Nigdy nie marzyłem o tym, żeby zostać tłumaczem. Zresztą który młody chłopak zafascynowany literaturą chce być Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, Maciejem Słomczyńskim czy Zofią Chądzyńską? Który młody chłopak w ogóle kojarzy te nazwiska? No może poza Boyem, majaczącym gdzieś na marginesie podręczników do języka polskiego, choć jako tłumacz – raczej w przypisie. Zostać Rimbaudem albo przynajmniej (!) Verlaine’em – to zrozumiałe. Bo przecież, jak pisze William Faulkner w powieści Absalomie, Absalomie , „rodzi się człowiek i próbuje wywrzeć wrażenie; sam nie wie dlaczego, ale wciąż i wciąż próbuje” (przełożyła Zofia Kierszys). A więc: Rimbaud, Mario Vargas Llosa, Tomasz Mann.
A potem ten chłopak czyta Miasto i psy albo Buddenbrooków i odkrywa, że autorzy obydwu powieści w momencie ich wydania mieli odpowiednio dwadzieścia siedem i dwadzieścia sześć lat. Za chwilę on sam będzie miał dwadzieścia siedem lat i przekona się, że nie ma żadnych wielkich historii do opowiedzenia. A jeśli nawet ma, to nie wie, jak to zrobić. „Człowiek wciąż i wciąż próbuje – pisze dalej Faulkner – albo nawet musi próbować wciąż i wciąż, aż nagle, ni stąd, ni zowąd jest już po wszystkim i z tego całego próbowania zostaje tylko jakaś …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Krzysztof Cieślik –(ur. 1985), tłumacz, krytyk literacki. Na stałe związany z „Plusem Minusem”, przez dziewięć lat recenzował książki w „Polityce”. Doktorat poświęcił Norwidowi i antropologii ewolucjonistycznej. Przekładał m.in. Paula Bowlesa, Jonathana Safrana Foera i Louisa de Bernièresa.