Wersja audio
Jak wygląda typowa sobota…
– Możesz mnie nazywać bezdzietną lambadziarą, lubię to określenie.
– Więc jak wygląda sobota bezdzietnej lambadziary?
Żartujemy, że Joanna leży w łóżku do dziesiątej, potem przenosi się do wanny, gdzie spędza długie godziny w pianie i wonnościach, sącząc idealnie schłodzone prosecco. I tylko dolewa gorącej wody. Tak mija dzień, potem kolejne – na konsumowaniu ulotnych przyjemności.
– Czasem mi się wydaje, że tak nas widzi społeczeństwo. Egoistki, które grają tylko na siebie.
Jednak sobotni poranek trzydziestotrzyletniej Joanny wygląda bardziej prozaicznie: zwykle wstaje wcześnie, razem z partnerem jadą na budowę, pracują do późna. Budują dom. Zatrudniają pracowników, ale sporo robią sami. Niekiedy znajomi pytają, dlaczego tak duży metraż, działka taka duża, skoro nie mają dzieci i ich nie planują. Tylko dla dwojga?
– Odpowiadam, że nawet bez dzieci chcę się cieszyć przestrzenią, lasem, śpiewem ptaków. Kiedy jestem na budowie, chłonę spokój i nawet przez myśl mi nie przechodzi, że tupot małych stópek wzbogaciłby tę sielankę.
Pytania o dziecko Joanna obraca w żart.
– Odpowiadam, że mam czternastoletnią córkę Krysię i pokazuję w telefonie zdjęcie mojego konia. Koń nazywa się Kryza. Nie wszyscy podchwytują ten żart – mówi.
Joannę cieszy to, że kobiety wreszcie mogą decydować, czy chcą, czy nie chcą mieć dzieci.
– Wcześniej mężczyźni mogli wybierać najlepsze kąski ze szwedzkiego stołu życia, a kobiety miały wydzielony tylko mały stolik w kącie sali i jedno danie do wyboru: macierzyństwo. Teraz ten stół jest wspólny.
Joanna wybrała z niego wolność od dzieci.
Niedzietność w języku
Co polszczyzna może zaoferować osobie niedzietnej z wyboru? Pod hasłem „bezdzietny” w Słowniku języka polskiego PWN znajduje się jedynie skąpe wyjaśnienie: „niemający potomstwa”. Jednak wśród części osób wolnych od dzieci słowo „bezdzietny” wzbudza mieszane uczucia.
– Jeszcze nie potrafimy mówić o niedzietności. Brakuje nam adekwatnego języka – mówi Edyta Broda, redaktorka, autorka popularnego bloga o niedzietności z wyboru Bezdzietnik.pl, który prowadzi od 2018 roku. – Ci, którzy nie mają i nie planują dzieci, coraz częściej nie chcą mówić o sobie jako o „bezdzietnych”. Przedrostek „bez-” sugeruje brak czegoś, pustkę. Tym słowem przez lata określaliśmy osoby, które nie mogły mieć dzieci z przyczyn losowych, na przykład były niepłodne, i dla nich faktycznie brak potomstwa jest bolesnym doświadczeniem.
„Niedzietność z wyboru” ma w sobie więcej pozytywności, wyraża pragnienie nieposiadania dziecka. W facebookowej grupie „Nie chcę mieć dzieci – grupa dla kobiet bezdzietnych z wyboru”, w czasie pisania tego reportażu liczącej 8 tysięcy osób, opublikowałam post, w którym zapytałam, jakim słowem chcą być określane członkinie grupy i z czym kojarzy im się niedzietność.
Magdalena: „Bezdzietna. I nie jako bez dzieci i płacz, ale raczej bez problemów, wydatków i wszelkich czynności związanych z posiadaniem dzieci”. Nina: „Nie mam problemu ze słowem «bezdzietna». Przedrostek «bez» wyraża dla mnie stan wolności od całego mnóstwa irytujących kłopotów”. Aleksandra: „Bardzo polubiłam «niedzietność» i używam na równi z «bezdzietnością» (która z kolei nie kojarzy mi się z żadnym brakiem). «Bezdzietną lambadziarę» uwielbiam. Do tego jestem po prostu antynatalistką [antynatalizm to filozoficzne stanowisko zakładające, że prokreacja jest moralnie zła, ponieważ powołuje do życia istoty, zmuszając je do egzystowania w świecie pełnym cierpienia, przeludnionym, mierzącym się ze skutkami zmian klimatu, w którym największym szkodnikiem jest człowiek – przyp. E.P.]. Lubimy też mówić o «kocicielstwie» i «kocierzyństwie» oraz o naszej szczęśliwej «rodzinie wielokotnej»”. Nina: „Mówię, że jestem «dzieciowolna», jeśli akurat nie chcę użyć anglojęzycznego określenia albo klasycznej «bezdzietnej lambadziary», ale też odczuwam brak idealnego określenia”.
„Nierozmnóżka doskonała”, „tetrasceptyczka”, „pieluchoniezależność”, „dzieciobraki”, „prokreosceptycy”, „dywersanci 500+” [obecnie świadczenie wychowawcze na dziecko wynosi nie 500, lecz 800 złotych – przyp. red.], „bobofobia”, „dziewolność”, „nierozmnażalność”, „babyluz”, „adzietność” – to tylko część długiej listy określeń wymyślonych przez czytelniczki i czytelników bloga Bezdzietnik.pl w konkursie zorganizowanym przez Edytę Brodę w 2018 roku z okazji Międzynarodowego Dnia bez Dziecka (International Childfree Day), który wypada 1 sierpnia. Święto zostało …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Reportaż ukazał się w grudniowym numerze magazynu (12/2024) pod tytułem Wolne od dzieci.
Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.