Wersja audio
Justyna Dąbrowska: Dlaczego przeżywanie bezradności tak nas drenuje? Wysysa z nas siły?
prof. Andrzej Leder : Bezradność kojarzy mi się z sytuacją klaustrofobiczną. To coś w rodzaju zamknięcia w bardzo małym pomieszczeniu, studni czy może jakiejś skrzyni, któremu towarzyszy niemożność wykonania jakiegokolwiek ruchu przy jednoczesnym poczuciu konieczności wykonania go. Właśnie to napięcie wysysa siły. Jest taka scena w filmie Django , gdzie młodą Afroamerykankę, niewolnicę, zamykają w żelaznej skrzyni, którą stawiają na słońcu. Ta skrzynia się rozgrzewa… To męka nie tylko dla niej, ale również dla wszystkich, którzy stoją wokół, a także dla widzów, którzy zwijają się cali w środku. Bezradność tej kobiety zamkniętej w skrzyni udziela się nam wszystkim.
Powiedziałeś o zamknięciu, niemocy, niemożności zrobienia jakiegokolwiek ruchu. Pomyślałam, że to jest po części subiektywne, czyli istotna jest ocena, czy mogę coś zrobić, czy też nie mam żadnego ruchu. Kiedy poprzednio rozmawialiśmy o nadziei [„Pismo” nr 2/2021 – przyp. red.], pytałam o jej narodziny, skąd się w nas bierze możliwość jej przeżywania. Jak myślisz, czy w przeżywaniu bezradności też ma znaczenie historia każdego z nas?
Oczywiście, uczucia, które w nas dominują, a także to, czy w ogóle mają do nas dostęp, są związane z historią życia. Bezradność wiąże się często z jakąś sztywnością. Na przykład: im bardziej przywiązujemy się do określonych celów, tym częściej przeżywamy poczucie bezradności, gdy okażą się nieosiągalne. To właśnie wiąże się z pewną sztywnością w naszym sposobie patrzenia na siebie i …