W teledysku Zuza biega po pustyni, która tak naprawdę jest warszawską piaskownią. Najważniejsze jest jednak to, co śpiewa. Bo przez swoją muzykę chce powiedzieć „nie”: plotkowaniu, obmawianiu, obrażaniu.
Zuza wie, jak to jest zmagać się z nieprzyjemnymi komentarzami na swój temat. Cierpi na zespół Tourette’a. To nieuleczalne zaburzenie polegające na tym, że Zuza nie panuje nad nerwowymi ruchami i tikami, które wykonuje jej ciało. Ludzie czasem pytają więc, czy wszystko z nią w porządku albo czy jest jej zimno, bo ma dreszcze. Ci, którzy jej nie znają, mogą pomyśleć, że lubi się wygłupiać albo jest nieco nadpobudliwa. Nic z tych rzeczy.
– Gdy byłam młodsza, to było trudniejsze. Ludzie zwykle nie stykają się z osobami takimi jak ja, więc reagowali w niefajny sposób. Jedna pani kiedyś podeszła do mnie i powiedziała: „Przestań tak robić buzią, bo odstraszasz ludzi” – wspomina Zuza. – Chciałabym móc przestać, ale to tak nie działa. Przez te wszystkie lata nauczyłam się już śmiać ze swoich tików, bo co mi zostało? Muszę mieć do tego dystans, skoro nie mam na nie wpływu.
Ale są momenty, gdy Zuza ma nad nimi większą kontrolę – niemal całkowicie znikają, gdy śpiewa. Jak to możliwe?
– Domyślam się, że dzieje się tak, bo gdy śpiewam, bardzo mocno się na tym skupiam. Chcę, żeby to wyszło jak najlepiej. I wtedy choroba odchodzi gdzieś na bok. Przez chwilę siedzi cicho, żeby mnie nie dekoncentrować – uważa Zuza.
Przygoda z muzyką i odkrycie jej cudownego wpływu zaczęły się dość przypadkowo. – Siedziałam w pokoju i w tle leciało radio. Coś tam sobie śpiewałam pod nosem – wspomina Zuza. – Do pokoju wszedł tata i powiedział coś w stylu: „Ty, Zuzka, nieźle ci idzie, może chciałabyś pójść na lekcje śpiewu?”. Poszperaliśmy w internecie i znaleźliśmy zajęcia w Akademii Rocka. I zaczęłam tam ćwiczyć to moje śpiewanie.
Zuza pierwszy raz wystąpiła na scenie w centrum handlowym. – Miałam jakieś dziesięć lat i usłyszałam, że organizują tam konkurs związany z serialem Monster High, można było wygrać lalki. To się zapisałam i zaśpiewałam. Nie pamiętam nawet, czy coś wygrałam. – Śmieje się. Pierwszy poważniejszy występ zaliczyła w muszli koncertowej przy sopockim molo. Występowała z innymi dziećmi, które uczyły się śpiewu lub gry na instrumentach w Akademii Rocka.
– Spacerowicze mogli się zatrzymać, by nas posłuchać. To wielka frajda, gdy zatrzymasz kogoś na chwilę swoją muzyką – mówi Zuza.
W końcu nadszedł czas, kiedy zdecydowała się wystąpić przed naprawdę szeroką publicznością – zgłosiła się do programu telewizyjnego The Voice Kids. Błyskawicznie zdobyła serca jurorów. Po długiej walce doszła aż do finału i w głosowaniu telewidzów zajęła drugie miejsce! Dzięki temu zrealizowała swoje marzenie i dziś profesjonalnie nagrywa piosenki. Ma też możliwość współpracy z gwiazdami – na przykład w Powiedz mi to w twarz towarzyszą jej Jan-Rapowanie i Siles.
Ale do telewizji poszła nie tylko po to, żeby sprawdzić, czy innym podoba się jej śpiew, i dobrze się przy tym bawić.
– Chciałam też pokazać innym ludziom, że mogę spełniać swoje marzenia nawet z zespołem Tourette’a. Mam do tego takie samo prawo jak inni ludzie.
Udział w programie podsunął jej jeszcze jeden pomysł. – Dzięki występowi w telewizji stałam się rozpoznawalna. Chciałam to wykorzystać w słusznej sprawie – mówi Zuza. – Siedziałam w domu i miałam różne takie życiowe rozkminy. Pomyślałam, że mogę i powinnam coś zrobić z hejtem.
Zuza zachęcała innych, by pod hashtagiem #powiedzmitowtwarz dzielili się w internecie swoimi doświadczeniami. Pisali, dlaczego złośliwe komentarze są takie bolesne, i zachęcali, by ich unikać. W jej akcję zaangażowali się inni artyści, między innymi Sarsa, Czesław Mozil, Roksana Węgiel, Patryk Kumór, Lanberry czy Dawid Kwiatkowski.
– Odzew był niesamowity i bardzo pozytywny. Czasem tylko ktoś w internecie pisał mi: „Ty, laska, po co to robisz, przecież ludzie cię nie posłuchają”. I oczywiście ja wiem, że nie wszyscy to zrobią, ale przecież próbować trzeba – mówi Zuza.
We wrześniu Zuza zaczęła naukę w liceum. – W nowej klasie powiedziałam, że najlepsze, co mogą zrobić, to nie zwracać na moje tiki uwagi. Wtedy czuję się swobodnie i dobrze – mówi Zuza.
Koledzy i koleżanki posłuchali. Są też pomocni, gdy Zuza opuszcza lekcje, a opuszcza ich sporo, bo muzyka to dla niej nie tylko pasja, ale i praca. – Bywa ciężko. Prowadzę podwójne życie: zwykłej nastolatki i zwykłej nastolatki, która jednak pracuje w branży muzycznej – zauważa dziewczyna.
Po programie podpisała kontrakt z wytwórnią muzyczną Universal Music Polska. – Właśnie pracuję nad debiutancką płytą, mam nadzieję, że ukaże się w tym roku – mówi. – To spełnienie moich największych marzeń, poświęcam temu projektowi każdą wolną chwilę. Bardzo ważna jest dla mnie warstwa tekstowa. Nie chcę śpiewać o niczym ani o byle czym. Muzyką mogę dawać przecież nie tylko rozrywkę, ale też powody do refleksji. Wierzę, że może zmieniać świat.
Na razie jeszcze sama nie pisze swoich piosenek.
– Ale mam taki zeszycik, gdzie opisuję różne sytuacje, notuję słowa klucze, coś tam sama składam. Wierzę, że kiedyś coś poważnego z tego wyjdzie. A na razie mam wspaniałych ludzi do pomocy i duży wpływ na teksty, które będę śpiewać. Długo opowiadam o tym, co jest dla mnie ważne, a Patryk Kumór, który nad tymi tekstami pracuje, chyba już siedzi w mojej głowie, bo czasem szybciej wie, co chcę powiedzieć, niż ja zdążę to pomyśleć. To jest niesamowite!
Muzyczną idolką Zuzy jest Billie Eilish. – Kiedy wyznała, że robi dziwne miny nie dla żartów, tylko tak jak ja ma zespół Tourette’a, dosłownie wszyscy podsyłali mi tę informację. Ale lubię ją nie dlatego, że łączy nas ten nieszczęsny syndrom! Podoba mi się jej tajemniczość w tekstach i muzyce. Jej pomysły są niesamowite. Nie lubię tylko, gdy ktoś mówi, że jestem polską Billie. Nie chcę jej przecież kopiować. Jest moją ogromną inspiracją, ale nie będzie drugiej takiej Billie, tak jak drugiej takiej Zuzy.
Zuza Jabłońska
ur. 5 czerwca 2003
Gdańsk
* Materiał jest częścią współpracy z Wydawnictwem Znak
Sięgnij po książkę Justyny Sucheckiej, gdzie znajdziesz inne historie, które zadziwią dorosłych! ☞ http://bit.ly/Young-power