Każdy z nas ma swoją historię żałoby. Każdy z nas kogoś już zdążył opłakiwać albo widział, jak inni sobie radzą – czy też nie radzą – ze stratą bliskiego. Co to zresztą znaczy „radzić sobie”? Smutek jest dobry, płacz pewnie też, a lęk, złość, zatracanie się w jakiejś czynności, bezsenność, depresja, brak chęci do życia? No i ile to może trwać? Tydzień, miesiąc, rok, całe życie? Polskie prawo przewiduje, że na pogrzeb matki, ojca, męża, żony albo dziecka przysługują nam dwa dni wolnego. Na pożegnanie brata czy siostry – jeden dzień. A ile możemy opłakiwać bliską osobę, gdy trzeba wrócić do pracy, do relacji, do obowiązków? Do bycia kimś, kim byliśmy chwilę temu.
Mając w pamięci własne doświadczenie żałoby, zgłosiłam się do Anji Franczak, założycielki Instytutu Dobrej Śmierci, by opowiedziała mi o tym, czym jest żałoba, czy potrafimy ją przechodzić i jak wesprzeć osoby ją przeżywające.
„Wiele osób tak bardzo boi się cudzych łez, że od razu reagują nerwowo: ojej, co powiedzieć, co robić, zmienić temat? A łzy są naprawdę spoko, pozwólmy płakać drugiej osobie, przecież możemy płakać razem z nią, czasami to też jest wsparcie”. – przekonuje Anja Franczak,
a to tylko jedno z wielu mądrych, nieoczywistych zdań, które padają w naszej rozmowie.
Katarzyna Kazimierowska: Rozmawiałam …