Wersja audio
Wszystkiemu, oczywiście, winna pandemia. W czerwcowym numerze amerykańskiego miesięcznika „The Atlantic” jego europejska korespondentka Rachel Donadio opublikowała esej pod dramatycznym tytułem The Death of Cosmopolitanism ( Śmierć kosmopolityzmu ). Jego głównymi bohaterami jest para światowców – ona Amerykanka, on Australijczyk – mieszkająca chwilowo w Pekinie, ale podczas pandemii zatrzymana w Budapeszcie z powodu zamknięcia chińskich granic. Amerykanka narzeka: „Przyzwyczailiśmy się czuć wszędzie u siebie – w krajach, które wydały nam paszporty, w miejscach, w których przyszło nam mieszkać lub do których podróżowaliśmy. Teraz czujemy się, jakbyśmy nigdzie nie należeli. Jesteśmy bezpaństwowcami z powodu małżeństwa, bo nie mamy tego samego paszportu, a ja za granicą mieszkam od piętnastu lat. Co przyniesie przyszłość takim jak my, którzy nie mieszkają «w domu»?” Kosmopolityzm dla Liz i Daniela to możliwość nieskrępowanego poruszania się po świecie, możliwość mieszkania gdziekolwiek. „I kropka” – emfatycznie dodaje sama Donadio. „Ja także tęsknię za otwartymi granicami i poczuciem swobody, jakie one oferują. Jest różnica między tym, że nie podróżujemy z wyboru, a tym, że podróżować nie możemy. Dla wielu z nas w Europie «dziś» to nie nowa przyszłość, a raczej niechciany powrót do przeszłości”.
Jeden z najbardziej rozpowszechnionych poglądów na temat kosmopolityzmu głosi, że jest to zdolność do podróżowania, akceptacja obcych kuchni i zwyczajów. Lynn Vavreck, socjolożka z Uniwersytetu Kalifornijskiego i felietonistka „New York Timesa”, skorelowała wybór kandydata na prezydenta w 2008 roku z preferencjami dotyczącymi sportu i kuchni, dochodząc do wniosku, że na Obamę stawiał ten, kto znacznie częściej jeździł po świecie, grał w softball (baseball z większą i miększą piłką) i częściej chodził na sushi niż wyborca republikański, który opuszczał kraj rzadziej, chodził na polowania i rozpalał grill. Tak rozumiany kosmopolityzm, otwarty na nowinki ze świata, ma oczywiste przełożenie polityczne. W Ameryce i Polsce grillowanie kiełbasy nie idzie w parze z liberalizmem, jednak odpowiedź na pytanie, z czym idzie, jest już znacznie trudniejsza (najpewniej z musztardą). Nie uważam, żeby takie rozumienie kosmopolityzmu komukolwiek mogło cokolwiek rozjaśnić w głowie, gdyż nie polega on na tym, że można gdziekolwiek pojechać albo pójść w swoim miejscu zamieszkania na sushi, ale raczej na tym, że można gdziekolwiek indziej – w innym kraju, w innej kulturze – zamieszkać, zmieniając reguły przynależności.
Wielu moich przyjaciół podróżuje po całym świecie, a jednak mało …