Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Opowiadanie

Manowce

Wystarczyło jedno spojrzenie na panią Grehan, by sobie uzmysłowić, że nie jest ani starą panną, ani postacią tragiczną. Publikujemy fragment książki Paula Murray'a.
zdjęcie GUILHERME ROSSI, PEXELS
POSŁUCHAJ

Wiele rzeczy w ich szkole mogło wkurzać – spódnice do kostki, szpitalny zapach, zmurszała dyra, modlitwy, wuef, nuda. Lecz anglistka, pani Wamp, zwana „ostatnią zakonnicą”, budziła raczej litość niż pogardę. Była to stara panna, która nigdy nie wyprowadziła się z rodzinnego domu. Opiekowała się matką, która od trzydziestu lat stała nad grobem, ale wciąż nie umarła. Mieszkały we dwie w obskurnej kamieniczce przy jednej z uliczek odcho­dzących od Main Street. W swojej torbie pani Wamp nosiła mnóstwo próbek tapet i wzorników kolorów, z których nigdy nie skorzysta. Była postacią tragiczną, choć raczej tego nie dostrzegała. Miała wy­tworne maniery i upodobanie do długich, dziwacznych słów – „banialuki”, „tromtadracje”, „zaambarasowany” – które były jak powłóczyste jedwabie znalezione w pudle na strychu prababci. Sama jednak nie ubierała się po­włóczyście. Nosiła drelichy w zestawie z falbaniastymi bluzkami, który to styl Elaine ochrzciła mianem „wiktoriańskiej stacji benzynowej”.

Nabijały się z pani Wamp bez końca. Czasem aż im nie starczało dnia na te drwiny. Wszystko w niej było zabawne, włącznie z nazwiskiem, bo jaki z niej wamp? Nauczycielka pojawiała się też jednak w poważniejszych rozmowach jako żywa przestroga: tak kończą ci, którzy zostają w tym graj­dole, żeby zajmować się bliskimi.

Z tego również pani Wamp nie zdawała sobie sprawy. Uwielbiała Cass i Elaine, swoje dwie najlepsze uczennice. Mówiła o nich „dziewczynki”.

Aż pewnego razu nie przyszła do szkoły. Podobno bardzo się rozcho­rowała; tak mocno, że jej umierająca matka pierwszy raz od dziesięciu lat wstała z łóżka, bo musiała zaopiekować się córką.

Czy była w tym ironia? Komizm? W niedzielę dziewczyny spotkały panią Wamp na mszy – bladą jak wosk, z wytrzeszczonymi oczami, jakby głowa jej się skurczyła. Dziewczynki, powiedziała do nich czule, wyciągając ręce, ale nie podnosząc się z wózka. Było w tym coś tak żałosnego, że mu­siały zagryzać usta, żeby się nie roześmiać. A jednocześnie miały niejasne poczucie, że to ich wina – że same doprowadziły ją do tego stanu swoim notorycznym szyderstwem.

Zapomniały jednak o tym wszystkim, zapomniały wręcz o istnieniu pani Wamp, z chwilą gdy w murach szkoły pojawiła się pani Grehan. Tamtego dnia weszła do klasy w białym garniturze, który dobrze podkreślał wspaniałą rudość jej długich włosów. Od razu podeszła do tablicy i napisała na niej drukowanymi literami: POETKI.

Była postacią tragiczną, choć raczej tego nie dostrzegała. Miała wy­tworne maniery i upodobanie do długich, dziwacznych słów, które były jak powłóczyste jedwabie znalezione w pudle na strychu prababci.

Wystarczyło jedno spojrzenie na panią Grehan, by sobie uzmysłowić, że nie jest ani starą panną, ani postacią tragiczną. Utwierdziły się w tym przekonaniu, gdy wieczorem znalazły jej profil w mediach społecznościo­wych. Status związku: „To skomplikowane”. Sądząc po zdjęciach, jej życie było jedną wielką imprezą w coraz to nowszych sceneriach, jak w filmie o Jamesie Bondzie. A to bawiła się w klubie w Barcelonie, a to pozowała na murach zamku w Pradze. Nad morzem w Kalifornii z aureolą zachodzącego słońca wokół rudych włosów. W Dublinie boso przy ognisku. Miała samych ładnych znajomych. Nawet ci starzy są ładni, zauważyła Elaine.

Co ona tu w ogóle robiła? Grehan, Grehan… – zastanawiał się ojciec, gdy Cass opowiedziała o niej przy kolacji. Parę lat temu sprzedałem passata jednemu Grehanowi. Zaraz… a może to była fabia? Muszę sobie przypomnieć.

Tak dawno nie sprzedał nikomu samochodu, że już nie pamięta, sko­mentowała zgryźliwie Imelda.

Chryste, ty znowu swoje, odparł Dickie.

Nigdy się nie dowiedziały, czy pani Grehan miała jakiś związek z czło­wiekiem, który kupił passata lub fabię. Na lekcjach nie mówiła o …

Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.

Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 9,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?

Fragment pochodzi z powieści Paula Murraya Żądło, która w przekładzie Łukasza Witczaka ukaże się nakładem Wydawnictwa Filtry w lutym 2025 roku.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00