Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Czytaj

Życie wymaga odwagi. Fragment książki „Swoją drogą...”

Bogdan de Barbaro i Justyna Dąbrowska. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
– Żeby mieć odwagę, trzeba ją wcześniej budować, w sobie wypracować, o nią się starać. Na przykład osoby, które dokonują tak zwanego coming outu. One muszą wiele w sobie przezwyciężyć, pokonać lęk przed odrzuceniem, przed wrogością, żeby się zdecydować na ten akt odwagi – mówi psychoterapeuta profesor Bogdan de Barbaro w rozmowie z Justyną Dąbrowską.

Miejmy odwagę!… nie tę jednodniową, 

Co w rozpaczliwem przedsięwzięciu pryska, 

Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową

Nie da się zepchnąć z swego stanowiska. 

Miejmy odwagę!… nie tę tchnącą szałem, 

Która na oślep leci bez oręża, 

Lecz tę, co sama niezdobytym wałem

Przeciwne losy stałością zwycięża. 

Adam Asnyk, fragment wiersza Miejmy nadzieję! 

Justyna Dąbrowska: Co ostatnio zrobiłeś odważnego?

Bogdan de Barbaro: Trudno mi sobie teraz przypomnieć coś spektakularnego. Ale… owszem, niedawno przytrafiła mi się mała przygoda. Otóż jadąc hulajnogą, nie zauważyłem ukrytego pod trawą progu i przewróciłem się, upadając na kamienie. Byłoby ze mną źle, gdyby nie to, że miałem na sobie kask, w dodatku bardzo dobrej jakości, wybrany przez syna, który dba o mnie także w takich sprawach. Potłukłem się, ale głowie nic się nie stało. No ale stres miałem porządny. I będąc w tym stresie, wstałem poturbowany i wahałem się, czy kontynuować jazdę, bo jeszcze miałem w kościach – dosłownie i w przenośni – ten upadek. Ale zdecydowałem, że pojadę dalej i w czasie tego drugiego etapu jazdy będę sobie robił psychiczną rekonwalescencję. Może tę decyzję da się zakwalifikować jako akt odwagi? Czy tylko odważki…?


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Odwagą była jazda na hulajnodze?

Nie, raczej decyzja, że będę pokonywał w czasie jazdy ten „stres poupadkowy”. Bo gdy stawałem na hulajnodze, jednak trochę mi nogi drżały. A może to była brawura granicząca z bezkrytycyzmem?

A czym brawura się od odwagi różni?

Może poziomem krytycyzmu? Gdyby brać pod uwagę źródłosłów, to – pół żartem, pół serio – być może brawura jest po to, żeby dostać brawa.

A w odwadze jednak trzeba coś rozważyć?

Mówiąc poważnie, odwaga jest zwykle ufundowana na jakiejś wartości, to znaczy, że jest dla kogoś, dla czegoś, dla jakiejś ważnej sprawy. Nie musi mieć posmaku narcystycznego.

Odwaga to jest robienie czegoś mimo lęku, prawda? Czuję, że coś będzie dla mnie trudne, będzie wyzwaniem, ale podejmuję się tego z uwagi na coś ważniejszego. Ja ostatnio musiałam wjechać do schroniska położonego bardzo wysoko w górach – droga wiodła nad przepaścią – z jednej i z drugiej strony. Boję się w takich sytuacjach. I potem miałam do wyboru zjechać tą samą drogą lub zejść inną. Po długim namyśle wybrałam zjechanie, bo pomyślałam, że racjonalnie nic mi nie grozi, a jak zjadę, to będę z siebie dumna. Czy przemaganie lęku może być rozwojowe?

Myślę, że tak. Gdy słuchałem tej twojej wysokogórskiej historii, to mi się przypomniała moja przygoda sprzed kilkunastu lat. Kiedyś, dawno temu, znalazłem się na balkonie mieszkania, które było w wieżowcu, bardzo wysoko. I kiedy patrzyłem w dół, to z jednej strony czułem niepokój, a z drugiej strony dotarło do mnie, że chyba pociągałoby mnie fruwanie. W związku z tym zapisałem się na kurs paralotniarstwa i nauczyłem się tego. Naprawdę fruwałem nad ziemią. To było dawno temu, a ja to do dziś pamiętam i wspominam jako cudowne przeżycie.

Niektórzy podejrzewali, że to mój sposób na kryzys wieku śred­niego, że to takie „sny o potędze”. Ale dla mnie to było – jak by powiedzieli terapeuci humanistyczni – doświadczenie ocea­niczne, peak experience. I w ciekawe rejony mnie ten mój lęk zaprowadził. Uczyłem się w małej grupie, w której wszyscy byli młodsi ode mnie i bardzo dla mnie życzliwi. Najpierw musiałem się nauczyć, jak te wszystkie linki zakładać, jak je zapinać, żeby było bezpiecznie i żeby móc decydować, w którą stronę pofrunę. Potem, kiedy już nałożyłem tę paralotnię, to zbiegałem po takiej pochyłej łące i jak wszystko dobrze szło, to pojawiała się szansa, że uda mi się jakieś dziesięć lub piętnaście metrów przefrunąć. Pamiętam, że to doznanie było jednym z najpiękniejszych w moim życiu.

I co było dalej?

Na następnym etapie przyczepiano nas do takiej liny, którą ciągnął samochód. Samochód jechał, lina się napinała, a ja na paralotni leciałem do góry. Potem, gdy już byłem hen, hen wysoko, odczepiałem się od tej liny i fruwałem sam. A potem już nie potrzebowałem auta, wystarczył stok górski.

Moja powietrzna kariera skończyła się wtedy, kiedy kolega, sprawdzając, jak mam przyczepione te linki, zauważył, że zrobiłem to byle jak i gdybym z takim zamocowaniem miał lecieć, to po pewnym czasie spadłbym na ziemię z wiadomymi skutkami. Wtedy uznałem, że przy moim roztargnieniu nie nadaję się na paralotniarza. Ale co się nafruwałem, to moje. Poza tym wiadomo skądinąd, że najbardziej niebezpieczni dla siebie są ci, którzy już myślą, że umieją latać. Ci, co się uczą, są roztropni. Podobnie ci, którzy już naprawdę umieją. Natomiast ci, którzy są pomiędzy, wpadają na drzewo albo nie umieją się wyplątać z tych linek.

Myślisz, że możemy to zaliczyć do czynów odważnych?

My chyba dopiero teraz w rozmowie układamy definicję odwagi. Gdyby odjąć prefiks, to nam zostanie „waga”. Czyżby odwaga była oddalaniem się od tego, co wyważone? Przekraczaniem tego? Wtedy twoje paralotniarstwo bardzo by tu pasowało. Ale obawiam się, czy my teraz odwagi nie banalizujemy? Asnyk mówi poważnie, że ta odwaga ma być niejednodniowa, niebłaha ani też niehusarska.

Można powiedzieć jeszcze inaczej, że odwaga to jest pewien rodzaj sensownego nonkonformizmu, na przykład gotowość do powiedzenia czegoś, co się innym nie spodoba, ale co będzie wiernością samemu sobie.

Powiedzenie czy zrobienie?

Odwaga to jest pewien rodzaj sensownego nonkonformizmu, na przykład gotowość do powiedzenia czegoś, co się innym nie spodoba, ale co będzie wiernością samemu sobie.

Powiedzenie też jest robieniem. Czasem gest to już jest bardzo dużo. Tutaj najbardziej wyrazistym przykładem takiej odwagi jest dla mnie August Landmesser, Niemiec, robotnik, członek NSDAP, ten, który jako jedyny nie podniósł ręki w geście salutu dla Hitlera. To się działo na ogromnym wiecu w stoczni, w Hamburgu, w roku 1936. Widzimy go na zdjęciu otoczonego ludźmi, którzy wszyscy – co do jednego – podnoszą rękę w geście pozdrowienia Hitlera, a on stoi z założonymi rękami. To zdjęcie widziałem po raz pierwszy wiele lat temu, ale do dziś trwa mocno w moim umyśle. Można powiedzieć, że on niczego nie zrobił, a jednocześnie zrobił coś niezwykłego. Nie poddał się tłumowi. Był wierny sobie. W roku 1934 poznał Irmę Eckler, w której się zakochał. Była protestantką, ale korzenie miała żydowskie. Ówczesne niemieckie władze nie udzieliły im zgody na ślub. Ona została zagazowana w 1942 roku, on zginął gdzieś na Bałkanach.

Skąd się w człowieku bierze taka cywilna odwaga?

Kiedy próbuję sobie przypomnieć jakieś sytuacje, w których sam wychodziłem z takiej bezpiecznej pozycji, to te moje zachowania wzięły się z tego, że gdybym tak nie postąpił, to czułbym się okropnie. Na przykład czułbym się niewierny samemu sobie albo niewierny komuś, wobec kogo chciałbym być lojalny. Więc gdyby to ważyć emocjami, to większy miałbym dyskomfort, gdybym nie był odważny.

Bo co by się stało wtedy?

Miałbym poczucie, że jestem zdrajcą jakiejś sprawy, która jest mi bliska. Jednak lepiej być odważnym, niż być zdrajcą. Na poziomie komfortu wewnętrznego.

Pójdźmy głębiej, bo mówisz o takiej bardzo świadomie podejmowanej decyzji, która jest racjonalna. Tak zdecydowałeś, że chcesz być sobie wierny. Ale chyba do odwagi potrzebne jest coś więcej, do przekroczenia tej wewnętrznej obawy potrzeba energii, siły.

Myślę, że to się dzieje w jakimś sensie instynktownie, bo kiedy ktoś robi coś, co zagraża ważnej dla niego wartości, to przecież to go porusza. Porusza do działania właśnie. To nie było tak, że postanawiałem, że się wzmogę i dokonam bohaterskiego czynu. Miałem w sobie niezgodę, irytację i to wystarczyło. Ale to nie było jakieś wielkie bohaterstwo.

Z czasów stanu wojennego pamiętam taki epizod, że gdy na dwa dni zostałem aresztowany – to był tak zwany areszt prewencyjny – to nie pojawiły się we mnie jakieś strachy. Właściwie, paradoksalnie, poczułem jakiś rodzaj ulgi, a potem zrozumiałem, skąd ta ulga: mogłem się poczuć wnukiem swego dziadka, mogłem poczuć, że jestem w porządku. Była w tym jakaś wierność rodzinnej mitologii, temu mojemu genogramowemu przekazowi.

Przeczytaj też: Nie wszystko jest w naszych rękach. Fragment książki „Tańcząc. Rozmowy o kryzysie i przemianie”

Ale tu dochodzi jeszcze jeden wątek. Asnyk apeluje, byśmy odwagę mieli. Ale żeby ją mieć, trzeba ją wcześniej budować, w sobie wypracować, o nią się starać. A więc byłby to swego rodzaju proces. Na przykład osoby, które dokonują tak zwanego coming outu. One muszą wiele w sobie przezwyciężyć, pokonać lęk przed odrzuceniem, przed wrogością, żeby się zdecydować na ten akt odwagi. Podobnie wiele innych decyzji życiowych wymaga odwagi. Na przykład osoba, która żyje z przemocowym mężem i boi się go, a jednak podejmuje decyzję o odejściu czy w inny sposób staje w obronie siebie samej. Albo ktoś, kto ma w sobie lęk przed bliskością, bo takie ma doświadczenie z dzieciństwa, a jednak decyduje się na związek z inną osobą.

Pomyślałam o jeszcze innej odwadze. Takiej, której potrzebujesz, aby się zaangażować we własną terapię. Nie lubimy się dowiadywać o sobie rzeczy, które nam się nie podobają. Do tego też trzeba odwagi. Tak jak wspominałeś, w terapii po raz pierwszy robimy coś inaczej, na przykład nie zamykamy się na przypływ uczuć, których się do tej pory baliśmy. Nie wycofujemy, nie włączamy obron na cały regulator i tak dalej. Tylko wtedy to ma jakiś sens.

To jest w pobliżu czegoś, co bym nazwał odwagą myślenia i odwagą odczuwania. Odwagą do zaglądania w zakamarki własne, także te ciemne kąty. Na przykład wtedy, gdy rodzic albo współmałżonek czuje, że jego zachowanie jest raniące, że sprawia ból drugiej osobie, i zaczyna się orientować, że to on powinien coś w sobie zmienić, ale jeszcze tego nie potrafi. Czyli jest to odwaga wewnętrzna, co ciekawe, taka, której nikt z zewnątrz może nie zauważyć.

Niedaleko od tej odwagi „wglądowej” jest odwaga – to ciekawy paradoks – zmiany własnego zdania, własnych przekonań. Jest takie słynne pytanie Johna Keynesa, które daje wiele do myślenia: „Kiedy zmieniają się fakty, zmieniam zdanie. A pan?”. To jest odwaga intelektualna, gotowość do wyjścia z własnej bańki, w której wszystko jest znane i przewidywalne, gdzie u innych znajdujemy potwierdzenie własnego myślenia. Więc jest swego rodzaju odwagą zakwestionowanie własnego dotychczasowego przekonania. Czy potrafimy myśleć w taki sposób, żeby stale nam towarzyszył pewien znak zapytania? Jak reagujemy na sytuację, kiedy nowe fakty kwestionują nasze dotychczasowe stanowisko?

Przeczytaj też: O potrzebie sensu. Fragment książki „Gdy życie zdaje się nie mieć sensu” Viktora E. Frankla

Na przykład, wyobraźmy sobie osobę, która jest gorącym zwolennikiem jakiegoś stronnictwa politycznego. Program tej partii jest spójny z wartościami tej osoby, szczerze wierzy politykom tego ugrupowania. I w pewnym momencie okazuje się, że jego przywódcy nieuczciwie dysponowali powierzonymi im funduszami. Czy zwolennik tej partii uzna, że w tej sytuacji należy zmienić swoją afiliację i swoje sympatie polityczne? Czy raczej będzie szukał jakichś usprawiedliwień dla poczynań swych dotychczasowych liderów? Przyznasz, że do tak zwanego spojrzenia prawdzie w oczy potrzebna jest odwaga. Odwaga wewnętrzna.

Jest jeszcze coś takiego jak odwaga terapeuty: czy mam odwagę przyznać się do błędu, przyznać, że się myliłam.

To będzie sytuacja bliska tej, o której mówiłem przed chwilą, tyle że z terapeutą, a nie obywatelem w roli głównej. Jeżeli człowiek się zgodzi na ten rodzaj odwagi, to to jest dobry impuls rozwojowy. Dzięki temu można iść w głąb, problematyzować, zobaczyć coś inaczej, dostrzegać złożoność zjawisk, nie poprzestawać na czarno­‑białym opisie. Tak więc – odwaga się opłaca.

A gdyby przyszedł do ciebie na terapię ktoś i powiedział: panie doktorze, chciałbym być bardziej odważny, źle się czuję ze swoją strachliwością, z tym, że się nie angażuję. Chciałbym stawać po stronie wartości, ale wybieram chowanie się w domu i siedzenie w internecie. Co byś mu poradził?

Widzę tu dwie drogi i one są niesprzeczne. Najpierw bym poprosił, żeby sprawdził, kto lub co mu doradza to angażowanie się. To może być atrakcyjna podróż w głąb samego siebie. Pojawia się pytanie, kto w jego przeszłości, także tej odległej, podpowiadał mu konformizm, a kto – nonkonformizm. W jakich kontekstach? Jakie to było dla niego doświadczenie? Czy aktualna sytuacja wymaga stosowania strategii niegdysiejszych? W czasie takich poszukiwań pacjent może się wiele o sobie dowiedzieć i budować własną wewnętrzną wolność. A poza tym doradziłbym mu przeczytanie wiersza Herberta Przesłanie Pana Cogito. To jest niezwykły utwór. Każde wezwanie tam zawarte ma swoją moc. Gdy Herbert zwraca się do ciebie: „idź wyprostowany wśród tych co na kolanach / wśród odwróconych plecami i obalonych w proch”, a kilka wierszy dalej: „bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny / w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy”, by zakończyć: „Bądź wierny Idź”, to nie sposób tych słów nie wziąć sobie do serca.

Herbert bardzo wysoko stawia poprzeczkę.

Zgoda, poprzeczka jest postawiona wysoko. Ale jeśli ktoś szuka wewnętrznej mocy, potrzebnej do bycia odważnym, to znajdzie ją właśnie w Przesłaniu Pana Cogito. I zwróć uwagę, że tu jest znów podjęta idea homo viator. Człowiek drogi może mieć porażki, może się potykać, może upadać, ale jeśli za życiową busolę ma Herbertowskie przesłanie, to jego życie będzie godne. Pan Cogito wskazuje, jak ważna jest ta godność i jak błahe są doraźne impulsy, przyjemności, błyskotki dnia codziennego i inne pokusy życia. Więc jeśli komuś zależy na odwadze, to powinien też sprawdzić, co go energizuje, co mu pomaga tą drogą iść. Oczywiście psychoterapia nie może się sprowadzać do podsuwania poezji. Ale poezja dostarcza wielu ważnych inspiracji i zachęca do niebanalnych dialogów wewnętrznych.


Posłuchaj podcastu Wiersz na poniedziałek

Można zapytać jeszcze, dlaczego ta osoba, która zgłasza się na terapię, chce być odważna. Czy chce być odważna, bo taki ma wewnętrzny dekalog, czy chce być odważna, bo chce zaimponować narzeczonej?

Powiedzmy, że chce stawać na straży istotnych dla siebie wartości. Ale lęk mu nie pozwala trwać przy tych wartościach? Sądzę, że niezależnie od szkoły terapeutycznej będziemy zachęcać do badania źródła tych lęków. Czy ta osoba od swoich wychowawców dostała wskazówki sprzeczne z tym, o czym jest mowa w Przesłaniu? Czy osobiste traumy spowodowały, że kruche jest poczucie bezpieczeństwa? Cokolwiek by było, sensowne będzie wspólne badanie przyczyn i kontekstu bieżącego tych przeżyć, które traktują odwagę jako wartość, a zarazem jako coś, co budzi lęk.

Jeśli komuś zależy na odwadze, to powinien też sprawdzić, co go energizuje, co mu pomaga tą drogą iść.

A po drodze warto sprawdzić, czy chodzi o odwagę – by znów odwołać się do słów Adama Asnyka – tę jednodniową, i czy jest zgoda, że za tę odwagę nie będzie oklasków publiczności. Bo to jest kolejny ważny wątek: czy ktoś działa dla nagrody zewnętrznej, czy tej wewnętrznej. Na ile do czynów odważnych, a w gruncie rzeczy do odważnego życia zachęca nadzieja na ordery? Wierzę, że prawdziwa odwaga nie jest dla orderów.

Nie tylko orderów nie będzie, ale mogą też być przykrości. Można po nosie dostać, można pracę stracić.

Życie godne kosztuje.

Nie chodzi mi tu o to, że mamy zostać bohaterami. I nie zamierzam tu występować w roli osoby domagającej się od innych czy samego siebie czynów niezwykłych – odważnych. Ale zauważ, że w naszej rozmowie słowo „odwaga” ma wyraźnie wydźwięk pozytywny, a gdyby sprawdzać, jakie motywy kryją się pod spodem, to może się okazać, że to jakieś tajemnicze głosy z przeszłości nakazujące wierność idei odwagi. Jedni w swoim życiowym credo mogą mieć przestrogę od swoich przodków: „nie wychylaj się”, a inni: „nie bądź tchórzem”. Więc chociaż uważam, że odwaga jest w pewien sposób sprzężona z wolnością, z aktem wyboru, to warto pamiętać, że w zakamarkach naszych decyzji tkwią okoliczności rodzinne. Mówiąc obrazowo, jeśli mój wnuk będzie odważny, to nie sposób wykluczyć, że istotny wpływ na to będzie miał mój pradziadek, skądinąd nawet mnie zupełnie nieznany.

A jednocześnie te wszystkie uwarunkowania genetyczne, rodzinne, emocjonalne i wszelkie inne nie redukują wartości aktu odwagi. A skoro tak, skoro odważny czyn ma zawsze jakiś wymiar etyczny, to warto sprawdzić, czy dzięki temu aktowi odwagi ubywa dobra na świecie, czy przybywa. Tu jest klucz.

I teraz możemy wrócić do tego mojego fruwania na paralotni, bo od niego ani nie przybyło dobra na świecie, ani go ubyło. Może zostało jakieś miłe wspomnienie, może pojawił się jakiś ciekawy fragment autoportretu, a energia z tego płynąca pozwoliła mi zabrać się do innych dobrych rzeczy. Czyli może to nie była żadna odwaga?

Zapytałam kiedyś profesora Andrzeja Ledera, skąd się według niego bierze odwaga, odpowiedział: „Odwaga bierze się z robienia rzeczy trudnych”.

I wtedy powstaje poważne, a zarazem bardzo osobiste pytanie: co jest dla mnie, co jest dla ciebie trudne? A potem: czy jak się natrudzisz i dokonasz tego trudnego – odważnego czynu, to co z tego wyniknie dla reszty świata. I jakie drogowskazy brałaś pod uwagę.

Okładka książki "Swoją drogą" wywiadu rzeki, który z Bogdanem de Barbaro przeprowadziła Justyna Dąbrowska.

Fragment pochodzi z książki Swoją drogą… Bogdana de Barbaro i Justyny Dąbrowskiej, która ukaże się 13 listopada 2024 roku nakładem Wydawnictwa Agora. Książkę można zamówić tutaj.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00