Wersja audio
Nad Budapesztem wisiał nieubłaganie szary poranek, ale mimo to Michael Ignatieff zabrał mnie na dach głównego budynku Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego. Kanciasty gmach wzniesiono niedawno; dominowały tu stal, szkło i polerowane drewno. Na dachu znajdował się ogród. Żelazne ławeczki stały wśród małych pagórków trawy i mogłoby się zdawać, że ktoś przeniósł fragment nowojorskiego parku High Line tu, do stolicy Węgier. – To chyba moje ulubione miejsce w całym kampusie – oznajmił mi Ignatieff. Ze względu na zimowy dzień włożył na głowę kaszkiet; okulary do czytania, które przez roztargnienie zapomniał zostawić w gabinecie, zsunęły mu się na czubek nosa. Przed nami rozciągał się widok na szeroki Dunaj oraz budynki stanowiące pamiątkę po imperialnej przeszłości miasta.
Ignatieff – intelektualista, który bez powodzenia ubiegał się o stanowisko premiera Kanady – poświęcił większość życia zagadnieniom kruchości praw człowieka oraz nieodpartych pokus nacjonalizmu, lecz kiedy w 2016 roku został rektorem Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, nie spodziewał się, że wkrótce znajdzie się na pierwszej linii frontu walki w imię liberalnych idei. Sądził, że czeka go błogi powrót do domu. Węgry to ojczyzna jego żony, Zsuzsanny; przy okazji częstych wizyt u jej krewnych Ignatieff dobrze poznał kraj. – Mam już swoje lata – tłumaczył mi. – Myślałem sobie: „To będzie sympatyczne zwieńczenie kariery”.
Wskazał nieodległy kompleks budynków rządowych. Właśnie tam, niespełna rok przed przyjazdem Ignatieffa, autorytarny rząd premiera Viktora Orbána opracował plan wyrzucenia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego z kraju. Uczelnia uchodzi za najbardziej prestiżową na Węgrzech. Studiowali tu prezydenci, dyplomaci, a nawet członkowie Orbánowej świty. Ci ostatni zwrócili się jednak przeciwko instytucji, która ich ukształtowała, toteż postanowili usunąć Uniwersytet Środkowoeuropejski z Węgier. Ignatieff objaśniał mi sytuację, kręcąc głową. – Nie tak miało to wszystko wyglądać – stwierdził.
Węgry mogły niegdyś pochwalić się najlepszymi uczelniami w postkomunistycznej Europie, lecz rząd Orbána przeprowadził szereg systematycznych, niszczycielskich reform. Urzędnicy wkroczyli na uniwersytety i przejęli nad nimi ścisłą kontrolę. Dawniej o przydziale pieniędzy na badania decydowało niezależne ciało, w którego skład wchodzili naukowcy, teraz zaś zajmują się tym wierni ludzie premiera. Kiedy przyjechałem do Budapesztu, jeden z prorządowych portali internetowych wezwał …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się pierwotnie 1 czerwca 2019 roku w „The Atlantic Magazine”. © 2019 The Atlantic Media Co., wszystkie prawa zastrzeżone, dystrybucja Tribune Content Agency. Portret ukazał się w październikowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (10/2019) pod tytułem Viktor Orbán na wojnie z intelektualistami.