Wersja audio

Rysunek Anna Głąbicka
Droga K.
Ze smutkiem odnotowałem brak w mojej skrzynce nowego numeru „Pisma”. Były za to rachunki ze spółdzielni i ulotki zachęcające do sprzedaży mieszkania młodej parze lub wzięcia szybkiego kredytu (RRSO 80%). Oczywiście, mam dostęp do treści cyfrowej. Ale drukowany miesięcznik jawi mi się jako okaz kolekcjonerskiej pychy, dumnie kurzący się na półce, ku obojętności sporadycznie zapraszanych gości. Oprócz „Pism” zbieram inne rzeczy: płyty z muzyką, zakładki do książek, doświadczenia, a także szachy. Ostatnio jednak coraz częściej zastanawiam się nad celem tych działań. Pomóż, proszę, i daj choć ćwierć rady, czy kolekcjonowanie ma sens, czy jest tylko alibi dla naszej próżności?
Zadumany kolekcjoner
Drogi Zadumany Kolekcjonerze.
Ja też zbieram! Oto moje kolekcje: pluszowe kwiaty, figurki wilków, złote myśli Johna Deweya. Książki ludzi, których znam, mają swoją osobną półkę. Książki ludzi, których nie znam, zajmują pozostałe półki. Bombki związane z książkami. Stare prace napisane na studiach. Przybory do rysowania, malowania, stemplowania, dziurkowania, czyli artykuły artystyczno-rzemieślnicze, których pewnie nigdy nie użyję.
Kolekcje, które zarzuciłam: magnesy z różnych miejsc (to przez tę głupią lodówkę), numery „New Yorkera” – ten pomysł padł lata temu, bo, Zadumany, one przychodzą co tydzień! Dom Muminków kompletowany w systemie wysyłkowym. Rysunki dzieci (na Boga, kto ma miejsce na tyle makulatury?). Przepisy – większość i tak ginie. Koty – musiałam skończyć na trzech.
Kolekcje, o których marzę: wszystkie kolory garnków Le Creuset; niech się tęczowo płożą po mej kuchni; niech cieszą oczy solidnością i kolorem w symfonii kuchennej obfitości! Kamienie z plaż świata. Więcej pluszowych kwiatów. A kiedy byłam mała, chciałam kolekcjonować psy. „Poszłabym sobie na wystawę psów – myślałam – i kupowałabym: – Proszę owczarka niemieckiego. I husky. I dwa labradory. Jakiegoś charta. I pani mi da jeszcze tego szczeniaka malamuta”. A one biegałyby wokół mnie, poszczekując, a ja bym była ich psią królową.
Są jeszcze kolekcje, które wcisnął mi los na siłę: cała wyspa Sodor z serialu Tomek i przyjaciele. Niezmierzona kolekcja przeterminowanego żarcia z tyłu lodówki, gdzie z zasady się nie zapuszczam. Kolekcja włosów w odpływie. Kolekcja myśli, których nie chcę myśleć, ale nie mogę się ich pozbyć.
Przeczytaj też: Archiwiści społeczni: zbieracze historii przez małe „h”
Czy kolekcjonowanie ma sens? – pytasz. Ależ oczywiście, że ma, nawet niejeden. Budowanie siebie – oto jeden z nich. Ja tak zbierałam „New Yorkery” (może tak, jak Ty „Pismo”) – trochę, żeby czytać, trochę, żeby się chwalić, a trochę, żeby móc myśleć o sobie jako o kimś, kto należy do takich, co czytają ten magazyn. Są kolekcje, które służą do podróży w czasie. Na przykład przybory do rysowania zbieram w imię nadziei – oto kiedyś nadejdzie Dzień, a będzie to Dzień, w Którym Zaczęłam Być Artystką. Eseje ze studiów z kolei trzymam z chęci odwrotnej – by upamiętnić dni, gdy się Dobrze Zapowiadałam; są łącznikami z czasem, kiedy wszystko było możliwością. Magnesy zbierałam, żeby przyciągały wspomnienia, żeby podróże nie rozpływały się we mgle.
A pluszowe kwiaty są fajne i wprowadzają mnie w lepszy nastrój.
Znam też takich, co zbierają rzeczy, o których dużo wiedzą: starą porcelanę czy zegarki; ach, cóż to jest za przyjemność, kiedy wiedza ma tak blisko dostępny swój korelat i można sobie pobrzdękać o chińskie spodki z dynastii jakiejśtam albo ponakręcać specjalny mechanizm starego Longinesa. Inni lubią fakt, że ich na coś stać, a nawet na dużo czegoś, więc kupują tego więcej. Bywają seryjni mordercy, którzy lubią sobie zachować kawałek paznokcia po każdej ofierze – wtedy kolekcja ilustruje trajektorię autonarracji („Nie wszystek umrę” – myśli sobie taki przestawiający swoje trofea morderca, choć pewnie nie pociesza to ofiar).
Przeczytaj też: Archiwum żywego domu
Sensów jest multum. A największy z nich zaś to ten, że my po prostu tak mamy. Mój drogi Zadumany, człowiek to ustrojstwo, które lubi wrzucać dużo do jednego. Jagody do worka. Rzeczy do słów. Przypadki do kategorii. Jagody łatwiej przenieść w jednym worku, a wszystkie psy świata jakże łatwo zmieścić w słowie „pies” – czyż to nie jest niesamowity wynalazek? Dzięki temu rodzą się piętra abstrakcji, drabiny coraz szerszych symboli. A kolekcje zbierają w przedmiot czas, łaknienie, piękno. Są jednością wielości. Mikrokosmosem wiedzy (jak te zegarki), modelem życia (jak u tego mordercy), symfonią całej pamięci (jak płyty, z których każda ma swoje wspomnienie). Kolekcja to parcie instynktu, by mieć jakieś wszystko, kiedy można mieć tylko mało…
…dlatego, drogi Zadumany, dalej kupuj papierowe „Pismo”!
Masz problem? Napisz do mnie. Czasem o trudnych rzeczach dobrze jest napisać do kogoś, kto jest daleko. To trochę tak, jak rozmawiać z księżycem. Napisz do mnie. Może nie będę Ci w stanie poradzić. Ale może mam podobny problem; wtedy oboje poczujemy się mniej samotni. Napisz do mnie, a może uda nam się przeżyć moment prawdziwej rozmowy.
K.
[email protected]
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby Twój list został opublikowany w kolejnych odsłonach cyklu Karoliny Lewestam, prosimy o dodanie w treści e-maila formułki o następującej treści: Wyrażam zgodę na publikację mojego listu w miesięczniku „Pismo. Magazyn Opinii” i serwisie www.magazynpismo.pl w całości lub we fragmentach wybranych przez redakcję, ze wskazaniem mojego imienia, a także na dokonywanie przez redakcję korekty tekstu na potrzeby takiej publikacji.
Dziękujemy!
Felieton ukazał się w marcowym wydaniu „Pisma” (03/2025) pod tytułem O nadmiarze.