
Masowe protesty, które na przełomie czerwca i lipca przetoczyły się przez czterdzieści trzy spośród czterdziestu siedmiu prowincji Kenii (łącznie ze stolicą kraju, Nairobi), badaczka afrykańskich ruchów społecznych Awino Okech nazwała bezprecedensowymi nie bez powodu. Nie chodziło przy tym o sam fakt wyjścia ludzi na ulicę. Kenia ma długą tradycję ulicznych protestów, jej obywatelki i obywatele nie wahali się korzystać ze swoich praw i publicznie wyrażać niezadowolenia z polityki rządzących. Nie chodziło również o to, że protesty były brutalnie tłumione przez policję. Kenijskie służby porządkowe oraz wojsko w przeszłości niejednokrotnie siłą rozpędzały demonstracje i poddawały demonstrantów represjom. Czerwcowe …
Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.
Dostęp online
wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu
9,99 / miesiąc
Prenumerata
co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu
16,99 / miesiąc
