Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Czytaj

Seksualność pod ścisłym nadzorem. Fragment książki „Nie nasz papież”

„Choć Wojtyła nie porusza bezpośrednio problemu antykoncepcji, to nie pozostawia wątpliwości, że jedyną moralnie dopuszczalną metodą może być wykorzystanie naturalnego cyklu płodności”. Jaki wpływ wywarło podejście do seksualności Jana Pawła II na sytuację kobiet w krajach afrykańskich? Publikujemy fragment reporterskiej książki „Nie nasz papież” Mirosława Wlekłego.
zdjęcie GRANT WHITTY / Unsplash

Spotykam się z nią w belgijskim Leuven.

Umawiamy się w cichym centrum miasta, gdzie w weekendowy poranek zabytkowe uliczki z trudem budzą się do życia. W niewielkiej i spokojnej stolicy Brabancji Flamandzkiej, w której najczęściej spotykanym rodzajem budynku, poza mieszkalnym, jest świątynia. Kościoły Świętego Piotra, Świętego Kwintyna, Świętego Jakuba, Świętego Antoniego – wyliczanka trwa długo, a lokalny wydział turystyki proponuje zwiedzanie miasta szlakiem obiektów sakralnych. Kiedyś było to prężne centrum europejskiego katolicyzmu. W 1425 roku założono tu najstarszy uniwersytet w krajach Beneluksu, a jeszcze wcześniej powstał browar, sprzedający na całym świecie słynne piwo Stella Artois.

Martha Mapasure, lat trzydzieści sześć, na spotkanie przychodzi w jaskrawoczerwonym płaszczu, przez ramię przerzuconą ma czarną torebkę, a na głowie granatową chustę. Delikatne kolczyki i rząd śnieżnobiałych zębów, który lśni przy każdym uśmiechu. Jest absolwentką Uniwersytetu KwaZulu-Natal w Republice Południowej Afryki. Tytuł magisterski zdobywa tam na podstawie pracy o stosunku Kościoła katolickiego do antykoncepcji i o tym, jak w kościelnym nauczaniu odnajdują się afrykańskie kobiety. Jej promotorką jest Sue Rakoczy, słynna teolożka. W Leuven, na jednej z ważniejszych katolickich uczelni na świecie, Martha kontynuuje studia doktoranckie. Należy do Circle of Concerned African Women Theologians. Od lat przygląda się nauce o seksualności w Kościele katolickim. Pisząc swoje prace, przepytuje dziesiątki katoliczek.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Wiele z nich, jak Rebekah z Zambii (dwa lata po ślubie, matka jednego dziecka), ma problem. Z jednej strony uważa, że najlepsze są naturalne metody planowania ciąży, z drugiej – jako afrykańska żona zdaje sobie sprawę, że nie może pozbawiać męża seksu. Odmowa współżycia – jeśli mąż poskarży się ciotkom lub starszyźnie wioski – może mieć zgubny wpływ na ich małżeństwo. Poza tym – zastanawia się Rebekah – prawa wiążą się z wyborem. A nauczanie Kościoła o seksualności nie daje kobietom żadnego wyboru. Albo stosujesz naturalne metody, albo grzeszysz. „Trudność – szczególnie dla osób bardzo religijnych – polega na tym, jak pogodzić szacunek dla Kościoła z szacunkiem dla rodziny i męża. Tak więc pod koniec dnia zazwyczaj robi się zamieszanie” – zwierza się Marcie Mapasure.

Przyleciałem do Belgii, aby z tą ostatnią porozmawiać o podejściu do seksualności podczas pontyfikatu Jana Pawła II.

Żeby o tym mówić, trzeba się jednak cofnąć do 1968 roku, czyli momentu, kiedy planowanie rodziny, w tym dostęp do antykoncepcji, uznano za prawo człowieka.

Pigułka antykoncepcyjna: progresiści kontra konserwatyści

Grom, który ma przypomnieć Europejczykom o moralności i sprowadzić ich na bardziej etyczne tory w czasach rewolucji seksualnej, spada z Watykanu znienacka i nosi nazwę Humanae vitae. To encyklika o zasadach moralnych przekazywania życia ludzkiego. O jej opracowaniu myśli się od kilku lat. Już od dłuższego czasu na świecie narasta bowiem problem demograficzny, rozwijają się nauki przyrodnicze i medyczne, przybywa nowych metod antykoncepcyjnych, a Kościoły anglikański i protestanckie opowiadają się za ich dopuszczalnością. W tej sytuacji w 1963 roku Jan XXIII powołuje Komisję do spraw Zaludnienia, Rodziny i Rozrodczości, powszechnie nazywaną „komisją do spraw kontroli urodzeń”.

Od lat nauczanie Kościoła o seksualności opiera się na arbitralnych orzeczeniach tak zwanego Magisterium Kościoła: kolegium biskupów z papieżem na czele, które tylko niekiedy odwołuje się do Pisma Świętego. Do opracowanych reguł muszą się dostosować wszyscy katolicy. Jeśli tego nie robią, według nauczania Kościoła katolickiego popełniają grzech.

Dostęp online
Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Kup

Humanae vitae jest jednym z takich arbitralnych drogowskazów. Zanim Ojciec Święty podejmie decyzję, chce jednak wysłuchać doradców. Pyta więc komisję, złożoną z kilkudziesięciu osób: biskupów, teologów, ekspertów z dziedziny medycyny i demografii, a także świeckich, w tym kobiet. To od ich debaty, a później opinii biskupów i wreszcie decyzji samego papieża będzie zależało, co Kościół uzna za moralne, a co za niemoralne. Co będzie zwykłą troską o zdrowie, relacje małżeńskie albo rodzinne, a co grzechem lub nawet grzechem śmiertelnym.

Świat szybko się zmienia, ostatnio zaczyna wręcz pędzić, niektórzy doradcy Watykanu próbują za nim nadążyć. Jedną ze spraw, z którą należy się skonfrontować, jest pigułka antykoncepcyjna, w amerykańskich aptekach dostępna od początku lat sześćdziesiątych.

W połowie 1966 roku większość powołanych przez papieża ekspertów opowiada się za dopuszczeniem antykoncepcji i stosunkiem głosów pięćdziesiąt cztery do czterech doradza papieżowi zliberalizowanie panujących zasad.

W połowie 1966 roku większość powołanych przez papieża ekspertów opowiada się za dopuszczeniem antykoncepcji i stosunkiem głosów pięćdziesiąt cztery do czterech doradza papieżowi zliberalizowanie panujących zasad.

Kiedy podczas obrad komisji jedno z trzech zaproszonych do niej małżeństw opisuje trudności, z jakimi borykają się katolicy stosujący metodę naturalną – jedyną formę antykoncepcji zaakceptowaną przez Kościół – jezuicki moralista Marcelino Zalba wyraża obawę: „A co z tymi milionami, które wysłaliśmy do piekła, kiedy uznamy, że tamte normy już nie obowiązują?”.

„Ojcze Zalba, czy naprawdę wierzysz, że Bóg przejmuje się waszymi postanowieniami?”– odpowiada Patty Crowley, jedna ze świeckich.

Tak zwany raport większości stwierdza, że moralność małżeńską należy mierzyć całością życia małżonków, a nie otwartością poszczególnych aktów seksualnych na poczęcie. Jeśli więc para jest otwarta na posiadanie potomstwa, używanie chemicznych czy mechanicznych środków antykoncepcyjnych powinno być moralnie dozwolone. Drugi raport – zdecydowanej mniejszości – powtarza dotychczasowy pogląd, że dopuszczenie takich środków jest gwałtem na prawie naturalnym.

Rekomendacja nieformalnej komisji trafia do rozpatrzenia przez formalne grono piętnastu biskupów i oni też są za zmianą nauczania w tej kwestii. Dziewięciu opowiada się za, trzech wstrzymuje się od głosu, a trzech, związanych z watykańską kurią, jest przeciw. Karol Wojtyła nie głosuje, nie ma go w Watykanie – komunistyczne władze utrudniają polskim hierarchom wydanie paszportu.

Z raportem Paweł VI boryka się przez dwa lata, poznaje zagadnienia bioetyki, rozmawia z doradcami. W tym czasie niewielkie grono przeciwników zmian nauczania w komisji i kilku konserwatywnych specjalistów od teologii moralnej czyni starania, by przekonać papieża do odmiennego stanowiska.

Zdanie progresistów ściera się z poglądami konserwatystów. Papież wsłuchuje się w opinie jednych i drugich. Sam wciąż nie wyraża zdania. Wydaje się, że rozumie dylematy katolickich rodzin, boi się jednak decyzji, która może zatrząść Kościołem katolickim. W 1967 roku, przy okazji synodu biskupów, jeszcze raz pyta ich o zdanie. Niewielu zabiera głos, ale większość wypowiada się za dopuszczeniem sztucznej antykoncepcji. Najbardziej szczegółowe opracowanie przysyła kardynał z Krakowa, który w tej sprawie utworzył własną diecezjalną komisję.

Karol Wojtyła – jeśli chodzi o duchownych – może uważać się za znawcę tematu. W 1960 roku jako czterdziestolatek wydał Miłość i odpowiedzialność – studium etyczne miłości i małżeństwa. Jak pisał w przedmowie, przedmiotem rozprawy jest „przede wszystkim osoba poddana oddziaływaniu popędu seksualnego, następnie miłość między mężczyzną i kobietą, która wzrasta na podłożu tego popędu, następnie cnota czystości, która jest koniecznym elementem tej miłości, i ostatecznie sprawa małżeństwa i powołania”.

Pod wpływem mistrza

George Weigel – biograf, autor, jak się uważa, najważniejszej, fundamentalnej książki o Janie Pawle II – genezy poglądów Wojtyły na seksualność upatruje w jego życiu w kraju rządzonym przez komunistów. Wiadomo także – co wydaje się równie istotne w życiorysie przyszłego papieża – że już we wczesnej młodości, podczas niemieckiej okupacji, przebywał w towarzystwie człowieka, który z pewnością wpłynął na jego mistycyzm i pogłębiającą się religijność.

Jan Tyranowski był nieśmiały i mówił staroświeckim językiem. Całkiem nieźle wykształcony (ukończył szkołę handlową), zrezygnował z kariery urzędniczej. Być może z powodu zbyt nerwowego usposobienia, a może po to, aby prowadzić głębsze życie duchowe, szukał zajęcia pozwalającego mu częściej i intensywniej poświęcać się modlitwie. Przejął odziedziczony po ojcu zakład krawiec­ki, utrzymywał siebie i matkę. Żył w ascezie, nie założył rodziny.

Na własną rękę studiował teologię, kontemplował i robił notatki ze swojego życia wewnętrznego. Po aresztowaniu przez Gestapo salezjanów w kościele Świętego Stanisława Kostki 23 maja 1941 roku przejął powinności księży. Żył według ściś­le ustalonego porządku modlitw i medytacji, surowszego niż w niejednym zakonie.

Sztywny i – jak stwierdza biograf papieża – „przemawiający trochę jak chodzący tekst z katechizmu”, do swego mrocznego i pełnego książek mieszkania zapraszał młodych ludzi. Obserwował ich, gdy przychodzili na mszę, zwracał uwagę, czy przystępują do komunii świętej, oceniał potencjał i rekrutował do nieformalnego i ściśle tajnego stowarzyszenia. Razem odmawiali różaniec, czytali Biblię, rozmawiali o wierze. Należał do zainicjowanego na początku XIX wieku ruchu Żywego Różańca, do grupy zwanej różą, w której każdy odmawia w jakiejś intencji jedną tajemnicę różańca dziennie.

Młodym nakazywał szczegółowe planowanie dnia, tak by poza odmawianiem zdrowasiek znajdowali też czas na sporządzanie notatek z życia wewnętrznego. Przestrzegał, aby nie trwonili czasu, bo wraz z nim stracą wiele łask, a swojemu ulubionemu uczniowi – Karolowi Wojtyle – dodatkowo zadawał religijne lektury, z których następnie go odpytywał.

Przeczytaj też: W poszukiwaniu miejsca dla sierot po Kościele

Dla młodego Karola przyjaźń z o dziewiętnaście lat starszym „Panem Prezydentem”, jak młodzież nazywała Tyranowskiego, była niewątpliwą zachętą do wstąpienia do seminarium, przez co nie skończył przerwanych podczas wojny studiów polonistycznych.

Krawiec rozbudził w Wojtyle zainteresowanie nie tylko zwyk­łą religijnością, ale też karmelitańską mistyką i wzmocnił w nim poczucie „świętości osobistej”, przekonując, że świętość drzemie w każdym człowieku i trzeba ją tylko rozbudzić.

To on rozbudowywał grupy Żywego Różańca, spotykał się z ich liderami, pilnował, by żyli życiem pogłębionym modlitwą, opowiadał o podstawach życia duchowego, a także o metodach kontrolowania i ulepszania życia codziennego.

Tyranowski nauczył Wojtyłę, że trzeba się modlić zawsze, nieustannie. Zaraził pismami świętego Jana od Krzyża i wynikającą z nich duchowością wyrzeczenia, którą karmelitańska mistyka była przepełniona. Dążyć do Boga należało poprzez kontemplację, umartwianie, wyrzekanie się zwykłych ludzkich uczuć i potrzeb materialnych, odrzucając wszystko, co ziemskie.

Jak twierdzi Weigel, „pod opieką Jana Tyranowskiego, pośród szaleństwa okupacji, naśladowanie Chrystusa przez całkowite oddanie łaskawej woli Boga wszelkich ziemskich zabezpieczeń zawładnęło wyobraźnią Karola Wojtyły”. I z biegiem czasu stało się ono charakterystyczną cechą określającą jego własną pobożność.

Mistrz duchowy nie był świadkiem święceń kapłańskich swojego podopiecznego w 1946 roku, bo ciężko zachorował i niedługo potem zmarł. Wojtyła ukończył studia doktoranckie, niespełna rok spędził w wiejskiej parafii w Niegowici, a w marcu 1949 roku zainicjował współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”. W sierpniu tego samego roku został przeniesiony do parafii Świętego Floriana w centrum Krakowa.

Poprzedni papieże – zwraca uwagę George Weigel – jako ważny punkt swej formacji wskazywali ekskluzywną szkołę dla kościelnych dyplomatów, czyli papieską Akademię Kościelną. Wojtyła – inaczej – szczególnie podkreślał znaczenie własnego „Środowiska”. Mówił tak o grupie duszpasterstwa studenckiego, którego opiekunem został na początku lat pięćdziesiątych. Z czasem studenci pod okiem młodego księdza zaczęli sami siebie nazywać „Rodzinką”, a swojego opiekuna – „Wujkiem”.

Kiedy chcieli założyć rodzinę, przyszły papież przygotowywał ich do ślubu, udzielał sakramentu małżeńskiego, organizował specjalne rekolekcje przed narodzinami dzieci. Zachęcał do małżeństwa, tłumaczył, że seks w jego obrębie jest rzeczą piękną. Mówił o sensie miłości, „o ile jakoś wydobywa człowieka ze skorupy indywidualizmu”8, jak wyraził się w liście do jednej z byłych studentek.

Przeczytaj też: Duchowość spod lady

W „Środowisku” wielu z zapałem uprawiało narciarstwo i kajakarstwo. Ksiądz organizował więc coroczne wyprawy w góry i spływy. Do jego dwuosobowego kajaka dosiadali się kolejni studenci: na rozmowy i porady duchowe.

Z czasem w wyprawach zaczęły uczestniczyć całe rodziny, bo dawnym studentom i studentkom urodziły się i podrosły dzieci. Rozmawiał ze wszystkimi. Wtedy kształtował się jego pogląd na małżeństwo, rodzinę, seksualność.

Na rekolekcjach akademickich opowiadał o tym, że „miłość to nie jest »spełnianie się« przez posługiwanie się drugim człowiekiem. Miłość to dawanie siebie drugiemu, dla dobra tego drugiego, i otrzymywanie go jako dar”.

Mówił też młodym: „Jesteście wielcy, ponieważ jesteście stworzeniem Bożym. Każdy, kto próbuje ściągnąć was poniżej tego poziomu, uwłacza własnej godności”.

Przeciwko roszczeniom rewolucji seksualnej

Nie dziwi więc, że kiedy w 1960 roku wydał Miłość i odpowiedzialność, stwierdził, że praca ta „narodziła się z konieczności duszpasterskiej”. Jak pisze Weigel, wraz z tą publikacją Wojtyła wkroczył na pole minowe współczesnego życia katolickiego. Bo – jak przyznaje – w obliczu ogarniającej świat rewolucji seksualnej w nauce Kościoła głównym celem małżeństwa wciąż „była prokreacja, a seksualny wymiar małżeńskiej miłości zaliczony był do drugorzędnych »celów małżeństwa«, co nieco sztucznie wyrażano jako »wzajemne wspomaganie się małżonków« i »remedium na pożądliwość«”.

W rezultacie kościelne przedstawienie życia seksualnego koncentrowało się na zakazach, a nie na miłości. W obliczu zmieniającego się świata wszystko to brzmiało coraz bardziej anachronicznie.

W rezultacie kościelne przedstawienie życia seksualnego koncentrowało się na zakazach, a nie na miłości. W obliczu zmieniającego się świata wszystko to brzmiało coraz bardziej anachronicznie.

Źródeł późniejszych przekonań Wojtyły Weigel dopatruje się też w specyfice kraju, z którego pochodzi hierarcha, i panującego tam przez dużą część jego życia antyreligijnego ustroju. Być może nieco na wyrost wskazuje wprowadzone w 1956 roku liberalne prawo aborcyjne – jak ocenia – „stanowiące bezpośredni atak na klasyczną ludzką moralność” czy wręcz zachętę dla młodzieży, aby eksperymentowała z seksem podczas letnich obozów organizowanych przez państwo. Stwierdza, że „komunistyczna kampania wymierzona w tradycyjne życie rodzinne miała uboczne skutki w dziedzinie moralności seksualnej, gdyż więź, o jakiej uczył Kościół, między miłością małżeńską i prokreacją uległa zerwaniu, jeżeli mężczyźni i kobiety zaczynali myśleć o dzieciach jako o problemie do rozwiązania, a nie jako o upragnionym darze”. I że takim właśnie okolicznościom stawiać czoła musieli studenci Wojtyły oraz jego młodzi żonaci przyjaciele.

Zdaniem Weigla publikacja Miłość i odpowiedzialność była więc „antidotum na manicheizm i zarysowaniem personalistycznej humanistycznej odpowiedzi na roszczenia współczesnej rewolucji seksualnej”.

Wojtyła pisze w niej o wyjątkowości człowieka wśród bytów. Wyjątkowość wymaga doskonałości. Wyklucza utylitaryzm, użycie drugiej osoby do zrealizowania pełni swojego szczęścia. Moralne dobro łączy z wyrzeczeniem. Ostrzega, że zmysłowość rodząca się pod wpływem popędu seksualnego przeszkadza w przeżyciu piękna. A pożądliwość ciała to jedno z wypaczeń miłości.

Niektórych ta książka autorstwa świeżo upieczonego biskupa wprawiła w zdumienie, bo oto duchowny całkiem wprost mówi o seksualności. Mimo to obce jest mu nieco bardziej liberalne podejście do środków zapobiegania ciąży. Choć Wojtyła nie porusza bezpośrednio problemu antykoncepcji, to nie pozostawia wątpliwości, że jedyną moralnie dopuszczalną metodą może być wykorzystanie naturalnego cyklu płodności.

Zaznacza – co kluczowe dla przyszłego nauczania Kościoła katolickiego – że akt małżeński ma być nierozerwalnie związany z rozrodczością. Podejmując go, należy zakładać danie życia nowej osobie. Bez takiego założenia seks jest nieusprawiedliwiony.

Choć Wojtyła nie porusza bezpośrednio problemu antykoncepcji, to nie pozostawia wątpliwości, że jedyną moralnie dopuszczalną metodą może być wykorzystanie naturalnego cyklu płodności.

„Zjednoczenie osób w akcie małżeńskim dokonuje się wówczas, gdy towarzyszy mu świadomość rodzicielstwa. Ta świadomość decyduje o realizacji porządku osobowego w akcie małżeńskim” – pisze Wojtyła. Od wydania Miłości i odpowiedzialności, choć nie może mienić się praktykiem, dla wielu staje się ekspertem od seksualności.

„Pisał o miłości i o seksie, a wiedział na ten temat bardzo niewiele. Byłam zdumiona, czytając Miłość i odpowiedzialność. Sądzę, że tak naprawdę nie miał pojęcia o tym, o czym pisał”– komentuje Anna Teresa Tymieniecka, amerykańska filozofka polskiego pochodzenia, która od 1973 roku przyjaźniła się z Wojtyłą i podjęła się wieloletniej pracy wspólnego przygotowania angielskiej wersji jego studium antropologicznego Osoba i czyn.

Kodeks życia erotycznego katolików

W końcu Paweł VI podejmuje być może najtrudniejszą decyzję podczas swojego pontyfikatu.

Choć większość członków powołanej przez niego komisji jest za dopuszczeniem antykoncepcji, 25 lipca 1968 roku papież nieoczekiwanie opowiada się przeciw tym ustaleniom i ogłasza encyklikę Humanae vitae, restrykcyjnie sprecyzowane wskazania dotyczące życia seksualnego, jakich w Kościele rzymskokatolickim jeszcze nie było.

Nie jest pewne, w jakim stopniu wpływ na decyzję ma niewielka, lecz konserwatywna grupa biskupów. A przede wszystkim opracowanie przygotowane pod kierunkiem Karola Wojtyły. Jednak ksiądz Andrzej Bardecki, członek jego zespołu, wspomina: Wspólnie w szeregu spotkań przygotowaliśmy materiały, które kardynał Wojtyła przekazał Pawłowi VI. Kiedy porównywałem potem encyklikę Humanae vitae z naszymi materiałami, stwierdziłem, że co najmniej sześćdziesiąt procent materiałów krakowskich weszło do encykliki.

Przyszły Ojciec Święty komentuje: „Pomogliśmy papieżowi”. Takie podejście do nauczania o seksualności staje się obowiązujące w całym Kościele.

Dokument kodyfikuje życie erotyczne katolików. Co prawda dopuszcza naturalną regulację poczęć, jednak stanowczo zabrania sztucznych metod antykoncepcyjnych i wczesno­poronnych.

Przeczytaj też: Żonaci księża w brazylijskim Kościele

Wielu biskupów stara się ukryć oburzenie, wielu jest dokumentowi przeciwnych, część z nich pozwala sobie na głośne komentarze. Zdarzają się i buntownicy, którzy oświadczają, że stosujący antykoncepcję mogą przystępować do sakramentów. Następuje największa od wieków powszechna niezgoda katolików na decyzję papieża.

Dokument kontestują przede wszystkim teologowie. Kościół zaczyna pękać. Podział wyznacza antykoncepcja: jedni opowiadają się po stronie obrońców czystości wiary przed zdemoralizowanym światem, drudzy stają po stronie zwolenników podążania Kościoła za zmieniającą się rzeczywistością.

W związku z pęknięciem, w wielu miejscach, szczególnie w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, przybywa osób zmieniających wyznanie lub oddalających się od Kościoła. W krajach tych wkrótce spada też liczba powołań, przybywa za to księży zrzucających sutannę, by zawrzeć związek małżeński.

Na razie, pod koniec lat siedemdziesiątych, krytyka wciąż jest dopuszczalna. Wydziały teologiczne jeszcze kipią od dyskusji. Różnice zdań bierze się pod uwagę. Jednak już niedługo, kiedy na tronie Piotrowym zasiądzie Polak, dyskusja stanie się niemożliwa.

Możliwa jest za to w Leuven. Kolejnego dnia Martha Mapasure siada naprzeciwko mnie na drewnianym krześle. Rozmawiamy w skromnej, opłacanej przez uniwersytet kawalerce. Na szafie zdjęcie sześcioletniego syna, który – kiedy matka jest w Belgii – przebywa w Zimbabwe pod opieką ojca, również pracownika naukowego. Martha nie może się doczekać spotkania, wkrótce ich zobaczy. Pod ścianą stoją cztery spakowane walizki.

Dwa tygodnie po naszej rozmowie teolożka wraca na rok do ojczyzny, gdzie będzie kontynuować badania nad seksualizmem w chrześcijaństwie. Tym razem reguły oficjalnego nauczania i indywidualne zachowania katoliczek skonfrontuje z zachowaniami chrześcijanek innych wyznań. Czym te kobiety się różnią? W czym są podobne? Czego mogłyby się od siebie nauczyć? Jaki wpływ na edukację seksualną mają Kościół i starsze pokolenia?

 – Przed Humanae vitae nauczanie Kościoła mówiło o rodzinnych wartościach i miłości małżeńskiej bardzo ogólnie. Po nim, jak nigdy wcześniej, stało się bardzo konkretne i skoncentrowało się na zakazie sztucznej kontroli urodzeń – tłumaczy Mapasure.

Na decyzję o ogłoszeniu takiej encykliki – jej zdaniem – wpływ mają strach przed rewolucją seksualną i przeciwdziałanie spadkowi liczby urodzeń. Choć to dylematy związane głównie z Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi, drastycznie kontrolująca zachowania seksualne encyklika ma teraz wpływ na cały katolicki świat.

A to dopiero początek.

W 1975 roku – wciąż w trakcie pontyfikatu Pawła VI – Kongregacja Nauki Wiary wydaje Persona humana, niespotykaną dotąd deklarację o pewnych zagadnieniach etyki seksualnej. Bezpardonowo wkracza nią do łóżek katolików, dopuszcza poszczególne zachowania lub częściej ich zabrania: absolutnie zakazuje seksu przedmałżeńskiego i masturbacji. Autorzy dokumentu w ogóle nie wyobrażają sobie stosunków homo­seksualnych, ewentualne skłonności tego rodzaju kładąc na karb niewłaściwego wychowania, niedojrzałości seksualnej lub – sporadycznie – choroby, którą można wyleczyć. Wszystkie inne przypadki, które „są takimi na stałe z powodu pewnego rodzaju wrodzonego popędu lub patologicznej konstytucji uznanej za nieuleczalną”, nazywa „nieuporządkowaniem”. Takie podejście zaciąży na całej katolickiej społeczności LGBT.

Przeczytaj też: À propos seksualności

Odtąd ludzka aktywność seksualna podlega najwyższym sankcjom, a wiele jej przejawów uznaje się za grzechy śmiertelne. Będzie tak aż do pontyfikatu papieża Franciszka (co prawda Argentyńczyk nie zmienił doktryny, ale powtarza, by nie skupiać się tak bardzo na grzechach ciała).

Są miejsca na świecie, gdzie księża opowiadają, że kobiety to kusicielki narażające mężczyzn na zgubę, a masturbacja prowadzi do wiecznego potępienia, choć większość poważnych teologów wcale nie uważa, że z jej powodu nie można pójść do nieba.

Są miejsca na świecie, gdzie księża opowiadają, że kobiety to kusicielki narażające mężczyzn na zgubę, a masturbacja prowadzi do wiecznego potępienia, choć większość poważnych teologów wcale nie uważa, że z jej powodu nie można pójść do nieba.

Trzy lata przed wyborem na papieża duchownego z Polski, skupionego na seksualności jak żaden z poprzedników, Kongregacja Nauki Wiary kładzie tym samym podwaliny pod jego pontyfikat. Jest to zapowiedź czasów, w których Kościół będzie oskarżać wiernych o moralne zepsucie, nakazywać im pokorne przyjmowanie narzuconego stanowiska i kategorycznie zabraniać dyskusji.

Na razie Paweł VI o swojej encyklice mówi niewiele.

Jednak po kilku latach podejście Watykanu do sprawy diametralnie się zmienia, wyostrza, a nowy papież z Wadowic coraz częściej odwołuje się i do tej encykliki, i do deklaracji.

Jesteście katolikami, musicie się dostosować

Afrykańskie kobiety próbują zrozumieć nowe, restrykcyjne nauczanie, ale nie do końca im się to udaje. Niektóre nie mają o nim pojęcia do dziś, innym trudno zastosować je w życiu.

Mwayi z Malawi zwierza się Mapasure: „Nie mogę powiedzieć amuna anga, że czekam na dni, kiedy nie zajdę w ciążę. To wywołałoby w domu wojnę”.

Azuka z Nigerii: „Niezależnie od tego, jak bardzo chciałybyśmy respektować nauczanie Kościoła, jak pobożnymi jesteśmy katoliczkami, jeśli chodzi o seks, trudno zatrzymać mężczyznę, który zapłacił za ciebie lobolę”.

Marie z Rwandy: „Mężczyźni zdradzają, to ich druga natura. I antykoncepcja nie jest wcale przepustką do zdrady, to zdarzało się zawsze. Wiele dzieci rodziło się i rodzi poza małżeństwami”.

I jeszcze raz Mwayi z Malawi:

Kościół mógłby być tutaj przewodnikiem, ale nim nie jest. Bo jego nauczanie nie odnosi się do ochrony praw kobiet w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, a naturalne metody planowania rodziny ich nie gwarantują. Powiedziałabym władzom kościelnym, jak bardzo afrykańskie kobiety, i kobiety w ogóle, na pewnym etapie swojego życia potrzebują antykoncepcji. Powiedziałabym im, że nie chodzi o to, że wszystkie kobiety chcą ją stosować, tylko muszą. To nie chęć, to potrzeba.

Podobnie mówią inne afrykańskie rozmówczynie Marthy Mapasure. Ona sama tłumaczy mi, dlaczego i encyklika, i deklaracja kłócą się z większością afrykańskich norm dotyczących seksu i tamtejszą etyką seksualną. Opowiada o zasadach i zwyczajach, które z perspektywy Europejczyka – a co dopiero Watykanu – mogą wydawać się niezrozumiałe.

Zgodnie z powszechnie przyjętymi w Afryce normami etyki seksualnej tylko kobieta ma obowiązki: z jednej strony – powstrzymywania się w uzasadnionych przypadkach od seksu, z drugiej – wierności w małżeństwie. Abstynencja dotyczy okresu menstruacji i połogu. Abstynencji i wierności, w odróżnieniu od kobiet, nie oczekuje się od afrykańskich mężczyzn. W wielu miejscach ich stosunki seksualne z innymi kobietami wciąż są powszechnie akceptowane.

Abstynencji i wierności, w odróżnieniu od kobiet, nie oczekuje się od afrykańskich mężczyzn. W wielu miejscach ich stosunki seksualne z innymi kobietami wciąż są powszechnie akceptowane.

 – Większość afrykańskich kobiet takie normy ma wpajane w domach od młodości. I to, że na pierwszym miejscu są potrzeby mężczyzn. Podkreślają to matka, rodzina, starszyzna wioskowa. Młoda Afrykanka słyszy: „Powinnaś dać mężowi seks, kiedykolwiek tylko go zechce”. Zawsze powinna być gotowa. Przy czym afrykański mężczyzna potrzebami kobiety nie musi przejmować się w ogóle. Można więc nasłuchać się w kościele o etyce seksualnej, o naturalnych metodach planowania rodziny, które zakładają abstynencję, ale po powrocie do domu nauki te dla kobiet nie mają żadnego znaczenia – wyjaśnia Mapasure.

W kościele słuchają więc o zakazie antykoncepcji, a po powro­cie do domu łykają pigułkę. Często robią to potajemnie. Jeśli mąż odkryje sekret, żona może mieć kłopot. Jeżeli dowie się o tym ksiądz, kłopot staje się podwójny.

 – Aby małżeństwo funkcjonowało, kobieta w Afryce balansuje między sprzecznymi potrzebami męża i Kościoła. Potrzeby kobiety schodzą przy tym na drugi plan – dodaje Mapasure.

W kościele słuchają więc o zakazie antykoncepcji, a po powro­cie do domu łykają pigułkę. Często robią to potajemnie. Jeśli mąż odkryje sekret, żona może mieć kłopot. Jeżeli dowie się o tym ksiądz, kłopot staje się podwójny.

Seks w Afryce jest też rozumiany jako „aktywność społeczna”. Kobieta, wychodząc za mąż, tak naprawdę wiąże się nie tylko ze swoim partnerem, ale też z jego rodziną i całą społecznością. Komunitaryzm stanowi podstawę afrykańskiego zbioru norm etycznych. Odgrywa też kluczową rolę w kształtowaniu zasad seksualności, tak samo jak większości innych tradycji i zwyczajów. Nie akceptuje celibatu, bo rezygnacja z seksu oznacza wycofanie się z solidarności z innymi ludźmi. A małżeństwo rozumie „jako »związek na całe życie«, nie tylko między jednostkami, ale także różnymi częściami społeczności”.

O problemach małżeństw rozprawiają więc rodzina i lokalna społeczność. Gdy żona odmawia seksu, staje się to tematem debaty. Stosując się do katolickiego nauczania o seksualności, afrykańska kobieta naraża się więc nie tylko swojemu mężowi, ale także całej wiosce.

Istotnym elementem afrykańskiej seksualności wciąż pozostaje „wydajność reprodukcyjna”. Nieproduktywny seks nie jest mile widziany w afrykańskich społeczeństwach, a poligamia, dzielenie się żonami czy ich dziedziczenie w wielu miejscach są akceptowane, bo mają tę produktywność wzmacniać. Kiedy jedna żona nie może mieć potomstwa, uzasadnione staje się spłodzenie go z drugą. Niektórzy wręcz uważają, że poligamia przeciwdziała prostytucji oraz cudzołóstwu mężczyzn, a także pomaga w wychowaniu dużej liczby potomstwa.

Dlatego, zdaniem Marthy Mapasure, katolickie nauczanie o seksualności narzucono z zachodniej perspektywy i brak w nim perspektywy uniwersalnej.

 – Kościół oczekuje, by wszystkie społeczeństwa bez względu na okoliczności dostosowały się do jego oczekiwań. „Teraz jesteście chrześcijanami, teraz jesteście katolikami, więc musicie swoją kulturę i zwyczaje odłożyć na bok”. Nie zawsze się to udaje, jeszcze rzadziej udaje się całkowicie. To tak nie działa. Z naszą kulturą żyjemy na co dzień, powinna tu być jakaś korelacja. A władze kościelne w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Porozmawiaj z Filipinkami, opowiedzą ci o jeszcze innym podejściu. Nawet mój przypadek jako kobiety z Zimbabwe może się różnić od kontekstu, w jakim żyją kobiety w sąsiedniej RPA. Żyjemy na wielkiej planecie, każda w innym miejscu, nie możemy się od tego oderwać. W kościele mówią nam: „A, B, C, D, koniec”, a kiedy wracamy do domu, stykamy się z zupełnie inną rzeczywistością. Władze Kościoła katolickiego powinny umieć dostosować się do innych kultur, wsłuchać się w nie, a nie patrzeć na wszystko wyłącznie z europejskiej perspektywy. Katolicka etyka seksualna została wymyślona w Europie przez Europejczyków, którzy nawet nie zadali sobie trudu, aby pomyśleć, jak to może wyglądać u katolików w Afryce czy Azji.

Mapasure wymienia też inne przeszkody w stosowaniu się do nauczania Kościoła.

Potrzebę przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych ze względów zdrowotnych:

 – Niejedna rozmówczyni opowiadała mi, że bierze środki antykoncepcyjne nie dlatego, że chce, tylko dlatego, że takie leki przypisał jej lekarz, choćby ze względu na nieregularności menstruacyjne. To skomplikowana sprawa. Nie można jej załatwiać jednym kościelnym zakazem.

Przeludnienie:

 – Ono stało się faktem. Wiele rodzin nie jest w stanie wyżywić i zapewnić bytu swoim dzieciom. Jednak cierpienia rodzin i dzieci albo problemy gospodarcze nie obchodzą tych, którzy decydują o katolickim nauczaniu o seksualności.

I wreszcie samotność kobiet w przeżywaniu religii:

– W Afryce to sprawa kobiet, mężczyzn w kościele się nie widzi. Pojawiają się tam przy okazji pogrzebu czy ślubu. Sama muszę błagać mojego męża, aby poszedł ze mną do kościoła. A księża nie potrafią do mężczyzn dotrzeć. Są tylko w stanie nauczać i pouczać kobiety. Nawet teraz, jeśli zadzwoniłabym do mojej matki czy ciotki, usłyszałabym, że mam zastosować się do poleceń i potrzeb męża. Znowu spytałyby, czy bardziej zależy mi na rodzinie, czy na pracy. Według nich nie można być feministką i mieć rodziny. Wszystkie feministki powinny być niezamężne. Mój mąż też jest naukowcem i kiedy wracał ze stypendium w Europie, ustaliliśmy, że teraz moja kolej. On to zaakceptował, ale wciąż jesteśmy narażeni na komentarze rodziny. Teściowa stwierdziła, że jestem niepoważna. Powiedziała, że mam się nie zdziwić, gdy po powrocie w kuchni przy gotowaniu obiadu zastanę inną kobietę. Bo przekonanie jest takie, że jeśli afrykańska kobieta nie potrafi zaspokoić potrzeb męża, musi się liczyć z tym, że zostanie zastąpiona. Potrzeb kobiet nie uwzględnia się wcale.

U stóp krzyża

W 1979 roku w sanktuarium Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie Jan Paweł II spotyka się z pięcioma tysiącami sióstr zakonnych. Zdecydowana większość z nich, mimo wyraźnych instrukcji papieża, by zakonnice nosiły habity, przychodzi w zwykłych sukienkach. Na przedzie kilkadziesiąt sióstr ma błękitne opaski na ramieniu. Domagają się święceń kapłańskich dla kobiet. Uważają, że jeśli kobieta może piec chleb, to potrafi się też nim dzielić.

Przemawia Theresa Kane, która przewodniczy Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych. Pod koniec w imieniu zakonnic z opaskami wyłuszcza ich postulat. W sali wzmaga się aplauz. Wydarzenie transmituje telewizja. Kiedy Kane kończy, podchodzi do papieża i po prostu podaje mu rękę, co zostaje odebrane jako znieważenie Ojca Świętego. Następnie klęka i prosi o błogosławieństwo, ale nie całuje papieskiego pierścienia.

Od początku papież z Polski wyznacza ramy, których nie pozwala przekraczać. Zakonnice upomina, że noszenie tradycyjnych habitów jest obowiązkowe. Wychwala matki, które odmawiają aborcji, nawet jeśli ciąża zagraża ich życiu. Na pytanie dziennikarki o miejsce kobiet we współczesnym świecie odpowiada: „Święta Dziewica uznawała, że Jej miejsce jest u stóp krzyża”.

Fragment pochodzi z książki Nie nasz papież Mirosława Wlekłego, która ukaże się 22 listopada 2023 roku nakładem Wydawnictwa Filtry. Książkę można zamówić tutaj.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00