Wersja audio
Załóżmy na chwilę, że do inwazji nie doszło. Że Władimir Putin nie zdecydował się zaatakować Ukrainy na pełną skalę, a przygraniczne manewry rosyjskiego wojska, które dyktowały układ pierwszych stron światowych gazet na przełomie 2021 i 2022 roku, były tylko straszeniem wojną i przymuszaniem do negocjacji. Mamy więc luty 2024 roku. Ukraina zbliża się do wyborów prezydenckich. Kampania trwa, wszak Ukraińcy ruszą do urn w ostatni dzień marca. Czy będą mogli znów zagłosować na Wołodymyra Zełenskiego? Raczej tak. Niby podczas poprzedniej kampanii obiecywał, że idzie po prezydenturę tylko na jedną kadencję. Miał zmienić system, oddać władzę narodowi i odejść. Jednak im dłużej jest głową państwa, tym mniej chętnie – i mniej precyzyjnie – komentuje dawną obietnicę.
„Moje życzenie pełnienia funkcji przez drugą kadencję, jak sądzę, będzie w pełni zgodne z życzeniem społeczeństwa. Myślę, że to będzie bardzo zależeć od tych rzeczy czy tego odsetka rzeczy, które obiecałem i zrobiłem albo których nie zrobiłem” – mówił typową dla siebie frazą w trzecim roku prezydentury, niecałe pół roku przed rosyjską inwazją. Ludzie z jego otoczenia, z którymi rozmawiałem, anonimowo przyznawali, że Zełenski – jak wielu polityków przed nim – po prostu polubił bycie prezydentem. Władza uzależnia, daje adrenalinę, z której niełatwo samemu zrezygnować. Stąd tylko krok do decyzji, by przychylić się do „życzenia społeczeństwa”.
Jednak o zwycięstwo wcale nie musiałoby być łatwo. O powtórce z 2019 roku, gdy komik, a właściwie odnoszący sukcesy biznesmen z branży rozrywkowej, zwyciężył urzędującego szefa państwa Petra Poroszenkę stosunkiem głosów 73 do 24 procent ( o czym pisałem w „Piśmie” nr 2/2020 ), nie było co marzyć. W sondażach wyborczych poparcie dla Zełenskiego wiosną 2020 roku na dobre spadło poniżej 40 procent, a na przełomie 2020 i 2021 roku – poniżej 30 procent. W jednym badaniu opinii, przygotowanym w grudniu 2021 roku przez Fundację Inicjatywy Demokratyczne i Centrum Razumkowa, były prezydent pokonywał urzędującego symboliczną większością 50,1 do 49,9 procent głosów. Trend był jednoznaczny, władza się zużywała. Ukraińców uderzył po kieszeni kryzys gospodarczy, administracja średnio radziła sobie z pandemią COVID-19, a i obietnica zakończenia wojny o Donbas okazała się mrzonką. Otwarte pozostaje pytanie, z kim Zełenski miałby się zmierzyć w wyborach 31 marca 2024 roku. Wcześniej sondaże dawały szansę na awans do drugiej tury dwóm kandydatom: Poroszence i Jurijowi Bojce, liderowi …