Wersja audio
W Grybowie historia wychodzi z szuflad, komórek, piwnic i drewnianych szop, splatając się z teraźniejszością. Dawni mieszkańcy tego miasteczka leżącego w Beskidzie Niskim patrzą na obecnych, a obecni na dawnych.
Friemeta Lieba i Jakub Gottlobowie z córką, zięciem i wnukami spoglądają na śpieszących do kościoła. Kochany przez grybowian ksiądz Adam Kaźmierczyk, kustosz Muzeum Parafialnego, odprowadza kondukty żałobne zmierzające na pobliski cmentarz. Franciszek Paszek pseudonim „Kmicic”, dowódca oddziału partyzantów i żołnierz Armii Krajowej, patrzy na wędrujących na górę Chełm. Dzieciaki wybiegające ze szkoły podstawowej przy ulicy Węgierskiej mijają około dziesięcioletnią Manię i ośmioletniego Ida.
Wielki portret dzieci – namalowany na ścianie jednego z budynków spółdzielni handlowo-produkcyjnej przez Arkadiusza Andrejkowa, artystę z Sanoka – powstał na podstawie przedwojennego zdjęcia w ramach projektu Cichy Memoriał.
Wszystkich murali jest w Grybowie osiem, jeden – łemkowskiej rodziny – w pobliskiej Florynce. Przy malowidle Mani i Ida wisi tabliczka z oryginalnym zdjęciem dzieci. Dziewczynka o ciekawskim spojrzeniu i włosach do ucha, ubrana w ciemną sukienkę z marynarskim kołnierzem, siedzi na murku. Obok niej zawadiacko uśmiechnięty łobuziak, ze śmieszną, krótko przyciętą grzywką, w dwurzędowym płaszczyku i berecie.
– Rodzina mówiła na nich Mania i Ido, ale w dokumentach są zapisani jako Mariem i Jehuda Riegelhauptowie. Mieszkali dwa kroki stąd, przy Rynku pod numerem trzecim – tłumaczy Kamil Kmak.
Trzydziestotrzyletni Kmak – czarna broda, czarne, zaczesane do tyłu włosy, spięte w kitkę – pracuje w banku, mieszka w Krakowie, ale żyje historią swojego rodzinnego miasta. Jest liderem Sagi Grybów, stowarzyszenia skupiającego archiwistów społecznych, którzy przybliżają przeszłość tego dawnego wielokulturowego miasteczka obecnym mieszkańcom.
Kolekcjonerzy ludzkich historii
Archiwiści społeczni kolekcjonują ludzkie historie. Interesują się ludźmi, którymi nie interesują się podręczniki. Słuchają wspomnień, gromadzą pamiątki, czytają listy i dzienniki. Nie rekonstruują bitew, lecz zwykłe życie.
Jedyną osobą z rodziny Riegelhauptów, która uniknęła Zagłady, była Feiga, ciotka dzieci. Jeszcze przed wojną udało jej się wyjechać do Palestyny. Zachowały się listy do Feigi, pisane przez jej ojca, bratową, przyjaciółki i Manię. Listy dziewczynki to lekko pożółkłe, poplamione kartki w kratkę, zapisane starannym, okrągłym pismem dziecka, które niedawno nauczyło się pisać. „Kochana Ciociu! W szkole haftuję na kanwie, robię już siódmy ścieg. (…) Tutaj nie ma już żadnych kwiatków, tylko deszcz wciąż pada. Ten list pisałam sama, nikt mi nie pomógł. Pozdrawiam Cię serdecznie, pa pa pa i całusów 102”.
Listy Mani czytały dzieci na lekcjach religii w szkole podstawowej, na którą rodzeństwo patrzy z muralu. Lekcje wymyśliła i poprowadziła Anna Boruch z Sagi Grybów w ramach Akademii Opiekunów Pamięci, projektu Żydowskiego Muzeum Galicja w Krakowie, skierowanego do lokalnych aktywistów i pasjonatów, którzy interesują się historią Żydów w swoim regionie.
Uczniowie śmiali się, że Mania uczyła się w szkole haftowania, i pytali o losy dziewczynki. Mania i Ido nie przeżyli …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Reportaż ukazał się w grudniowym wydaniu „Pisma” (12/2022) pod tytułem Z archiwum S.
Partnerem reportażu jest Centrum Archiwistyki Społecznej, instytucja kultury, która rozwija ruch archiwistyki społecznej w Polsce. CAS prowadzi portal Zbiory Społeczne, na którym znajduje się ponad 125 000 materiałów – unikatowych fotografii, pamiątek, kronik i nagrań zamieszczonych przez archiwa społeczne z całej Polski.