Wersja audio
Na końcu świata, mniej więcej w połowie drogi między Australią a Hawajami, leży wyspa Nauru. Gdy w 1798 roku natknął się na nią brytyjski wielorybnik John Fearn, ujęty jej tropikalnym pięknem i życzliwością mieszkańców nadał jej po prostu nazwę „Wyspy Przyjemnej”. Przez kolejne dekady wysepka dawała schronienie dezerterom z brytyjskiej marynarki i piratom różnych narodowości. W obieg światowej gospodarki została na dobre włączona sto lat później, kiedy na jej niewielkiej powierzchni odkryto bogate złoża fosforytów, czyli skał używanych do produkcji nawozów. Pojawiły się one na wyspie prawdopodobnie dzięki tropikalnemu ptactwu, które zostawiało na niej bogate w fosfor odchody. Zniknęły zaś dzięki kilku korporacjom, które w poprzednim wieku zmieniły niemal całą powierzchnię wyspy w kopalnię odkrywkową. To, co siłami natury powstawało przez milenia, przemysł wydobywczy wyeksploatował w ciągu kilku dekad. Dziś fosforytów na Nauru prawie już nie ma, jest za to księżycowy krajobraz i wspomnienie po spektakularnym bogactwie.
Na przełomie lat 60. i 70. wyspiarze mieli najwyższy na świecie dochód krajowy na głowę. Na dziesięć tysięcy mieszkańców spłynął deszcz pieniędzy. Niektórzy jednodolarówkami tapetowali mieszkania, inni używali ich zamiast papieru toaletowego. Gazety z całego świata opisywały historię komendanta lokalnej policji, który na wyspę posiadającą zaledwie jedną asfaltową drogę sprowadził żółte lamborghini tylko po to, by przekonać się, że tusza nie pozwala mu zmieścić się za kółkiem. Otyłość okazała się zresztą symptomem poważnych problemów zdrowotnych wielu mieszkańców, ponieważ coraz więcej z nich zaczęło chorować na cukrzycę. Pieniądze, które nie zostały przejedzone, roztrwoniono w nietrafionych inwestycjach. W końcu fosforytu było już tak mało, że jego wydobycie stało się nieopłacalne, a Nauru zostało z trzema tysiącami cukrzyków, zniszczoną powierzchnią i olbrzymimi długami.
Aby wydostać się z finansowych tarapatów, najmniejsza republika świata wynalazła dla siebie nowe powołanie. Zamiast oferować schronienie wędrownemu ptactwu, wyspiarze postawili na migrujący kapitał, a Nauru …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w październikowym wydaniu miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (10/1018) pod tytułem "Na końcu świata".