Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Read and listen without limits. Log in or take advantage of our offer

Listy z cyfrowego roju

O wspólnej wiosce i groźbie szkolnej toalety

POSŁUCHAJ

Rysunek Anna Głąbicka

Mój synek tuptał za nauczycielką niepewnym krokiem. Był to mój kolejny Dzień Matki w przedszkolu, więc już wiedziałam, że najważniejsze to złowić spojrzenie dziecka, gdy wchodzi na salę. Za każdym razem odbywa się ten sam rytuał: napięcie, kontakt wzrokowy, głęboki oddech ulgi. Mama przyszła. Kaczuszki ustawiły się na swoich miejscach, zaczęło się przedstawienie.

Któregoś razu wyobraziłam sobie, jak czują się dzieci, które podczas występu zamiast twarzy rodziców widzą przed sobą las smartfonów. Od tamtej pory nie nagrywam przedstawień moich dzieci. Zawsze uważnie się im przyglądam, aby miały pewność, że niczego nie przegapię. No dobra, przyznam się: obserwuję z pewnym niesmakiem innych rodziców, których pociechy widzą ze sceny telefony zamiast wzroku swoich bliskich. Ludzie, miejcie serce i patrzajcie w serce! Tak było i tym razem. Ale mój syn dość szybko zaczął sygnalizować mi swoje niezadowolenie. Próbowałam różnymi sposobami uspokoić ewidentnie narastającego focha, by jakoś dotrwał do końca przedstawienia. Kiedy wreszcie podeszłam mu pogratulować, wypalił rozżalony: „Dlaczego nie nagrywałaś mnie tak jak inni rodzice?!”.

Przyznacie, że to prawdziwa ironia losu. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że chciałam go oglądać, a nie nagrywać. Rozumiałam doskonale, co właśnie zaszło: oto moje czteroletnie dziecko zdążyło już zauważyć pewną regułę panującą w społeczności, w której żyje – jeśli coś jest ważne, to zostaje uwiecznione za pomocą smartfona. Analogicznie brak uwieczniania równa się unieważnieniu. I nie ma znaczenia, że mama i tata tak nie postępują. Liczy się także to, co dziecko widzi poza domem. Bo chociaż żyjemy w czasach, które zaskakują możliwościami nowych technologii, nadal jesteśmy gatunkiem Homo sapiens i nasze dzieci wychowuje cała wioska.

Ludzkie dzieci nie różnią się pod tym względem od innych młodych ssaków: obserwują zachowania stada i naśladują te, które są w grupie akceptowane, często powtarzane lub nagradzane. Mówi o tym między innymi teoria społecznego uczenia się Alberta Bandury. Badacz wykazał, że ludzie uczą się określonego postępowania nie tylko dzięki metodzie prób i błędów, ale także poprzez obserwowanie, jak zachowują się inne osoby i jakie niesie to za sobą konsekwencje. Motywację do podjęcia danego działania wzmacnia przede wszystkim spodziewana nagroda lub możliwość uniknięcia kary.

W 1961 roku Bandura przeprowadził kontrowersyjny eksperyment z lalką Bobo. Dzieci obserwowały agresywne zachowanie dorosłych wobec kukły, a następnie, gdy zostały wpuszczone do pomieszczenia z lalką, same zaczęły być wobec niej agresywne. W mojej książce Wychowanie przy ekranie opisuję sytuację, gdy podczas zajęć z uczniami szkoły podstawowej na pytanie o to, czym jest hejt, wśród odpowiedzi po raz kolejny pojawił się przykład znanej polskiej restauratorki. Szybko połączyłam kropki: dzieci widzą, że rodzice w swoim ulubionym medium (telewizji) oglądają program, którego bohaterka doprowadza innych do sytuacji stresujących i w którym pojawia się przemoc (werbalna, a czasami także fizyczna). Dla dzieci to nie jest konwencja programu, tylko prosta obserwacja: takie zachowanie jest hejtem, ale przynosi bohaterce popularność i pieniądze (nagrodę). Pomyślałam wtedy, że przecież dzieci i młodzież nie robią nic, czego nie robiliby dorośli, heheszkując przy Kuchennych rewolucjach czy Hell’s Kitchen: na YouTubie oglądają osoby, które popularność i pieniądze zdobyły na przedstawianiu krzywdzenia innych (patostreaming). Jak głosi słynny mem: They’re the same picture.

Ciekawe światło na teorię społecznego uczenia się rzucili w 2010 roku psycholożka Lydia M. Hopper i jej zespół prowadzący badania nad tak zwanymi łańcuchami dyfuzji. Ich eksperymenty pokazały, że dzieci mogą przekazywać rówieśnikom zachowania zaobserwowane u dorosłych i są zdolne do wiernego odtworzenia tych zachowań nawet przez wiele „ogniw” w łańcuchu. Przypomniało mi to komentarz mojej nastoletniej córki, gdy przechodząc obok mnie i męża, który zwrócił mi uwagę, że użyłam przekleństwa przy dzieciach, rzuciła od niechcenia: „Spoko, mamo, nie takie rzeczy słyszę w szkolnej toalecie”. 

Przeczytaj też: Rodzicielstwo. Smoki, lęk i trwoga

Od tamtej pory powtarzam rodzicom, że nie wystarczy samo wprowadzenie we własnym domu wzorowej higieny cyfrowej. Jeśli inni rodzice nie stosują tych samych zasad, to nasze dziecko prawdopodobnie i tak załapie się na seans patostreamingu lub pornografii w szkolnej świątyni wolności wszelakich, czyli WC. Potwierdzają to zresztą badania Państwowego Instytutu Badawczego NASK przedstawione w raporcie Nastolatki wobec pornografii cyfrowej. Trajektorie użytkowania: prawie co piąty ankietowany w wieku 12–16 lat miał swój pierwszy kontakt z treściami o charakterze seksualnym przed ukończeniem dziesiątego roku życia i często dochodziło do niego na urządzeniach ekranowych koleżanki lub kolegi. To zresztą ciekawy fakt w połączeniu z danymi z raportu Internet dzieci, w którym wykazaliśmy, że gdy w narzędziach analitycznych firmy Gemius widzimy dane o liczbie urządzeń małoletnich, na których oglądana jest pornografia, to tak naprawdę nie wiemy, ile osób miało z nią styczność. Liczba 51 procent badanych w wieku 7–14 lat, którzy mieli kontakt z pornografią, jest więc równa realnej liczbie dzieci w tym wieku, które się z takimi treściami zetknęły, lub od niej mniejsza.

Jeśli inni rodzice nie stosują tych samych zasad, to nasze dziecko prawdopodobnie i tak załapie się na seans patostreamingu lub pornografii w szkolnej świątyni wolności wszelakich, czyli WC.

Podczas ostatnich miesięcy minionego roku szkolnego uczestniczyłam w wielu wykładach i debatach dotyczących sposobów na uporanie się z problemami wynikającymi ze zbyt wczesnej inicjacji cyfrowej dzieci. Im więcej niepokojących danych o szkodliwych treściach i krzywdzeniu w internecie napływa do debaty publicznej, tym większe jest oczekiwanie cudownego rozwiązania, które uzdrowi sytuację. O jedno magiczne zaklęcie pytają wszyscy: dziennikarze, politycy, zatroskani rodzice. Czy nałożyć obowiązki na firmy technologiczne, czy na szkoły? Zakazywać czy edukować? Odpowiedź może być dla wielu mało zadowalająca: musimy naprawić wiele rzeczy naraz. Nałożyć obowiązki na firmy technologiczne, uczyć właściwych zachowań w miejscach edukacji. Trzeba wprowadzić w szkole zasadę nienoszenia przy sobie telefonu, ale także wyjaśnić dzieciom, rodzicom i nauczycielom, jaki jest jej sens. Przede wszystkim jednak musimy zmienić kulturę całej wioski, a to już jest zadanie dla każdego jej mieszkańca.

Pod koniec roku szkolnego otrzymałam 
wiadomość od mojej czytelniczki z Krakowa, która opisała, jak sytuację „smartfonowej widowni” rozwiązało jej przedszkole. Otóż przed występem dzieci dyrektorka przedszkola poinformowała, że na sali obecna będzie osoba robiąca zdjęcia, a rodzice proszeni są o niewyciąganie smartfonów. I jeśli czytający to ojcowie i matki poczuli właśnie cichy jęk FOMO w trzewiach, to zachęcam do szczerej konfrontacji: konia z rzędem temu, kto więcej niż raz obejrzał te setki zdjęć i tasiemce wideo ze szkolnych przedstawień. Wyobraźmy sobie więc, że na koniec tej historii Krystyna Czubówna jedynym w swoim rodzaju głosem czyta: „Małe osobniki obserwują, jak samica człowieka odkłada smartfon i na wiele godzin oddaje się kąpielom w pobliskim wodopoju z innymi członkami stada”. Ziszczenia takiego scenariusza życzę z okazji rozpoczętego lata całej naszej wiosce.

Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.

Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.


Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00