Wersja audio
Kiedy jechała taksówką – sama, mąż był tego dnia w delegacji – wszystko wydawało się wilgotne. Ciemnozielona, ciężka pogoda. Taka, o której można by powiedzieć „nabrzmiała”. Miała pewność, że nie padało, w końcu ze stresu i z bólu nie spała całą noc – a jednak wszystko było ciemniejsze, jakby zwilżone wodą. Chodniki, jezdnia, liście na drzewach tracące już ten niepokojący odcień jaskrawej świeżości, trawa, tynk na budynkach, nawet ludzie sunący po ulicach wyglądali, jakby nosili na sobie wilgotne ubrania. Powietrze było rześkie.
Gdy usiadła w taksówce, wzdrygnęła się ze wstrętu, miała wrażenie, że tapicerka też jest mokra.
– Wszystko w porządku? – zapytał taksówkarz, który chyba zauważył, że przeszedł ją dreszcz.
Przesunęła ręką po chłodnym siedzeniu.
– Tak, wszystko w porządku.
Czemu wszystko jest mokre? – zapytała pielęgniarkę. – Bardzo chce mi się pić.
– Żadnego picia, będzie znieczulenie.
– Proszę…
Pielęgniarka pogłaskała ją spoconą ręką po głowie. Miała ochotę złapać tę dłoń i polizać palce, wyssać z nich wilgoć.
– Jest ci po prostu zimno, dziecko. Pierwszy raz tutaj?
Pokiwała głową.
– Szybko pójdzie.
Wydawało jej się, że leży tam już od wielu godzin, kiedy poczuła, że zimne plastikowe …
Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.
Dostęp online
wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu
9,99 / miesiąc
Prenumerata
co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu
16,99 / miesiąc
