Wersja audio
Nie spodziewałem się, że znajdę cię w Paryżu. Myślałem, że spotkamy się w jakimś odległym porcie w Australii, Stanach czy Kanadzie. Albo pośrodku oceanu.
– Nie mogę jechać do Stanów, bo wiem, że Japończycy naciskają na Trumpa w mojej sprawie. – Paul Watson uśmiecha się. – Nie sądzę, by wydał amerykańskiego obywatela, ale wolę nie ryzykować. W Kanadzie też raczej mnie nie lubią, ponieważ sprzeciwiałem się polowaniom na foki i hodowli łososia oraz krytykowałem kanadyjski Departament Rybołówstwa i Oceanów.
– Więc teraz to twój dom? – rozglądam się po wnętrzu starej barki przycumowanej do nadbrzeża Sekwany.
– To mój azyl, choć na weekendy wyjeżdżam do Marsylii, tam są moja żona i dwójka dzieci.
Stara łajba pachnie drewnem i świeżo zaparzoną kawą. Przez bulaje widać centrum Paryża, bulwarami nad Sekwaną ludzie spieszą do pracy. Łagodne fale na rzece kołyszą barką, a ja wyobrażam sobie, że jednak rozmawiamy gdzieś pośrodku Atlantyku. Jest zimny wiosenny dzień, Paul Watson dorzuca do kominka. Poranne światło wędruje po półkach z książkami. Między pozycjami o orkach, wielorybach i oceanach zauważam mosiężną figurkę Neptuna – płynie przez fale w muszli prowadzonej przez zaprzęg koników morskich. W ręku trzyma gotowy do rzutu trójząb.
– Żartujemy, że jesteśmy marynarką wojenną Neptuna – mówi gospodarz, widząc, że przyglądam się statuetce.
Obok Neptuna jest też karykatura samego Watsona. Plastikowa postać z wielką białą brodą i wyciągniętymi rękoma rozrywa potężne kajdany. Archetyp kapitana statku, wilk morski – jak z kreskówki dla dzieci. Dalej, w ramce, zauważam dyplom Honorowego Obywatela Paryża, jest też francuski Medal Zgromadzenia Narodowego i Medal Miasta Nicea. Pytam, czy czuje się bezpiecznie we Francji.
Paul Watson (ur. 1950)
pochodzący z Kanady działacz i aktywista na rzecz praw zwierząt i ochrony środowiska naturalnego. Jeden z założycieli fundacji Greenpeace oraz założyciel stowarzyszenia Sea Shepherd zajmującego się ochroną mórz i oceanów.
– W zupełności – odpowiada spokojnie Watson. – Ostatnio spotkałem prezydenta Macrona, podszedł do mnie, uścisnął dłoń, powiedział, że Japończycy chcą, by mnie wydał. Ale zapewnił, że tego nie zrobi. Nadal muszę jednak uważać, dokąd podróżuję. Formalnie wciąż jestem poszukiwany czerwoną notą Interpolu.
Zarzuty postawione Watsonowi: włamanie na statek, uszkodzenie mienia, utrudnianie działalności gospodarczej i spowodowanie obrażeń ciała innych osób.
Byłem najstarszy z siedmiorga rodzeństwa – zaczyna Watson, gdy pytam go o przeszłość. – W Saint Andrews, naszej wiosce rybackiej na wschodnim wybrzeżu Kanady, intensywnie poławiano homary. Zawsze łatwo można było rozpoznać dzieci z biednych rodzin, takich jak moja, bo do szkoły dostawaliśmy kanapki z homarem. Masło orzechowe było marzeniem, czasami udawało mi się przehandlować kilka moich kanapek za jedną z masłem. Miałem nawet dwa żywe homary w domu. Nadałem im imiona. A potem wypuściłem na wolność. Całe dnie biegałem po lasach i plaży. Teraz, kiedy jestem ojcem małych dzieci, myślę sobie, że trzeba mieć szczęście, by przeżyć.
Jak wtedy, gdy człowiek ma osiem lat i bawi się z kolegami w piratów. Chłopcy przywiązują go do masztu wraku niewielkiego jachtu stojącego na plaży i w ferworze zabawy zapominają o nim. Tymczasem zaczyna się przypływ, który na wschodnim wybrzeżu Kanady …
Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.
Dostęp online
wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu
14,99 / miesiąc
Prenumerata
co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu
24,99 / miesiąc
