Wersja audio
Dostałam zaproszenie do przedstawienia swojej drogi w lutym 2022 roku, kiedy uszyłam Dezolację – rzeźbę z materiału, mój tekstylny autoportret w kryzysie. Wtedy pisanie ze środka procesu wydawało mi się niemożliwe. Nie umiałam objąć zrozumieniem całości i sensu tego, co się ze mną działo. Mogłam skupić się jedynie na pojedynczych fragmentach. Opisanie stanu załamania sprawiło, że poczułam to wszystko znowu w ciele. Uruchomiło strach, że jeśli zagłębię się w te odczucia, to znowu w nich utknę. Musiałam odsunąć się na bezpieczną odległość. Rok później byłam już w miejscu lepszym na tyle, że poczułam potrzebę ogarnięcia wzrokiem drogi, którą przeszłam. A chwilę później zmarł mój tata i znowu musiałam zejść w głąb siebie i przeżywać, zamiast pisać o przeżywaniu. W związku z tym mój tekst to kalejdoskop różnych wrażeń i zdarzeń spisywanych przez jakiś czas – fragmentów, urywków, kolorowych szkiełek.
Dezolację uszyłam ze swetra, który kupiłam kiedyś za złotówkę w ciucholandzie, bo choć za duży i niekształtny, był wełniany. Tak się złożyło, że leżał na wierzchu, gdy przechodziłam załamanie i przestawałam funkcjonować. Na czas mojego leczenia, które nazwałam „gawrowaniem”, stał się ubraniem, które przez dwa, trzy miesiące nosiłam chyba codziennie. Gdy wydobrzałam na tyle, że zaczęłam wychodzić z domu, przestał być mi potrzebny. Kojarzył mi się ze stanem zupełnej bezsilności, a do tego nadal był za duży i bezkształtny. Dlatego chciałam coś z nim zrobić, jakoś go wykorzystać, przeszyć. W końcu bardzo dobrze służył mi w najtrudniejszym momencie, nie zasługiwał na wyrzucenie. Stałam, trzymając go w rękach, zastanawiając się, jaki mógłby mieć kształt, żebym chciała go założyć, gdy przyszła do mnie myśl o uszyciu Dezolacji .