Po bestialskim ataku bojowników Hamasu i brutalnej odpowiedzi izraelskich sił zbrojnych w mediach zaroiło się od niedzielnych ekspertów od konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Z godną ubolewania przewidywalnością odżyły liczące już dziesięciolecia propalestyńskie i proizraelskie narracje, wedle których – w zależności od emocji i preferencji politycznych powielających je osób – tylko jedna strona ponosi odpowiedzialność za rozlew krwi i to niezależnie od tego, czyja krew się leje.
Czytasz felieton z cyklu „Pismo ze świata” . Zamiast szukać nowego ujęcia patrzenia na „Innego”, Paweł Marczewski …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.
Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów dostęp online. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.
Masz konto?
Zaloguj się