Wersja audio
Pewnego sierpniowego dnia w 2021 roku, późnym popołudniem, Szakira usłyszała, że ktoś łomocze w bramę jej domu. W dolinie Sangin, położonej w prowincji Helmand w południowym Afganistanie, kobietom nie wolno rozmawiać z mężczyznami spoza rodziny. Szakira wysłała więc swojego dziewiętnastoletniego syna Ahmeda, by sprawdził, co się dzieje. Na zewnątrz stali dwaj mężczyźni w czarnych turbanach, uzbrojeni w karabiny. Przez ramiona przewiesili sobie pasy z amunicją. Byli talibami i uczestniczyli w ofensywie, która miała na celu przepędzenie Afgańskiej Armii Narodowej, kontrolującej terytoria w głębi kraju. Jeden z mężczyzn ostrzegł: „Jeśli natychmiast stąd nie odejdziecie, wszyscy zginą”.
Szakira zaczęła zbierać swoją rodzinę. Jej mąż, handlarz opium, spał głębokim snem, uległszy pokusom własnego towaru. Oprócz niego było jeszcze ośmioro dzieci, w tym najstarsza córka, dwudziestoletnia Nilofar – rówieśniczka wojny – którą Szakira nazywała swoją zastępczynią, bo pomagała jej zajmować się młodszym rodzeństwem. Wszyscy przeszli starym mostkiem nad kanałem i ruszyli krętą drogą przez trzciny i poletka obsiane fasolą i cebulą. Mijali ciemne, porzucone domy. Ich sąsiedzi też zostali ostrzeżeni, wioska była więc zupełnie pusta, nie licząc wałęsających się kur i osieroconego bydła. Rodzina Szakiry wędrowała przez wiele godzin w ostrym słońcu. Po pewnym czasie czterdziestokilkuletnia kobieta poczuła, że ziemia drży w rytm odległych gromów. Zobaczyła ludzi wylewających się z nadrzecznych wiosek: mężczyzn zgiętych w pół pod ciężarem tobołów z dobytkiem, z którym nie potrafili się rozstać, kobiety idące na tyle szybkim krokiem, na ile pozwalały ciasne burki.
Powietrze wypełniło się dudnieniem artylerii, obwieszczającym rozpoczęcie ataku talibów na bazę afgańskiej armii. Szakira niosła na biodrze najmłodsze dziecko, dwuletnią córeczkę, a tymczasem niebo rozbłyskiwało i grzmiało. Przed zmrokiem rodzina dotarła do głównego bazaru w dolinie. Większość sklepów, osłoniętych blachą falistą, została zniszczona podczas wojny, ale Szakira zdołała znaleźć jednoizbowy pawilon z nietkniętym dachem – oceniła, że można tu spędzić noc. Wyciągnęła szmaciane lalki, żeby dać je dzieciom do zabawy. Kolejne bitwy, przetaczające się przez ten region od wielu lat, nauczyły Szakirę, że trzeba na rozmaite sposoby odwracać uwagę najmłodszych. Zapaliła zapałkę i wtedy ziemia się zatrzęsła.
Przed świtem Szakira wyszła na zewnątrz i zobaczyła, że na opuszczonym bazarze schroniło się kilkadziesiąt rodzin. Kiedyś działało tu najprężniejsze targowisko w północnej części prowincji Helmand. Kupcy odważali szafran i kumin, ciągnęli wózki wyładowane kobiecymi ubraniami, były też sklepy sprzedające opium. Teraz bezpańskie słupy pięły się daremnie ku niebu, powietrze zaś cuchnęło rozkładającym się zwierzęcym truchłem i spalonym plastikiem.
Ziemia w oddali nagle eksplodowała, wyrzucając w górę fontanny piachu. Śmigłowce afgańskiej armii przelatywały nad głowami rodzin ukrytych na targowisku. Przy kamiennych murach na północy i na nabrzeżu rzeki, płynącej na zachód od bazaru, trwały walki. Na wschód aż po horyzont rozciągały się czerwone piaski pustyni. Jedyną opcją było wyruszyć na południe, w stronę zielonego miasta Laszkargah, pozostającego pod kontrolą afgańskiego rządu.
Oznaczało to konieczność przemierzenia jałowej równiny, gdzie w porzuconych brytyjskich i amerykańskich bazach wojskowych czaili się snajperzy. W kilku miejscach trzeba było też iść przepustami, które mogły zostać zaminowane. Kilka rodzin ruszyło w drogę. Ludzie nie wiedzieli, co zastaną w Laszkargahu, o ile w ogóle tam dotrą. Odkąd zaczęła się talibańska ofensywa, żołnierze Afgańskiej Armii Narodowej masowo składali broń, błagając o możliwość bezpiecznego powrotu do domów. Nikt nie miał wątpliwości, że talibowie wkrótce dotrą do Kabulu, a dwadzieścia lat i biliony dolarów, poświęcone na ich pokonanie, okażą się całkowicie zmarnowane. Szakira i jej bliscy stali na pustyni i omawiali sytuację. Huk wystrzałów rozbrzmiewał coraz bliżej. Kobieta ujrzała pojazdy talibów pędzące w stronę bazaru i wtedy postanowiła, że zostanie na miejscu. Była kompletnie wycieńczona, miała nerwy w strzępach. Cokolwiek się stanie – uznała – trzeba to po prostu przyjąć jak wyrok. – Uciekaliśmy przez całe życie – opowiedziała mi później. – Zdecydowałam, że nigdzie się nie ruszę.
Domek dla lalek z odłamków
Najdłuższa wojna w historii Stanów Zjednoczonych dobiegła końca 15 sierpnia 2021 roku, kiedy talibowie bez jednego wystrzału zajęli Kabul. Brodaci, nieco …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się po raz pierwszy w magazynie „The New Yorker” we wrześniu 2021 roku, a następnie w styczniowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (1/2022) pod tytułem Inne Afganki.