Wersja audio
Jak najszybciej uciekajcie z miasta. Jedźcie do rodziców. Warszawa nie jest bezpieczna. – Wpatruję się w ekran telefonu. Ręce zaczynają mi drżeć, policzki pokrywa rumieniec. Podaję smartfon Markowi. Gdy czyta, zadowolenie na jego twarzy powoli ustępuje powadze.
– To od Krzyśka? – Potwierdzam. Marek pociera czoło wierzchem dłoni, jak zawsze, gdy próbuje coś zrozumieć. Spędziliśmy razem w restauracji ostatnie półtorej godziny. Świętowaliśmy jego awans. Umowa B2B, służbowe auto, wynagrodzenie, które przez kilka najbliższych miesięcy pozostanie atrakcyjne pomimo inflacji – to wszystko ma sprawić, że z mniejszym lękiem będziemy myśleć o przyszłości.
– Mamo, chcę do domu, nudzi mi się. – Klara zaczyna marudzić. Stuka butami o spód stołu. Nie jestem w nastroju, by zwracać jej uwagę.
– Jeszcze chwila – zapewniam, nie patrząc na nią. – I co o tym myślisz? – zwracam się do Marka.
– Jakaś głupota – mówi, a w jego głosie słychać wahanie. Wyciera usta serwetką.
– Głupota? Krzysiek? On nigdy nie pisze głupot.
– No nie. – Mąż przyznaje mi rację. Przygryza wargę. – Poproszę o rachunek! – zwraca się do kelnera obsługującego sąsiedni stolik. – I tak mieliśmy się zbierać.
– Hurra! – Klara wystrzeliwuje z krzesła jak kula z armaty. Podbiega do wieszaka, szarpie za kurtkę. Nasz nastolatek podąża za nią powoli, noga za nogą. Spuszczony …