Wersja audio
Złość. Przepełnia mnie złość na to, jak leczymy nasze dzieci. Słowo „złość” nie wyczerpuje moich emocji, ale mieści się w słowniku pojęć akceptowalnych w druku. Nie mieszczą się w nim natomiast słowa zdolne do wyrażenia emocji, które budzi we mnie wizyta w domu siedmioletniej Nadii. Dziewczynka ma tak fantazyjnie zepsute zęby, że aż trudno oderwać mi od nich wzrok. Z daleka wygląda, jakby gniło jej górne dziąsło, a do dolnego przylgnęło coś ciemnego i maziowatego. Z bliska czerń jest nierówna. Układa się w poszarpaną linię, w której resztki mlecznych pniaczków lekko wystają ponad dziąsło. Nadia chętnie się uśmiecha. Z ciągle włączonego telewizora nauczyła się, żeby przy okazji zalotnie przekręcać główkę na bok. I wtedy muszę włożyć naprawdę wiele wysiłku, żeby hipnotycznie nie patrzeć w tę czarną przepaść rodem z osiemnastowiecznych rycin.
Czterysta metrów od jej rodzinnego domu znajduje się gabinet dentystyczny. W promieniu pięciu kilometrów są ich już dziesiątki. A dwanaście kilometrów w linii prostej swoją siedzibę ma centrala Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), w której jakiś anonimowy urzędnik ustalił, że naprawienie tych zębów to ciężar, którego państwo polskie udźwignąć nie może. Przynajmniej nie za jednym pociągnięciem wiertła.
Z drugiej strony nieprawdą jest, że państwo nic nie zrobiło. Dało matce Nadii tę wysławianą przez liberałów wędkę. A ponieważ państwo brzydzi się obecnie liberałami, to wędka jest od razu z rybą na haczyku: …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Historia Osobista ukazała się w kwietniowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (04/2020) pod tytułem SORry.