Ten człowiek nie mógł tego robić ot tak, sam z siebie, a jednak nie robił tego inaczej, więc wszyscy założyli, że miał zaburzenia umysłowe. Przede wszystkim zawsze wychodził zza tego samego śmietnika. Do tego robił to w ten sam monotonny sposób, będąc tak samo irytująco zgarbionym i legitymując się tym samym delikatnym uśmiechem przyklejonym do twarzy, na której mapa zmarszczek nie wykazywała niczego innego niż śmiałość niezmierzonej chęci wypowiedzenia dwóch słów. Codziennie identycznych, codziennie o tej samej porze. Do każdego takich samych, a jednak każdego irytowało w nich co innego.
Człowiek ten był …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.
Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów dostęp online. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.