Wersja audio
Gdyby chcieć wystawić nagrobek wszystkim polskim tytułom prasowym, które zakończyły swój żywot w ciągu ostatnich trzech dekad, to warszawskie Stare Powązki miałyby nie jedną, a kilka Alei Zasłużonych. W erze spadku zaufania do dziennikarzy i prasy – tak drukowanej, jak i jej internetowych emanacji – ta metafora jest jednak niezbyt trafiona. Większości zamkniętych gazet nikt zasłużonymi by nie nazwał. Skoro padły, to znaczy, że mało kto je czytał. Niewielu też za nimi zapłacze.
W 1993 roku w Polsce istniały 124 dzienniki i około trzech tysięcy czasopism. W zeszłym roku w bazie Związku Kontroli i Dystrybucji Prasy (ZKDP) wszystkich zarejestrowanych tytułów prasowych było zaledwie 197. Nawet biorąc pod uwagę, że ostatnie dane są zaniżone, bo wiele magazynów w rejestrach ZKDP nie znajdziecie (nie ma tam na przykład „Pisma”, ale też „Vogue’a”), a na rynku wciąż pojawiają się nowe tytuły, ten dramatyczny spadek robi wrażenie.
Prasa będzie jak książka czy kino – dla wybrednego czytelnika o bardziej wyrafinowanych potrzebach, takiego, który chce mieć pogłębioną wiedzę. Masy będą czytać cyfrowo.
Mark Thompson, szef The New York Times Company, przewiduje koniec papierowej wersji „The New York Timesa” w ciągu najbliższych dziewięciu lat. Ale środowisko trochę mu nie dowierza, bo akurat ten wydawca doskonale poradził sobie w świecie nowych mediów – 3,4 miliona użytkowników czyta gazetę w formie cyfrowej. Biznesowo tytuł też radzi sobie nadzwyczaj dobrze jak na trudne czasy dla mediów drukowanych. W 2017 roku koncern osiągnął 1,7 miliarda dolarów przychodów, z czego sześćdziesiąt procent pochodziło z opłat za treści online . O sukcesie, choć na mniejszą, europejską skalę, może też mówić wydawca brytyjskiego „The Guardian”, który ma dziewięćset tysięcy stałych czytelników różnych wersji (cyfrowej i papierowej) swojego tytułu. Dobrowolne datki na jego otwartą (bez konieczności podawania hasła) stronę www stanowią już dwanaście procent wszystkich przychodów (wydawca nie podaje, ile wyniosły na koniec 2018 roku, ale rok wcześniej trzysta tysięcy internautów przelało łącznie siedem milionów funtów, przy czym połowa darczyńców pochodziła z USA). Tyle o krajach anglosaskich, które są rynkiem większym i bogatszym, także w tradycje czytelnicze. Skupmy się jednak na Polsce.
Bartosz Hojka, …