Wersja audio
Leah zwykle nie robiła z tego problemu; rzadko mnie wypytywała i chyba nie brała sytuacji do siebie. Po wizytach u matki, zanim przeniosłam ją do hospicjum, często wracałam pełna wariackich obaw – potem przez wiele dni żyłam w strachu, że sufit się zawali, że coś mnie pogryzie albo wlezie mi na nogę – Leah zaś okazywała mi wtedy cierpliwość, którą z czasem zaczęłam postrzegać jako jej najważniejszą cechę. W noce bezpośrednio po powrotach od matki ogarniała mnie niewytłumaczalna panika, którą Leah koiła, mówiąc, że jest przy mnie, i masując mnie po krzyżu.
Odkryła, że łatwo mnie uspokoić powtarzaniem słów, których brzmienie mi się podoba, i mruczała mi do ucha: „tchnący” i „futro”, i „szykany”, póki nie zasnęłam. Czasami – i zazwyczaj bez powodu – zastanawiałam się, czy ta ogromna cierpliwość zdoła przetrwać, jeśli jakieś badanie wykaże, że prawdopodobnie rozwinie się u mnie ta sama choroba co u matki. Bywało, że stawałam przed lustrem i wyobrażałam sobie energicznie niknący fakt samej siebie. Przykładałam dłonie do twarzy, jakbym chciała powstrzymać upadek. Przyłapywałam się na tym, że chcę zapytać: „Czy zaopiekowałabyś się mną?” – lecz nie mogłam się na to zdobyć, więc pytanie splątywało się w sobie i wychodziło w postaci: „Czy możesz podać mi sos?”, „Czy możesz przełączyć kanał?”, „Czy możesz rzucić na to okiem?”. Przez długi czas nawet nie przyszło mi do głowy, że nie jestem jedyną, którą może to spotkać. Patrzyłam w lustro i wyobrażałam sobie, że tylko ja mogę być w jakimkolwiek sensie ograniczona końcem.
Dopiero długo po fakcie dociera do mnie, że tak naprawdę nie spodziewałam się dodzwonić do kogoś, kto autentycznie będzie mógł mi pomóc. Telefony do Centrum stały się zwyczajną rutyną, podobną do czesania włosów, przesuwania palcem po …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.
Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów pełen dostęp online do wszystkich treści za 8,99 zł miesięcznie. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.
Fragment pochodzi z książki Nasze podmorskie żony, która w przekładzie Agnieszki Waliluk ukaże się 11 września 2024 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego
Proza w „Piśmie” w 2024 roku powstaje m.in. dzięki wsparciu Fundacji Michalskiego.