Wersja audio
Pierwszego nazwałam Jan Nepomucen i zabrałam ze sobą, gdy wyprowadzałam się z Imbramowic. Zostałam sama, ale doktor zapowiadał, że tak będzie, choć może nie do końca to miał na myśli. Zostaniemy tylko ty i ja, powtarzał z goryczą, gdy jeszcze mieszkaliśmy w tym domu wszyscy. Cała nasza szóstka. On, w jego wielkim cieniu żona, stłamszona tak, że prawie bezimienna, pierworodna Marianna, ja oraz Weronika i jej córka Ewa, w tej kolejności pojawiania się na scenie rodzinnego dramatu.
Rodzina, tak o nas myślałam, choć łączyły nas więzy o wiele bardziej skomplikowane i nieoczywiste. Rodziną zostaje się często tylko dlatego, że pomyliło się pociągi albo ktoś silniejszy tak postanowił. Albo sprawy zaszły za daleko i klamka zapadła. W rodzinie nie ma nic naturalnego i nie wytrwałaby bez przymusu takiego czy innego rodzaju.
Nie miałam dokąd pójść, a życie po prostu mijało, monotonne
i pełne codziennych zajęć, których nie można ot tak porzucić. Najlepsza recepta na trwałość.
Głową naszej rodziny był doktor, więc pierwszemu nietoperzowi nadałam jego imię, Jan Nepomucen, w skrócie Janek albo Janulek. Do prawdziwego Jana Nepomucena nigdy nie zwracałam się zdrobnieniem. Zawsze panie doktorze. A nietoperz okazał się ciężarną samicą.
Nie powiem, że od razu się ucieszyłam na jego widok, bo wtedy nic nie wiedziałam o nietoperzach. To znaczy, zawsze były w Imbramowicach, ale nie przypatrywałam im się. Mówiło się, że cała kolonia mieszka na poddaszu kościoła, wokół którego koncentrowało się życie wsi. Oprócz kościoła nie było tu nic ciekawego, w ogóle …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Partnerem Prozy w „Piśmie” jest Wrocław Miasto Literatury UNESCO i Wrocławski Dom Literatury.
Opowiadanie pochodzi ze zbioru Ucieczka niedźwiedzicy, który ukaże się 23 listopada 2022 roku nakładem Wydawnictwa Znak.