Wersja audio
Spotykam baby przy źródle, obserwuję, jak czerpią wodę. Jedna z nich bardzo bycza; działa mi na zmysły. Myślę, z jaką łatwością mógłbym mieć connection [stosunek] z nią. Żal, że ta niewspółmierność może istnieje: pociąg fizyczny i wstręt osobisty […]. Wracamy, idę za nią i podziwiam piękno ciała ludzkiego. Poezja wieczoru i zachodu przenika wszystko. Myślę, jak cudownie by na to reagowała E.R.M. Realizuję [uświadamiam sobie] przełom między mną a tym zwierzęciem ludzkim”. Słowa te zapisał ojciec współczesnej antropologii, Bronisław Malinowski, w swoim intymnym dzienniku, prowadzonym na początku XX wieku na Wyspach Trobrianda.
Przepaść między arystokracją, polską czy inną, a ludzkimi zwierzętami z ludu była wówczas powszechna. Klasowy dystans wywoływał zainteresowanie, a nawet pożądanie. Równie silne i równie fizyczne jak odraza. To właśnie ta sprzeczność tarmosi duszą Malinowskiego. Poezja wieczoru i zachód słońca wyzwalają w nim romantyczną, wysublimowaną miłość do E.R.M – czyli jego brytyjskiej narzeczonej, oddalonej o tysiące kilometrów. Ale spod tej emocji przebija namiętność silniejsza: fascynacja pięknem ludzkiego ciała. Tego, które jest w zasięgu ręki. Fascynacja przemieszana jest ze wstrętem, zarówno do byczej kobiety, jak i samego siebie.
Mniej więcej sto lat przed Malinowskim inny intelektualista, Stendhal, wyszczególnił cztery …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Fragment pochodzi z książki Kacpra Pobłockiego Chamstwo, która ukaże się 12 maja nakładem wydawnictwa Czarne.