Wersja audio
Stoję na szczycie wydmy i patrzę na północ, w głąb nadnarwiańskiej równiny. Za moimi plecami rozciąga się bezkres wysychającego torfowiska, efekt chybionego eksperymentu agrotechnicznego. W oddali, za rzeką, połyskują bielą zabudowania Wizny. Przyjechałem tutaj, bo to jedno z tych miejsc, w których nasze grzechy z przeszłości wracają jako zapowiedź ponurej przyszłości. To ostatni etap mojej podróży śladami katastrofy klimatycznej w Polsce. Ten, który dotyczy sprzężeń zwrotnych związanych z ociepleniem klimatu.
Gdy stracimy nad nimi kontrolę, katastrofa przyspieszy.
musimy już jechać – mówi Zenon Borawski, wyłaniając się zza wydmy. Na szyi ma lornetkę, na nogach turystyczne buty. To on mnie tu przyprowadził. Urodził się i wychował w Wiźnie, w rodzinie rolniczej. Sam trochę gospodarzył, gdy ćwierć wieku temu niedaleko stąd powstawał Biebrzański Park Narodowy. Borawski zapisał się na kurs dla przewodników. Trochę z ciekawości, trochę z chęci dorobienia. Okazało się, że oprowadzanie turystów będzie wkrótce jego podstawowym źródłem dochodu. Bagna nad Narwią i Biebrzą to przyrodniczy skarb. Wiosną i jesienią aż się tu kotłuje, zarówno od ptaków, jak i od ich miłośników.
– Jeszcze kilka lat temu cały ten teren był pełen rybitw czarnych, gniazdowały tu tysiącami – mówi Borawski. – Ale kolejne …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Reportaż ukazał się w grudniowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (12/2019) pod tytułem Suche bagno.