Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Przeczytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Listy z cyfrowego roju

O homo ludens i konwersacjach z szarą Barbie

POSŁUCHAJ
Ilustracja przedstawia czarno-biały, szkicowy portret Magdaleny Bigaj, twórczynię i prezeskę Fundacji „Instytut Cyfrowego Obywatelstwa”, medioznawczynię, badaczkę i felietonistkę.Styl rysunku jest minimalistyczny, z czystymi liniami i delikatnym modelowaniem światłocienia.

Rysunek Anna Głąbicka

Przede wszystkim miała szare ciało. Ciotka przemyciła ją na oddział i wręczyła mi konspiracyjnie w toalecie. W latach 80. dzieci przebywały w szpitalu same, rodzina mogła jedynie skorzystać z krótkich odwiedzin, a do tego obowiązywała reguła: żadnych prezentów! Ciotka jednak dobrze wiedziała, o czym marzą małe dziewczynki u schyłku PRL-u. Kiedy więc zaciągnęła mnie do łazienki i powiedziała magiczne słowo „Barbie”, byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się, że – jak przystało na dziecko tamtych lat – mogę mieć wszystko, tyle że oczywiście na radziecką modłę. Barbie z tej strony żelaznej kurtyny była wyprodukowana z brzydkiego szarego plastiku. I do tego te nogi! Nie zginały się w kolanach! Była niczym wyrób czekoladopodobny. Musiał to być dla czteroletniej wówczas mnie ogromny cios, skoro zapamiętałam tę scenę i tamten kolor na resztę życia.

Chociaż nigdy nie zostałam fanką Barbie, bo zabawki tego typu były zdecydowanie poza zasięgiem zakupowym naszej rodziny, to jednak ruszyło mnie, gdy w czerwcu tego roku przeczytałam, że produkująca te kobietopodobne lalki firma Mattel ogłosiła rozpoczęcie współpracy z OpenAI. Tak, dobrze się domyślacie: kultowe lalki zostaną wyposażone w generatywne modele językowe opracowane przez OpenAI – te same, które napędzają ChatGPT – dzięki czemu będą mogły prowadzić z dzieckiem rozmowy i aktywnie uczestniczyć w zabawie.

„Nie do wiary – pomyślałam. – Czyli teraz kolej na zamach na spontaniczną zabawę”. Ale jeśli sądzicie, że to felieton jedynie o dzieciach, to pozwólcie, że wyprowadzę was z błędu. Bo zabawa, choć przypisywana głównie okresowi dzieciństwa i uznawana za jego fundamentalną część, powinna być obecna na wszystkich etapach rozwoju człowieka. Holenderski historyk i filozof kultury Johan Huizinga, autor wydanej w 1938 roku książki Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, twierdzi, że zabawa jest „najpierw i przede wszystkim swobodnym działaniem. Nakazana zabawa nie jest już zabawą, najwyżej może być poleconym odtworzeniem zabawy” (przeł. Maria Kurecka, Witold Wirpsza). Czy zatem swobodnie mówiąca i moderująca dziecięcą aktywność lalka Barbie nie stanowi jej zaprzeczenia? Kto tu kim się bawi?

Huizinga stawia ciekawą tezę, że zabawa jest starsza od kultury, bo bawić potrafią się nawet zwierzęta, które przecież kultury nie wykształciły. Twierdzi również, że człowiek nie wniósł do zabawy niczego nowego i wystarczy popatrzeć na młode psy, by zauważyć w ich igraszkach podstawowe elementy gry każdego gatunku – zapraszanie do niej innych osobników, przestrzeganie zasad, odgrywanie ról czy wyrażanie bezkresnej przyjemności. Poza kwestiami kulturotwórczymi swobodna aktywność ma więc też znaczenie społeczne: buduje wspólnotę, kształtuje role, wzmacnia relacje. Jesteśmy zdaniem Huizingi homo ludens – istotami bawiącymi się – a zabawa stanowi ważną część naszej tożsamości.

Ale czy w czasach wszechobecnej, łatwo dostępnej rozrywki ekranowej rzeczywiście mamy się w co bawić i potrafimy to robić? Holenderski filozof pisze, że zabawa jest „dobrowolną czynnością lub zajęciem wykonywanym w pewnych ustalonych granicach czasu i przestrzeni, według dobrowolnie przyjętych, lecz bezwarunkowo obowiązujących reguł, jest celem sama w sobie, towarzyszy jej zaś uczucie napięcia i radości oraz świadomość «odmienności» od «zwyczajnego» życia”. Czy nie brzmi to jak internet? Dobrowolnie wchodzę sobie na Instagram i moim celem jest, dajmy na to, skrolowanie. Ba, towarzyszy mi uczucie napięcia i radości, no i co jak co, ale gdy patrzę na ten idealny świat, to zdecydowanie mam poczucie przebywania w jakimś innym, odmiennym. Czy tym samym Huizinga w publikacji sprzed prawie 100 lat rozgrzeszył doomscrolling? Niekoniecznie.

Kiedy spędzam wolny czas, relaksując się skrolowaniem mediów społecznościowych, albo klikam w grę na ekranie telefonu, to czy nadal się bawię z innymi członkami stada, czy tylko z ich cyfrowymi sobowtórami, jak nazywa nasze internetowe alter ego Naomi Klein w swojej książce Doppelgänger. Podróż do lustrzanego świata? Jakie relacje, role społeczne czy też jaką wspólnotę mogę rzeczywiście zbudować na zabawie, w której wszyscy, owszem, udajemy, ale lepsze wersje siebie? I szczerze mówiąc, wcale nie mam pewności, że traktujemy tę fikcję niepoważnie. A nawet jeśli „bawimy się” w mediach społecznościowych oraz klikadłach w stylu Candy Crush Saga czy FarmVille, to czy jest to zabawa, czy tylko jej marny substytut, wyrób czekoladopodobny, szara Barbie z twardymi jak głaz nogami?

Przeczytaj też: Czy umiemy się bawić?

Jeśli przeszło wam przez myśl, że to temat marginalny, to nic bardziej błędnego. Psychoanalityk Donald Winnicott, podobnie zresztą jak wielu innych współczesnych psychologów, twierdzi, że zabawa w życiu osób dorosłych ma bardzo dobry wpływ na dobrostan psychiczny i społeczny. Jego zdaniem tylko w niej człowiek dorosły może być naprawdę kreatywny i odkrywać siebie, a sama umiejętność zabawy jest niezbędna do tego, by móc realnie uczestniczyć w kulturze, czyli słuchać muzyki, oglądać film czy sztukę teatralną, nie mówiąc o tańczeniu czy śpiewaniu. Zabawa pomaga nam redukować stres, pobudza wyobraźnię i nieszablonowe myślenie, a jeśli biorą w niej udział również inni – wzmacnia nasze więzi społeczne i relacje.

Zastanawiam się jednak, na ile jest dla nas jeszcze atrakcyjne uczestnictwo w zabawach dorosłych, takich jak kultura czy sport, skoro ekrany oferują nam tak wiele substytutów. Zamiast iść do kina, oglądam film na VOD; nie bawię się grami słownymi w rozmowie, a przeglądam memy na ulubionym profilu; nie idę tańczyć na koncercie – słucham muzyki w domu i oglądam klipy z występów na żywo.

A jeśli już się wybiorę pobawić, to rozpędzona przeciążeniem informacyjnym głowa może spłatać mi figla jak podczas ostatniej wizyty w operze. Otóż wybraliśmy się na Requiem Mozarta. Nie żebyśmy byli stałymi bywalcami tego typu miejsc, ale wykoncypowałam sobie, że zaznamy wysokich lotów zabawy, w eleganckich strojach zasiądziemy na widowni, by oddać się w ręce orkiestry i śpiewaków, jakby jutra miało nie być. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast osiągnąć stan zanurzenia w muzyce, moja głowa zaczęła operować jak ciężarówka wypełniona drobnymi przedmiotami w czasie silnego hamowania. Miałam wrażenie, jakby siła odśrodkowa zrzuciła na mnie wszystkie możliwe informacje, które ostatnio do mnie docierały. Pojawiały się i znikały w mojej głowie maile, rozmowy, wydarzenia w kalendarzu, rachunki do zapłacenia, listy zakupów, plany na wakacje. „Uspokój się, Mozart do ciebie przemawia z zaświatów” – rozpaczliwie próbowałam się przywołać do porządku, by skorzystać choć trochę z koncertu. Ale nic z tego nie wyszło. To znaczy – ja wyszłam, umordowana własnymi myślami. Bawić się też trzeba umieć i zastanawiam się, czy konsumując każdego dnia mnóstwo niepotrzebnych informacji, ukrytych często pod pozorem rozrywki, nie zatracam umiejętności prawdziwej zabawy: spontanicznej, pozwalającej się oderwać od rzeczywistości i gonitwy myśli.

Czy nie jest więc tak, że produkty i usługi w moim smartfonie tylko udają, że służą do zabawy lub – jeśli wolicie – do rozrywki, ale w rzeczywistości są do zabijania czasu? I że w efekcie zatracamy umiejętność zabawy? Przestajemy być homo ludens? Podczas aktywności przed ekranem nie mam szansy na realny kontakt z drugim człowiekiem ani przestrzeni na swobodną kreatywność, bo reguły gry proponuje mi dana platforma i jej algorytm. To nic innego jak huizingowska „nakazana zabawa” – odtwarzanie. Niby mam w ręku narzędzie, które wydaje się wspaniałe, a jednak jest z nim coś nie tak – jak z Barbie wyposażoną w AI, w którą żadne dziecko nigdy nie tchnie duszy, bo będzie fabrycznie zaprogramowana. Bierne przyswajanie ekranowej rozrywki podanej na tacy, niezostawiającej żadnej przestrzeni dla wyobraźni, może się skończyć jak u znajomej nastolatki, która przysłuchując się rozmowie swoich rówieśników o książkach, z rozbrajającą szczerością zapytała: „I co? Wy tak patrzycie na te litery na kartce i musicie sobie to wszystko sami wyobrazić?”.

Na drugą połowę wakacji życzę więc nam wszystkim jak najwięcej zabawy. Obyśmy jak najdłużej umieli sobie wyobrażać coś z samych liter na papierze, czasem tylko nucąc za bardem Wojciechem Młynarskim: „W co się bawić? W co się bawić?/ Daleka pora na pytanie to, czy bliska?/ Lecz w końcu przecież trzeba będzie je postawić,/ Chociaż na razie w oku tli się śmiechu iskra”.


Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.

Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.


Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00