Wersja audio
Pierwszy raz rozmawialiśmy w lecie 2019 roku. Hania kilka dni później miała wystąpić na OFF Festivalu w Katowicach: najpierw z zespołem Tęskno, który współtworzyła wtedy z Joanną Longić, a potem na scenie eksperymentalnej z solowym materiałem z wydanego parę miesięcy wcześniej debiutanckiego albumu Esja (kilka lat później jej utwory wybrzmią na tym samym festiwalu już na scenie głównej). Gdy wymieniliśmy uprzejmości, zapytałem ją, co trzyma w swojej kulturalnej apteczce [ „Pismo” nr 11/2019 – przyp. red. ]. Nie byłem zaskoczony, gdy opowiedziała mi o muzyce Nilsa Frahma, Ólafura Arnaldsa, Maxa Richtera czy Agnes Obel. Ich wpływ na jej twórczość od samego początku był niezaprzeczalny.
Zdziwiło mnie natomiast, że wielkiego przyjaciela odnalazła w Brunonie Schulzu, postaci – wydawałoby się – z zupełnie innego porządku. Opisywała go jako twórcę, który w swojej samotności postanowił kreować świat na nowo, by poczuć, że gdzieś przynależy. Po pięciu latach zastanawiam się, czy wciąż rozpoznaje w nim siebie. A może teraz, po międzynarodowym sukcesie, licznych branżowych wyróżnieniach i wyprzedanych koncertach w Europie i Stanach Zjednoczonych, kieruje wzrok gdzie indziej?
Mateusz Roesler: Zaglądasz jeszcze do Sanatorium pod Klepsydrą ?
Hania Rani: Zdarza mi się, choć na pewno nie tak często jak w liceum.
Hania Rani
(ur. 1990), właściwie Hanna Raniszewska, pianistka, kompozytorka, wokalistka i producentka muzyczna. Związana z wytwórniami Gondwana Records i Deutsche Grammophon. Laureatka Paszportu „Polityki”, …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.