Wersja audio
Na Brackiej padał deszcz i ku rozczarowaniu Sofji Kluk nie zanosiło się na to, że tego dnia ktokolwiek zginie. Niebo nad miastem stało niskie, czarne, ledwie widoczne w wąskim prześwicie nad głową dziewczyny, bo Bracka była ulicą raczej wąską i w połowie długości wyginała się pałąkowato. Takie położenie pozwalało jednak na bezpieczne obserwowanie konwentu minorytów na jej południowym krańcu, bo w razie czego zawsze można było uciec za zakręt. Deszcz padał czarny, zmieszany z sadzą, i zostawiał plamy na ubraniu. Tego dnia nie było słońca. W mieście Cara słońce rzadko ukazywało swoje oblicze.
– Matka mnie zabije – mruknął Harun, raz po raz przecierając rękawy i poły płaszcza. Brud, zamiast znikać, rozmazywał się tylko i głębiej wżerał w tkaninę.
– Bo jesteś głupi. Czemuś się ubrał na jasno? – Sofja mocniej nasunęła na czoło kaptur czarnej uniwersyteckiej peleryny.
– Dzisiaj środa. – Chłopak z wyższością roztarł kolejną plamę na chałacie. Środa tłumaczyła wiele.
– Cicho bądźcie – fuknęła szeptem Chiara von Loewenstein, strzelając nerwowo oczami na prawo i lewo. Po Brackiej przetoczyła się dorożka, turkocąc i rozbryzgując kałuże. Chiara cofnęła się w głąb bramy, choć odpryski błota i tak nie zdołałyby dosięgnąć jej wypolerowanych lakierków.
– Przecież nikt od minorytów nas nie usłyszy – zauważyła Sofja.
To diabły. …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Fragment pochodzi z książki „Agla”, która ukaże się 18 maja tego roku nakładem Wydawnictwa Powergraph.