numerze (09/2025) „Pisma” pod tytułem Zapasowa nostalgia.