Wersja audio
Gdy po 25 latach Dariusz Straus przestał być wójtem Siedliska, nad gminą rozbłysły fajerwerki. Mieszkańcy dzwonili jeden do drugiego. „Co się dzieje?” – pytali i nie mogli uwierzyć, że przegrał z Danielem Kołtunem, właścicielem sklepu i społecznikiem, stosunkiem głosów 589 do 1118. Bez 72-letniej Danuty Wojciechowskiej, emerytowanej księgowej i 66-letniej Jolanty Mokwińskiej, też emerytki, a dawniej właścicielki szkoły nauki jazdy, ta zmiana podczas wyborów samorządowych w kwietniu 2024 roku nie byłaby możliwa.
Na sztorc ze wszystkim
Prawie trzy lata temu napisałem reportaż o położonej nad Odrą gminie Siedlisko w Lubuskiem , w powiecie nowosolskim [„Pismo” nr 7/2022 – przyp. red.]. Bohaterem tekstu był wójt, ale także mieszkańcy, których krzywdził podejmowanymi decyzjami, i rada gminy, która zbyt często nie działała tak, jak powinna. Mieszkańcy krytykujący wójta dopominali się czystej wody w kranie, remontów dróg i przedszkola publicznego, przystosowania gminnych budynków do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, utworzenia klubu dla seniorów i większej liczby połączeń autobusowych. Wójt ich nie słuchał i wielu z tych oczekiwań nie spełnił. Dlatego się zbuntowali.
Ówczesny właściciel stacji paliw w Siedlisku, na którego wszyscy mówili „Cepeeniarz”, drukował ulotki z krytycznymi wobec wójta felietonami chcącego zachować anonimowość Pawła P. Nie wiadomo, czy doszłoby do buntu, gdyby P. nie napisał, że wójt „jest zwykłym człowiekiem z krwi i kości”, choć „w odróżnieniu od innych być może wykazuje tylko większą słabość do pączków”, że jest „fatalnym zarządcą, kiepskim gospodarzem, przeciętnym urzędniczym obibokiem, których w Polsce jest naprawdę wielu”, że „Polska powiatowa roi się od takich nieudolnych wójtów”.
Krytykujących wójt straszył sądem. „Upasiony na pączkach gwiazdor”, „kocur spaślak w odmianie wiejsko-gminnej”, „wójt wszystkich wójtów”, „oligarcha”, „gminny tytan intelektu”, „król słońce”, „mściwy i małostkowy wójt” – to ledwie garstka sformułowań użytych w felietonach, za wydawanie których chciał wsadzić Cepeeniarza do więzienia. Próbował tam posłać również Barbarę Szymańską, mieszkankę wsi Borowiec w gminie Siedlisko. Oskarżył ją o to, że pod pseudonimem „Janina” pisze o nim kąśliwe wiersze. Choć wytaczał sprawy z powództwa prywatnego, reprezentowali go prawnicy opłacani z gminnego budżetu. Z Cepeeniarzem przegrał, bo władzę można krytykować. Sprawę dotyczącą Szymańskiej sąd umorzył, bo wójt nie tylko nie udowodnił jej winy, ale też nie stawiał się w sądzie na rozprawy – ani on, ani żaden z jego pełnomocników.
Przeczytaj też : Cnota korupcji
W grupie kilkunastu osób – z blisko 3,5 tysiąca zamieszkujących gminę – które odważyły się przeciwstawić wójtowi, były Jolanta i Danuta. Przez sześć lat walczyły o wolność słowa i jawność życia publicznego. Nie godziły się na to, jak wójt zarządzał sprawami publicznymi. Czytały przepisy i przychodziły na posiedzenia rady gminy, by wyrażać sprzeciw. Głośno punktowały nieprawidłowości, do których dochodziło w urzędzie gminy. Mówiły o marnotrawieniu publicznych pieniędzy i wyprzedawaniu mienia publicznego za bezcen. To dzięki ich uporowi wójt wreszcie zaczął dbać o biuletyn informacji publicznej, bo wcześniej wielu danych tam nie zamieszczał, choć miał taki obowiązek. W konsekwencji mieszkańcy zaczęli się dowiadywać o sprawach, które dawniej pozostawały w ukryciu, między innymi o krytycznych wobec …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 9,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Reportaż ukazał się w marcowym wydaniu „Pisma” (03/2025) pod tytułem Na sztorc ze wszystkim.