Wersja audio
Niepokoję się, czy zdążymy przed nocą. Jest październik, ciemno robi się koło piątej, szóstej, ale dziś ciężkie chmury sprawiają, że od rana panuje mrok.
Podążamy przez gęstą puszczę – wśród oplecionych porostami cedrów, kryptomerii, buków i leszczyn. Wilgoć i mgła. Wokół ogromne paprocie, chaszcze. I mech, wszechobecny w Japonii mech. Pod nogami ścielą się gnijące liście, wystające spod nich korzenie drzew wiją się niczym oślizgłe węże. I jeszcze raz po raz ogromne, brunatne głazy – zastygła lawa.
Naszym celem jest góra Fudżi. Ścieżka, którą zmierzamy przez północne jej zbocze, to Yoshida – najstarsza spośród kilku prowadzących na szczyt tras, wytyczona kilkaset lat temu przez mnichów i ascetów. Korzystali z niej pielgrzymi, dla których trwająca często parę tygodni wyprawa była głębokim przeżyciem duchowym.
Zaczynali od obrzędów oczyszczenia, ich celem był wszak szczyt sięgający przestworzy – miejsce święte. Zmierzali w kierunku Słońca – największego dla Japończyków bóstwa. Droga wiodła przez dziesięć stacji, przy których wędrowcy zatrzymywali się na odpoczynek, kontemplację, modlitwy. Stojące przy nich skromne chaty, yamagoya , w których można było spędzić noc, podobnie jak pawilony herbaciane oraz niewielkie świątynie szinto, w wielu przypadkach przetrwały do dziś, choć nie jestem pewna, czy ktokolwiek jeszcze w nich odprawia modły lub organizuje ceremonie herbaty. Zmurszałe, porośnięte mchem, sprawiają wrażenie opuszczonych. W każdym razie teraz, jesienią, po zakończeniu sezonu turystycznego, kiedy oficjalnie Fudżi jest „zamknięta”.
Rano, gdy wyruszaliśmy w drogę, było jeszcze trochę bladego słońca, ale szczyt ginął już w kłębach chmur. Po drodze zaczęło padać. Zastanawiam się, czy na górze zastaniemy śnieg. W październiku …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w trzecim numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn Opinii" (3/2018) pod tytułem "Goraiko".