Wersja audio
Szedłem przez centrum stolicy Ziemi Ognistej, kiedy przypomniała mi się scena otwierająca film Blue Velvet Davida Lyncha. W akompaniamencie tytułowej piosenki Bobby’ego Vintona uśmiechnięci strażacy jadą czystymi ulicami, a dzieci są bezpiecznie przeprowadzane przez pasy. Miasteczko Lumberton wydaje się idyllą, docelowym adresem realizacji amerykańskiego snu. Wystarczy się jednak pochylić, aby wśród równo skoszonej trawy i zadbanych grządek tulipanów dostrzec stada obrzydliwie wijących się robaków, symbolizujących knucie, matactwa i wstydliwe tajemnice miasta.
Z perspektywy mieszkańca półkuli północnej Ziemia Ognista jest obietnicą przygody oraz doświadczenia geograficznej ostateczności – przynajmniej z europejskiego punktu widzenia, miejscem, do którego dotarł angielski pisarz i podróżnik Bruce Chatwin podczas swojej podróży opisanej w książce W Patagonii.
W folderach biur podróży Ushuaię przedstawia się jako śnieżny kurort na końcu świata oraz bazę wypadową na Antarktydę. Wokół tej wizji powstał prężnie działający przemysł, obsługujący rocznie jakieś pół miliona turystów i podróżników. Ze względu na swoje centralne położenie, historyczną rolę oraz popularność wśród podróżujących Ushuaia nabrała charakteru nieformalnej stolicy Ziemi Ognistej.
Można dostać się do niej na dwa sposoby. Ci, którym zależy na czasie i wygodzie, wybierają zwykle wiodącą przez Buenos Aires podróż samolotem. Druga droga prowadzi przez bezlitosną, ale ikoniczną autostradę Ruta Nacional 3 (RN3), zwaną krajową trójką. Bezlitosną, ponieważ zaczynająca się we wschodniej części prowincji Buenos Aires RN3 liczy sobie 3045 kilometrów, a pokonanie jej samochodem zajmuje ponad trzydzieści sześć godzin ciągłej jazdy.
Ikoniczną, bo jest to najpopularniejsza trasa dla podróżników chcących dostać się na dalekie południe. Wśród autostopowiczów pokonywanie RN3 ma status niemal pielgrzymki, ponieważ co najmniej kilka dni (w zależności od pogody i szczęścia w łapaniu podwózki) spędza się na jednej autostradzie, ciągnącej się przez około jedną trzecią całego kontynentu.
Ostateczność jako chwyt marketingowy
Po przywróceniu ustroju demokratycznego w 1983 roku, po rządach dyktatury wojskowej generała Jorge Videli, Argentyna zaczęła się otwierać na turystykę, a Ushuaia powoli stawała się głównym punktem startowym wypraw na Antarktydę. Przyciągała coraz więcej podróżników chcących …