Wersja audio
Zaczęło się w Budapeszcie. Nad Dunajem. Dunaj jest przeogromny i zapewne wiele ludzkich spraw ma tam wystarczająco dużo miejsca, by się zacząć. A my wtedy nic jeszcze nie wiedzieliśmy o żadnym początku, po prostu chcieliśmy posiedzieć nad Dunajem i napić się tokaju, podobała nam się ta instrumentacja głoskowa, tokaj nad Dunajem, pięknym modrym, rzecz jasna, no i lubimy tokaj. Zresztą być w Budapeszcie i nie napić się tokaju nad Dunajem to tak, jak być w Paryżu i nie zobaczyć metalowego A. Nie byliśmy w Paryżu, byliśmy w Budapeszcie, mieliśmy Dunaj i tokaj. Nie mieliśmy korkociągu.
Cóż prostszego – kupić korkociąg. Tokaj poczeka, data na butelce wskazywała, że czekał już dwa lata. Do najbliższego sklepu z artykułami gospodarstwa domowego, po którym można się było domyślać wyposażenia w korkociągi, dowlekliśmy się z trudem, mając już w nogach cały dzień zwiedzania pięknego i szerokiego Budapesztu. Słaba jestem w opisach przyrody i zapomniałam zaznaczyć, cytując wieszcza, że słońce zniżyło się już nieco ku zachodowi, zapadał wieczór, a zestaw tokaj plus Dunaj traktowaliśmy jako ostatni punkt programu na ten dzień. A tu jeszcze sklep. Bardzo duży sklep, zwiedziliśmy go dokładnie, ale nie znaleźliśmy korkociągu. Albo to on nas nie znalazł.
– Nie ma?
– Nie ma.
– Trzeba było zapytać.