Wersja audio
Wpadamy na siebie w obskurnym zaułku, cuchnącym moczem i gnijącym żarciem, gdzieś na północ od Delancey Street. To kilka kwartałów na zachód od East River, na które mieszkańcy położonego tuż obok hipsterskiego Alphabet City zapuszczają się rzadko i niechętnie. To nie byłby mój pierwszy wybór na przechadzkę w marcowy wieczór. A jednak nie oszukujmy się: po cichu liczyłam na to, że go spotkam. Wyszedł właśnie zza solidnie poobijanego pikapa, który chyba kiedyś był srebrny. Przez chwilę uważnie taksujemy się wzrokiem, pełni napięcia, lęku, oczekiwania. Fascynacji? Nagle przychodzi mi do głowy, że on wie. To głupie, sztorcuję się. Ale nie mogę opędzić się od myśli: on przeczuwa zawartość sfatygowanej reklamówki, którą dzierżę w spoconej dłoni. Domyśla się, że są w niej martwe ciała jego przyjaciół. I że przyszłam tu w towarzystwie ludzi, którzy chcą go zabić.
Wstręt, lęk i wstyd
Gdy na przyjęciu mówię, czym się zajmuję, ludzie próbują być uprzejmi. Oh, it’s very interesting, very interesting . Ale myślą sobie: „No nie wiem, czy przyjdę do ciebie na kolację. Bo co tam zastanę?”. Jakbym był jakimś potworem! – zżyma się doktor Robert („Bobby”) Corrigan. Siedzimy w kawiarni w najbardziej mrocznej części Dolnego Manhattanu, niedaleko Wall Street: ciasne uliczki, do których nigdy nie dociera światło słoneczne, pełne śpieszących gdzieś, spiętych panów w szarych garniturach, z obowiązkowym kubkiem kawy w dłoni. Ja też siedzę z kawą. Już trzecią dzisiaj. Mieszkam tu od kilku miesięcy, ale czuję, jakbym dotąd nie otrząsnęła się z jet lagu . Bobby pałaszuje podwójny club sandwich z sadzonym jajkiem i bekonem. – Ludzie nie traktują badań nad szczurami tak jak badań nad wielorybami. A powinni! Jeśli jesteś biologiem, co to za różnica: wieloryb, niedźwiedź, szczur? Zasady są takie same: musisz poznać zwierzę, jeśli chcesz efektywnie zarządzać jego populacją.
Doktor Corrigan, energiczny i elokwentny pan po sześćdziesiątce, miejskim szczurom poświęcił życie. Jeśli ktokolwiek na świecie zasługuje na miano boga deratyzacji, to właśnie on. Kiedyś sam tępił te zwierzęta, dziś głównie prowadzi badania, edukuje, instruuje. Współpracuje z samorządami, doradza firmom, występuje w mediach i prowadzi coroczne szkolenie Rat Academy, organizowane przez nowojorski Departament Zdrowia dla lokalnych wspólnot. Od lat przekonuje instytucje publiczne, media i zwykłych mieszkańców, że problemu gryzoni w Nowym Jorku, okrzykniętego mianem …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 9,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Tekst powstał dzięki stypendium naukowemu ufundowanemu przez Polsko-Amerykańską Komisję Fulbrighta. Ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (6/2022) pod tytułem Gryzoń w wielkim mieście.