Wersja audio
Gdyby liczba złośliwych dowcipów o prawnikach świadczyła o stosunku społeczeństwa do nich, mieliby poważny problem wizerunkowy. Chciwość, intelektualna i życiowa nieuczciwość, skłonność do wyzysku, brak empatii niepostrzeżenie przechodzący w zwyczajne okrucieństwo – to zestaw cech, jakimi zwykle obdarzają ich opowiadający żarty. Także kultura popularna najczęściej nie zostawia na prawnikach suchej nitki. W piosence Violin , napisanej po sądowej batalii rozwodowej, Amos Lee śpiewa: „Między zamiataczami ulic i dilerami plączą się prawnicy, którzy równie dobrze mogliby być rzeźnikami”.
Dlaczego tak jest? Przecież historia obfituje w wybitnych prawników, którzy nie tylko wiedli przykładne życie, ale stawali się wręcz bohaterami. Czesław Jaworski w artykule opublikowanym w „Palestrze” z października 2014 roku szacuje, że w powstaniu warszawskim wzięło udział stu kilkudziesięciu adwokatów i sędziów, którzy „podjęli walkę, na różnych odcinkach życia, w imię obrony zasad i wartości ponadczasowych, niezależnie od ponoszonych konsekwencji”. Tę piękną tradycję kontynuowali liczni prawnicy występujący po wojnie w obronie osób szykanowanych przez reżim komunistyczny, tacy jak Tadeusz de Virion czy Władysław Siła-Nowicki.
Drobne cwaniaczki czy bohaterowie? Szalbierze czy obrońcy wartości? Aby rozsądzić, kim rzeczywiście są prawnicy, trzeba się zastanowić, skąd się wzięli. Być może wtedy będzie łatwiej zrozumieć, czym się zajmują, dlaczego stali się społeczeństwu …