Wtorek, 18 sierpnia 2009 roku. Jeff Ament, czterdziestosześcioletni basista Pearl Jam, kończył właśnie z kolegami ostatni tego roku koncert w Europie. O2 Arena w Londynie wypełniona była po sufit. W świetle reflektorów, które według od dawna przyjętego zwyczaju włączano na czas ostatniego utworu, Ament widział tysiące twarzy. Niektóre rozpoznawał, bo pojawiały się w pierwszym rzędzie co koncert. Przyglądał się flagom – rozwieszonym na barierce, jakby to był mundial, a nie koncert: Włochy, Portugalia, Chorwacja i jeszcze parę innych. Ludzie piszczeli i krzyczeli, klaskali i tupali, machali i salutowali. Euforia tłumu udzieliła się i zespołowi – Ament i piątka jego kolegów kłaniali się bez końca. Mieli już schodzić ze sceny, gdy w morzu falujących rąk basista zobaczył nieduży aparat fotograficzny. Właściciel uchwycił jego spojrzenie i jednoznacznym gestem dał do zrozumienia, że za chwilę rzuci aparat na scenę. Muzyk nie był specjalnie zdziwiony – w swojej karierze łapał już piłkę do koszykówki, dziesiątki t-shirtów czy buty. Plastikowa jednorazówka Kodaka wydawała się w tym zestawie czymś zupełnie normalnym. Ament zrobił dwa kroki do przodu i skinął głową, aparat poleciał w jego wyciągnięte ręce. Rzut był jednak za słaby, kodak odbił się od krawędzi sceny i spadł do fosy pod nogi pierwszego rzędu. Zaraz jednak poleciał na scenę ponownie, tym razem lądując w rękach basisty, który chwycił go, wycelował obiektyw przed siebie, po …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 9,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Adam Robiński –(ur. 1982), pisarz, dziennikarz. Autor książek: Hajstry. Krajobraz bocznych dróg (2017), Kiczery. Podróż przez Bieszczady (2019), Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów (2022), Puszcza domowa. Co kryje Kampinos (2024). Amator bóbrwatchingu, niezrzeszony sympatyk Towarzystwa Miłośników Chmur.
Tekst ukazał się w 6/2018 numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" pod tytułem "Wszystkie dni wczorajsze".