Trzeba jeździć w kamizelce. Żółtej, by być widoczną z daleka. Dlatego Guldżan Kurbanowa rzuca się w oczy. Pierwszy raz mija mnie na ulicy Abdrachmanowa, choć mieszkańcy nadal używają starej nazwy: Sowiecka. Kobieta pochyla się nad kierownicą i spogląda na chodnik, na którym stoję. Ona ma żółtą kamizelkę, ja – żółty sweter. Drugi raz wpadamy na siebie na pętli trolejbusowej. Piję kawę z dyspozytorką i czekam, aż objawi mi się bohaterka reportażu. Guldżan wpada na krótką przerwę. Jej oczy błyszczą. – Chodź ze mną! – woła rozpromieniona. Guldżan, choć Kirgizka, jest nowa w Kirgistanie. Osiemnaście lat przeżyła w Moskwie, dziś ma 48 lat. Wyjechała w celach zarobkowych. W liczącym 7,3 miliona mieszkańców kraju 877 tysięcy osób pracuje za granicą – w Rosji, Kazachstanie, Europie. To jedna trzecia pracującej populacji.
Zatrudniła się w cukiernictwie, ale robienie róż na tortach nie było różowe. Od ściskania tubek z mrożonym kremem bolały ją stawy. W porównaniu z tamtą pracą jazda trolejbusem to bułka z masłem. Nie irytują jej ani korek, ani uciążliwi pasażerowie, ani drogówka. Zawsze marzyła o tym, by jeździć. Tata był kierowcą w kołchozie, jeszcze w czasach ZSRR. Trzej bracia też są kierowcami. – Tylko mnie nigdy nie chcieli puścić za kółko. Przez to zrobiłam się zażarta. Wiedziałam, że dopnę swego – mówi Kurbanowa.
Gdy skończyła czterdziestkę, pomyślała, że to dobry moment na zmiany w życiu. Zapisała się w Moskwie – najdroższym mieście Rosji – na kurs dla motorniczych tramwajów. Nauka była wyzwaniem. Walczyła, by związać koniec z końcem, pogodzić szkołę, pracę i opiekę nad kilkuletnim synem. Jest rozwiedziona. Z ciężkim sercem wróciła do Kirgistanu, gdzie życie jest tańsze, a krewni są blisko. – W Moskwie czułam się panią samej siebie, Biszkek wydawał mi się zaściankiem – wyznaje. W Biszkeku jest jednak bezpłatne technikum i tam zapisała się na kurs jazdy trolejbusem. Uczy się w nim wiele kobiet, bo to właśnie one opanowały w stolicy Kirgistanu ten środek transportu: w 2024 roku miasto zatrudniało 200 kierowczyń. Kiedy rozmawiam z Kurbanową, jeszcze nie wiemy, że wkrótce zostaną bez pracy.
Kobiety opanowały w stolicy Kirgistanu trolejbusy: w 2024 roku miasto zatrudniało 200 kierowczyń. Kiedy rozmawiam z Kurbanową, jeszcze nie wiemy, że wkrótce zostaną bez pracy.
Jest wrzesień, początek roku szkolnego. Dzwonek w Technikum numer 20 przy ulicy Kupiańskiej w Biszkeku mógłby obudzić umarłego. Mimo zimnej podłogi i ponurych murów szkoła wygląda na bezpieczną przystań – korytarze zastawione doniczkami z bujną roślinnością, na ścianach zdjęcia szczęśliwych absolwentek i absolwentów. Można tu zdobyć zawód kucharza, ślusarza, elektryka i dyplom z architektury krajobrazu. Ponad 450 osób uczy się w trybie dziennym.
W sali na parterze 64-letni Temirkuł Ichmanalijew wykłada budowę …
Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.
Dostęp online
wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu
14,99 / miesiąc
Prenumerata
co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu
24,99 / miesiąc

Tekst ukazał się w grudniowym numerze (12/2025) „Pisma” pod tytułem Ostatni trolejbus.
Skrócona wersja reportażu została opublikowana w kwietniu 2025 roku w magazynie „Surprise” pod tytułem Die letzte Fahrt.