Wersja audio

Rysunek Anna Głąbicka
Najważniejszym narzędziem samopomocy w mojej apteczce jest buddyzm. To filtr, przez który od wielu lat doświadczam świata. Każdego dnia medytuję i recytuję mantry. Wkładam w nie przeróżne intencje, które później zaczynają rezonować. W buddyzmie mantra jest jak echo: nie powtarzasz jej sam, dostrajasz się do fali wszystkich głosów, które wypowiadały ją przed tobą przez tysiące lat. W tej kolektywności doświadczeń jest dla mnie coś pokrzepiającego.
Buddyzm nie uznaje stagnacji, a ciało traktuje jak iluzję. Świadomość tej nietrwałości – uznanie za pewnik jedynie ciągłej zmiany – pomogła mi stać się bardziej wyrozumiałym wobec mojego procesu twórczego. Dzięki temu łatwiej mi dziś pogodzić się z tym, że nie mam nad wszystkim całkowitej kontroli. Wiem, że czasem muszę zwyczajnie odpuścić. Zwłaszcza gdy słyszę od wydawcy, że nie będzie już żadnych poprawek do książki, a dodanie tego jednego przecinka więcej będzie musiało poczekać do kolejnego wydania.
Buddyzm nie uznaje stagnacji, a ciało traktuje jak iluzję.
Praktykując buddyzm, nauczyłem się też uważności, nie tylko wobec siebie, lecz także tego, co wokół mnie. Tym samym zdałem sobie sprawę, że realizacja potrzeb duchowych jest dla wielu osób prawdziwym wyzwaniem. Moje pokolenie zaczęło upatrywać spełnienia w technologii. Problem w tym, że nie sprostała ona pokładanym w niej nadziejom – nie zażegnała społecznych lęków, nie stała się też odpowiedzią na indywidualne emocjonalne kryzysy. Kiedyś byliśmy kapitałem w fabryce, w zdigitalizowanej rzeczywistości staliśmy się towarem. Dziś często nawet nie zauważamy, gdy ktoś zarabia na naszej uwadze.
Technologia nie jest jedyną pułapką na drodze do wewnętrznego rozwoju. Duchowość od zawsze stanowiła przedmiot kulturowych zawłaszczeń. W Stanach każda próba jej eksplorowania w kontrze do chrześcijaństwa była albo obśmiana przez lewicę, albo skomercjalizowana przez tych, którzy w ludzkiej potrzebie poszukiwania sensu upatrywali sposobu na wzbogacenie się. W latach 80. roiło się od teleewangelistów; teraz ich miejsce zajęli przeróżni coachowie, trenerzy wellbeingu i domorośli nauczyciele jogi. I jak to bywa w biznesie, poprzeczka nieustannie się podnosi: „jeszcze jeden kurs i będziesz szczęśliwy”. Tylko co, jeśli obiecana nirwana nie nadchodzi?
Pocieszenia upatruję w filozofii Ludwiga Wittgensteina. Mówił on, że znaczenie słów nie mieści się w słownikowej definicji, a wynika z ich użycia. To samo dotyczy miejsc. Skoro kryzys wiary doprowadził do pustych kościołów, dlaczego nie spróbować zrewidować ich funkcji? Przecież dokładnie to czynił Kościół katolicki z miejscami kultu pogańskiego w starożytnym Rzymie. Podobnie stało się w mojej okolicy, gdzie grupa Straight edge [subkultura w obrębie hardcore punku, której członkowie wyrzekają się nihilizmu i korzystania z używek – przyp. red.] przekształciła dawną świątynię w salę koncertową. Dzięki temu ponownie zaczęła ona funkcjonować jako przestrzeń wspólnoty. W końcu muzyka na żywo może być doświadczeniem równie głębokim jak modlitwa.
Kluczem do zmiany jest dla mnie również dowartościowanie znaczenia nie-miejsc, czyli według francuskiego antropologa kulturowego Marca Augé takich przestrzeni, jak hotele, lotniska, czy sklepy, które w przeciwieństwie do świątyń są pozbawione historii i nie mają społecznotwórczego charakteru. Nie zgadzam się z nim, uważam to podejście za bardzo elitarne. Sam pamiętam poruszenie, które towarzyszyło mi i mojej ciotce, kiedy odbierałem ją z lotniska, gdy przyleciała do Stanów po tym, jak przez 40 lat nie mogła opuścić Wietnamu. To przykład tego, że emocje przeżywane w takich nie-miejscach bywają potężne. Taka ciągłość oddolnych reinterpretacji daje mi najwięcej nadziei i jako humanistę najbardziej mnie ekscytuje. A staje się możliwa właśnie dzięki uważności, która jest dziś być może jedynym wiarygodnym kompasem na drodze do dobrego życia.
Rozmawiał i przełożył Mateusz Roesler
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.