Czy my się dziś jeszcze czegoś boimy?
Może prościej byłoby, gdyby pani spytała, czy my się czegoś nie boimy. Mam wrażenie, że od dłuższego czasu jesteśmy – mówiąc ogólnie o społeczeństwie – zanurzeni w strachu. Wręcz się w nim topimy.
Tak pani uważa? Ja mam wrażenie, że nie boimy się już ani wirusa, ani zmian klimatu.
Ale za to na głównej scenie w przestrzeni społecznej podsycany jest strach przed LGBT+, gender, edukacją seksualną, a na progu czai się już strach przed ekologami i weganami. Na poziomie ogólnych reakcji społecznych ignorujemy rzeczywiste zagrożenia, za to ulegamy straszeniu wymyślonymi wrogami. Te wymyślone zagrożenia są tak samo prawdziwe jak baboki w ciemnym pokoju, ale wywołują silne emocje strachu, skupiają uwagę i zużywają energię na walkę z nieistniejącymi wrogami.Strach jest wszechobecny, tylko często nie tam, gdzie powinien być.
dr Marzena Cypryańska-Nezlek jest psycholożką społeczną z Uniwersytetu SWPS. Prowadzi m.in. badania dotyczące percepcji i społecznych skutków zmiany klimatu.
A gdzie powinien być?
Tam, gdzie jest rzeczywiste zagrożenie – rzeczywiste, a nie wymyślone. W obliczu rzeczywistych zagrożeń strach jest naturalną reakcją adaptacyjną, emocją przetrwania, i jest potrzebny, bo ostrzega o niebezpieczeństwie i napędza do działania, aby to niebezpieczeństwo zniwelować. Na przykład jeśli idziesz ścieżką, na której nagle pojawia się niedźwiedź, to automatycznie pojawiający się strach wręcz zmusza cię albo do ucieczki, albo do zatrzymania się, albo do jakiejkolwiek innej reakcji, która ma ci ocalić życie.
Cokolwiek przed chwilą zaprzątało twoje myśli, przestaje istnieć, a uwaga skupia się wyłącznie na zagrożeniu, i zanim jeszcze cokolwiek świadomie zdecydujesz, twoje ciało jest już w najwyższej gotowości do działania. Wszystko po to, aby …
Liczba artykułów dostępnych w całości bez logowania się w naszym serwisie: 0 z 0