Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Czytaj

Dlaczego dzieci są niemile widziane w przestrzeni publicznej?

zdjęcie PATRICK FORE / UNSPLASH
Dziecko w miejscu publicznym traktowane jest jako złośliwość, którą jego rodzice czynią społeczeństwu, nie jako jego członek, który z racji warunków – w tym wypadku młodego wieku – wymaga specjalnego traktowania i życzliwości. Publikujemy przedpremierowy fragment książki „Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci” Michała R. Wiśniewskiego.

W lipcu 2019 roku „Wysokie Obcasy” podzieliły się na Facebooku linkiem do poradnikowego artykułu Dziecko samolocie nie musi być koszmarem dla podróżujących. Przygotuj się na urlop z niemowlakiem. Cytuję niektóre komentarze (pisownia oryginalna): „Usadzenie między rodzicami z niemowlętami w samolocie to najlepszy środek antykoncepcyjny”, „Powiedzcie to madkom które nie potrafią uciszyć swojego bombelka w samolocie przez 12 godzin”, „Dziecko w samolocie nie musi być koszmarem jeśli nie zabierzesz go ze sobą. Serio nie róbcie tego”, „Dziecko w samolocie po prostu jest koszmarem. Szczególnie jak w samolocie są 3 niemowlaki. Powinni zwracać za bilety”, „Słuchawki wyciszające? Dlaczego mamy wydawać dodatkowe pieniądze tylko dlatego, że ktoś postanowił się rozmnożyć i przyniósł tego owoc na pokład?”, „Wystarczy, aby ludzie zaczęli swoje dzieci wychowywać zamiast hodować. Myślę, że nikt nie ma problemu z sama obecnością dzieci, kiedy te zachowują się w odpowiedni sposób. Czymś innym jest jednak obecność bachorów”.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


W historiach o dzieciach terroryzujących pasażerów jest zawsze wiele nieścisłości – z połączenia sumy anegdot powstaje mały potwór, który przez dziesięć godzin lotu płacze jak niemowlę, a jednocześnie jest tak duży, że kopie w fotel przed sobą albo biega po samolocie; podli rodzice to oczywiście ignorują, chociaż co ciekawe w tych historiach występują czasem „grzeczne dzieci” – z innych krajów albo po prostu „moje”. Nawet bycie rodzicem nie gwarantuje zajęcia prodziecięcej postawy; to w końcu dobra okazja, żeby poczuć się lepiej na tle nieudolnych opiekunów; przecież właśnie po to wymyślono tę internetową agorę.

Zdumiewa mnie brak nie tyle empatii (skoro latam i się tym stresuję, to chyba umiem sobie wyobrazić, że stresuje się dziecko) przy jednoczesnym wymaganiu empatii dla siebie („moje biedne uszy!”), ile solidarności. Dziecko w miejscu publicznym traktowane jest jako złośliwość, którą jego rodzice czynią społeczeństwu, nie jako jego członek, który z racji warunków – w tym wypadku młodego wieku – wymaga specjalnego traktowania i życzliwości.

Podobne emocje wzbudzają dzieci w restauracjach. Temat został nagłośniony medialnie po tym, jak właściciele lokalu postanowili nie wpuszczać do niego dzieci. Bo brudzą i hałasują. Cóż, jestem pisarzem, więc dużo czasu spędzam w różnych knajpach, kawiarniach oraz innych lokalach. Chodzę tam, żeby nie gadać na głos do siebie albo roomby. Kawiarniany gwar jest dla mnie czymś niesłyszalnym – czy chodzi o rozmawiających ludzi, maszyny do robienia kawy czy płaczące dzieci. Te ostatnie zresztą spotykam niezwykle rzadko, bo w Polsce rzadko ktoś zabiera maluszki do kawiarni.

Ciekawe dlaczego. Kiedy pojawi się jakiś niemowlak i zacznie płakać, nie zwracam na niego uwagi. Ot, tylko kolejny dźwięk w pejzażu miejsca. Pozostaję czujny ewolucyjnie – gdy słyszę płacz, sprawdzam, o co chodzi. Zwykle okazuje się, że płacze dziecko, którym ktoś się już zajmuje, więc to nie mój problem. Mogę wrócić do pisania o tym, że Polacy nienawidzą dzieci. Czasem idę na frytki i nieskończoną dolewkę pepsi do burgerowni albo kurczakowni, gdzie dzieci jest bardzo dużo – i nadal nie ma problemu. Nie tylko dla mnie. Zwłaszcza w Królu Kotletów lubią przesiadywać różni agenci świadczący usługi dla ludu, czasem nawet umawiają się tam z klientami.

Może to sprawa klasowa – na obecność najmłodszych narzekają garniturowcy, którzy przychodzą do kawiarni na lunche biznesowe, a nie do baru z hamburgerami po poranną kawę w promocji za pięć złotych. Dziwi mnie normalizacja tego narzekania. Społeczeństwo jest gotowe uznać, że w knajpie nie powinna przebywać młoda istota ludzka, ale mało kogo dziwi, że jest miejsce, w którym praktycznie za darmo (tj. wpisanie w koszta) objadają się przeróżni biznesmeni i menadżerowie. A przecież to gotowy konflikt klasowy: szeregowy pracownik korporacji je bułę od Pana Kanapki albo twarożek prosto z pudełka. Dzieciofobia służy jego przysłonięciu.

Przeczytaj też: Gdy dziecko dźwiga zbyt duży ciężar

Polskie społeczeństwo jest niemiłe, w przeciwieństwie na przykład do szwedzkiego. Systemowe zaopiekowanie się rodzicami i maluchami to jedno, zupełniej inna sprawa to codzienne drobiazgi. Podczas pobytu w tym kraju byłem wielokrotnie świadkiem różnych altruistycznych zachowań wobec obcych dzieci – od przytrzymania drzwi, żeby swobodnie wjechał wózek po wyrozumiałość i uśmiech, gdy osoba dziecięca niechcący wpadła hulajnogą na osobę dorosłą. Co by było, gdyby ktoś tam chciał zbanować dzieci z knajpy?

Do takiego incydentu doszło w 2013 roku, cztery lata przed moim pobytem. Właściciel sieciowej kawiarni postanowił zakazać wstępu dzieciom, chociaż musiał się liczyć z oskarżeniami o dyskryminację – i utratą dzieciatych klientów. Przyznał przy tym, że tylko dziesięć procent rodzin zachowywało się w niepożądany sposób – zakładało, że dziećmi zajmie się obsługa albo uważało, że dzieci zachowują się w porządku. Portal The Local Sweden relacjonował dyskusję, jaka przetoczyła się przez kraj. Eksperci zajmujący się wychowaniem dzieci, podobnie jak reszta obywateli, nie byli zgodni, jak rozwiązać ten problem. „Myślę, że zabieranie dzieci ze sobą wszędzie jest złe” – stwierdził Hugo Lagercrantz, profesor pediatrii. Uważał, że szwedzcy rodzice mają wysoki poziom tolerancji na złe zachowanie.

Natomiast innego zdania był Lars H. Gustafsson, pediatra i autor książek o wychowaniu dzieci przy poszanowaniu ich praw: „Jeśli dzieci biegają po kawiarni z nudów, inni dorośli mogą się nimi zająć i rozmawiać z nimi, zamiast tylko siedzieć i robić zirytowane miny”. Uznał, że problemem jest emisja brytyjskiej Superniani, która wzmocniła backlashspowodowany wyraźniejszym dostrzeganiem dzieci w przestrzeni publicznej. Tymczasem wyjściem powinno być wspieranie rodziców – gdy na przykład dziecko wpada w złość w sklepie i opiekun musi je wynieść, można mu pomóc wyprowadzić wózek.

To coś, co odróżnia szwedzką dyskusję od polskiej. W naszej udział wzięli prawnicy, przypominający o zakazie dyskryminacji, mówiło się o prawie rodziców do przyjścia z dziećmi, ale zabrakło takiego głosu, który by właśnie przypomniał, że żyjemy w społeczeństwie i dzieci są jego elementem, a nie tylko problemem rodziców. Widziałem to podejście na własne oczy – w Sztokholmie na obecność dzieci w przestrzeni publicznej nikt nie reagował z niechęcią. Wręcz przeciwnie, reagowano z życzliwością, która wcale nie była zarezerwowana dla każdego.

Sam staram się o tym szwedzkim podejściu pamiętać, zwłaszcza że wcale nie wymaga nawet dużego zaangażowania. Na przykład zwróciłem uwagę na brzdąca, który strasznie się nudził w dziecięcym foteliku w Burger Kingu w czasie, gdy jego rodzice składali zamówienie. Widziałem, że zaraz przeważą negatywne emocje, więc zacząłem się do niego uśmiechać i robić głupie miny. Kryzys zażegnany. Nie kosztowało mnie to absolutnie nic.

Chcesz pomóc? Przytrzymaj drzwi. Powstrzymaj się od wzdychania. Nie opowiadaj anegdotek o „histerycznych” dzieciach na Facebooku ani nigdzie indziej.

Ważne jest tylko, żeby nie przekraczać granicy – celują w tym zwłaszcza starsze panie, które na widok dziecka w jakimś emocjonalnym kryzysie podejmują próby uspokajania go albo strofowania. To nigdy nie działa; nie wolno wpychać się z buciorami w sytuację, której nie rozumiemy, do osoby, której nie znamy. Chcesz pomóc? Przytrzymaj drzwi. Powstrzymaj się od wzdychania. Nie opowiadaj anegdotek o „histerycznych” dzieciach na Facebooku ani nigdzie indziej.

Strefa ciszy

O tym, że „strefa ciszy” nie musi być przedstawiana jako antydziecięca, świadczą ciche wagony w pendolino. Oficjalna narracja skupia się na osobach dorosłych: „Osoby, które wybiorą podróż w strefie, powinny zachować ciszę. W wyjątkowych przypadkach można mówić szeptem. Jeśli ktoś chciałby porozmawiać przez telefon, należy wyjść na korytarz. Osoby, które chcą słuchać muzyki, powinny robić to na słuchawkach.

Ludzie korzystający z laptopa powinni wyłączyć dźwięk na początku podróży” – wypowiadała się przedstawicielka PKP w Radiu Kraków. Pod postem z 5 sierpnia 2022 roku na Facebooku, gdzie PKP Intercity ogłosiło rozszerzenie usługi także poza pendolino, już tak wesoło nie jest: „Super, bez bombelków i madek”, cieszą się użytkownicy, „Jeszcze brakuje znaku zakaz wstępu dla dzieci”.

Przeczytaj też: O! O! Po co tyle hałasu

Musimy zrozumieć, że żyjemy w społeczeństwie i ono nigdy nie będzie ciche. Wynotowałem sobie źródła ludzkiego hałasu, które ostatnio napotkałem. Para pijanych facetów, z których jeden bekał w pięciominutowych interwałach, a drugi zasnął z nosem we frytkach i trzeba było go wynosić z wielkim ambarasem. Starsza kobieta, która nie dość, że rozmawiała przez komórkę w roku pańskim 2022, to jeszcze chodziła po całej kawiarni, jakby to był dyrektorski gabinet. O samolotach czarterowych wracających z all-inclusive nawet nie wspominam – zestresowane pod sufit matki pilnują, żeby dzieci siedziały cicho, tymczasem nawalone wieprze (ups, znowu dehumanizuję) robią harmider. Mogę tak długo.

Prawo do bycia głośnym ma ten, którego po prostu nikt nie uciszy.

Prawo do bycia głośnym ma ten, którego po prostu nikt nie uciszy. Siedziałem raz z dwiema koleżankami w ogródku piwnym, zrobiło się wesolutko, tośmy się głośno śmiali. Wtem podszedł do nas typek ze stolika obok: „Bardzo się cieszę, że się dobrze bawicie, ale nie słyszę własnych myśli”. Zbiło to nas z pantałyku i się uciszyliśmy, ale nie uszło mojej uwadze, że po drugiej stronie siedziała banda dryblasów równie głośnych. Nie wiem, może ów myśliciel (cały wieczór spędził na mansplainowaniu czegoś swojej towarzyszce) był uczulony jedynie na wysokie rejestry dziewczęcego śmiechu, a może po prostu bał się, że od tamtych może dostać w ryj. Nigdy się nie dowiemy.

Cisza jest narzędziem wykluczenia. Widać to w społeczeństwach z silnym podziałem klasowym (Wielka Brytania) i rasowym (Stany Zjednoczone), łatwo więc prześledzić ten mechanizm na poniższych przykładach.

Cisza jest biała i bogata. Zgodnie z prawem w Londynie na lokale komunalne musi być przekazywana część mieszkań także w prestiżowych apartamentowcach. W jednym z takich kompleksów zwanym One Tower Bridge wprowadzono zakaz wstępu dzieci do ogrodów i zabaw na wewnętrznych uliczkach. Nie chodziło wcale o ciszę – bogate dzieci z prywatnych mieszkań nadal korzystały z tych ogrodów, do których lokatorzy komunalni nie mieli wstępu. Gdy ich dzieci zaczęły się bawić na korytarzach, sąsiedzi donieśli o tym do rady miejskiej, która stwierdziła, że deweloper nie ma obowiązku zapewnić miejsca do zabawy i upomniała rodziców, że te hałasy to „łamanie umowy lokatorskiej”.

Cisza jest narzędziem wykluczenia. Widać to w społeczeństwach z silnym podziałem klasowym (Wielka Brytania) i rasowym (Stany Zjednoczone). Cisza jest biała i bogata.

„Cisza to odgłos gentryfikacji” – napisała Xochitl Gonzalez w swojej odzie do ścieżki dźwiękowej biednego Nowego Jorku, niedostępnej burżujom schowanym za szumiącymi klimatyzatorami – miasta otwartych okien, za którymi toczy się życie – „przyspieszające motocykle, hamujące autobusy, kłótnie par, dzieci wołające się do zabawy i muzyka. Nieustająca muzyka”. Wszystko się zmieniło, kiedy wśród Polaków, Czarnych i Portorykańczyków zjawili się biali bogaci mieszczanie, którzy chcieli tam nie żyć, tylko mieszkać. Muzyka puszczana przez młodzież czy dziecięce zabawy nie należały do ich planu.

Trzeba przy tym podkreślić, że chodzi jedynie o domaganie się ciszy od innych. Bo przecież – jak przypomina w swoim eseju Silent Disco Łukasz Najder – kapitalizm jest głośny ze swojej istoty:

Całodobowy obrót pieniędzy, towarów i ludzi musi taki być. Nie ma w tym przypadku, że giełda na Wall Street, serce tego systemu, jego przepompownia główna, przypomina zlot charyzmatyków i wodzirejów, którym powiedziano, że za kwadrans rozpocznie się apokalipsa. Miliardy dolarów w nieustannym ruchu – i zależny od nich los jednostek i państw – przekładają się na gwar, język chciwości i ekstazy.

Tym bardziej klasa średnia chce się chować w dźwiękoszczelnych schronach, uciekając do arkadyjskich osiedli strzeżonych, tych

[…] Zacisze Residence, Ustronie Kijanka Gold, Rezerwat Szmaragdowy FreeDOM – dzięki której nabierają przeświadczenia, że oto wyrwali się z piekła wiertarek, sąsiedzkich awantur, jazgotu dzieciarni, porannych walk klaksonów oraz nocnych recitali muzyki rap i metal. […]. Oczywiście okolica jest cicha i spokojna, bo powyżej siedmiu tysięcy za metr innych już nie ma.

I właśnie hałaśliwy kapitalizm, zwłaszcza jego polska odmiana, sprzedaje klasie średniej fantazję, że może się wykupić ze społeczeństwa i jego problemów „Społeczeństwo nie istnieje”. Duch thatcheryzmu krąży od zarania III RP. Jeśli się w to uwierzyło, łatwo przyjąć postawę klienta, który ma zawsze rację.

Posłuchaj: Bez-głos młodego pokolenia

Blok mieszkalny, czy ten z PRL-u, czy ten od nowoczesnego dewelopera, cichy nie będzie. Wieczne remonty, imprezy studenckie w wynajmowanych lokalach, szczekające psy istnieją również w tych nowobogackich osadach. Konflikty nasiliły się zwłaszcza w czasie COVID-19, gdy do ciasnych klitek przeniosły się biura. Wszyscy jesteśmy Adasiami, można powiedzieć, wspominając Dzień świra i bohatera, któremu przeszkadzali robotnicy pod oknem. Polski konflikt klasowy na miarę naszych możliwości. Gdzieś w tym wszystkim pojawia się paradoks dotyczący dzieci – jedni narzekają na „współczesną młodzież”, która nie wyściubia nosa z komórek, innym przeszkadzają brzdące biegające pod oknami. Dźwięk, który przestał być naturalny, niesłyszalny. W dyskusjach o zanieczyszczeniu dźwiękiem rzadko zwraca się uwagę na jego główne źródło, czyli samochody.

Ustawienie aktorów w tych konfliktach pokazuje po prostu strukturę władzy. Olga Drenda zauważyła na Facebooku:

Ludzie narzekają na dzieci w pociągu, bo dziecko im nie odda i nie wydrze na nich papy, jak GŁOŚNI DOROŚLI, KTÓRZY SĄ NAJGORSI i nie ma dla nich żadnej nadziei, bo uważają się za pępki świata. Przestańcie marudzić na dzieci, one nie umieją inaczej, zacznijcie wymagać od 40-latków, żeby skręcili regulator.

Tego, że Drenda ma rację, dowodzi między innymi śmiałość, jaka cechuje starsze kobiety strofujące i zaczepiające obce dzieci. Z jednej strony z racji wieku widzą się w roli babci, z drugiej traktują dziecko jako kogoś stojącego niżej na drabinie społecznej. Osoby wykluczone z powodu wieku i płci znajdują sobie jeszcze bardziej wykluczoną ofiarę. To właśnie oznacza „zakaz gry w piłkę” wywieszany na osiedlach: zakaz bycia dzieckiem.

Okładka książki "Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci" Michała R. Wiśniewskiego z kolorową ilustracją dziecka.

Fragment pochodzi z książki Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci Michała R. Wiśniewskiego, która ukaże się w sierpniu 2024 roku nakładem Wydawnictwa Czarne. Książkę można zamówić tutaj.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00