Wersja audio
Sune Boye Riis wybrał się na przejażdżkę rowerową wraz z najmłodszym synem. Cieszył się promieniami słońca padającymi na pola i lasy w pobliżu ich domu na północ od Kopenhagi. Nagle przyszło mu do głowy, że coś jest nie w porządku. A dokładniej: że czegoś brakuje.
Było lato. Znajdował się na wsi, jechał szybko. Ale, co dziwne, nie zjadał żadnych owadów.
Na chwilę przeniósł się do dzieciństwa spędzonego na duńskiej wyspie Lolland na Morzu Bałtyckim. Wtedy podczas letnich wypraw rowerowych zamykał usta, by przebić się przez chmary insektów, a i tak sporo ich połykał. Kiedy, wspominał, rodzice zabierali go gdzieś samochodem, przednia szyba często była tak upstrzona owadzimi zwłokami, że prawie nic nie było przez nią widać. Ale w tej chwili to wszystko wydawało się odległą przeszłością. Riis nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio był zmuszony zmywać owady z szyby auta. Zaczął się nawet zastanawiać, czy producenci samochodów nie wynaleźli przypadkiem jakiejś wymyślnej powłoki odstraszającej insekty. Ale ta nieobecność – co uświadomił sobie teraz z pewnym zaniepokojeniem – wydawała się wszechobecna. Gdzie zniknęły wszystkie te owady? Kiedy? I dlaczego tego nie zauważył?
Może kiedy jeździłem rowerem i łykałem tyle owadów, nie bardzo mi się to podobało, ale z perspektywy czasu mam wrażenie, że każdy powinien tego doświadczyć.
Riis patrzył, jak jego syn mknie rowerem przez ten piękny dzień, nie połykając owadów. Uderzyła go nostalgiczna myśl – że w dzieciństwie chłopca brakować będzie tego szczególnego doświadczenia. Dziwne, przyznał, czuć melancholię z takiego powodu. Ale nie mógł się pozbyć poczucia straty. – To chyba ludzka rzecz sądzić, że w dzieciństwie wszystko było lepsze – stwierdził. – Może kiedy jeździłem rowerem i łykałem tyle owadów, nie bardzo mi się to podobało, ale z perspektywy czasu mam wrażenie, że każdy powinien tego doświadczyć.
Z Riisem, patykowatym nauczycielem przedmiotów ścisłych w szkole średniej, spotkałam się w gorący, czerwcowy dzień. Martwił się, że nie napisał jeszcze przemowy na wieczorną uroczystość wręczania świadectw ukończenia szkoły, ale najpierw musiał coś jeszcze zrobić. Wyciągnął z garażu wielką siatkę na owady, podjechał do najbliższego skrzyżowania i zatrzymał się, żeby przymocować ją do dachu samochodu. Siatka z cienkiego białego drutu, podtrzymywana przez znajdujący się z przodu maszt namiotowy, była długości samochodu i zwężała się ku małej, zdejmowanej torebce z tyłu. Mijający go na pełnym gazie kierowcy wykręcali głowy, by na to popatrzeć. Riis nerwowo rozglądał się po okolicy, dopasowując paski do ustrojstwa. – Nie jest to całkowicie zgodne z prawem – wyjaśnił – ale cóż, dla dobra nauki…
Nie potrafił przestać myśleć o owadach, które zniknęły. …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w listopadowym numerze „The New York Times Magazine” pt. The Insect Apocalypse Is Here. What does it mean for the rest of life on Earth? © 2018 The New York Times.