Wersja audio
Ósmego kwietnia senator Bernie Sanders zrezygnował z ubiegania się o prezydenturę.
Najpierw jednak, po znakomitym początku prawyborczego sezonu – remisach w stanach Iowa i New Hampshire oraz zdecydowanej wygranej w Nevadzie – wysunął się na prowadzenie. Kosztem błyskawicznie słabnącej w sondażach Elizabeth Warren skonsolidował poparcie lewicy, zaś głosy centrystów dzieliły się między czwórkę kandydatów: burmistrzów Pete’a Buttigiega i Mike’a Bloomberga, senatorkę Amy Klobuchar i byłego wiceprezydenta Joego Bidena. Wydawało się, że nic już nie stanie na drodze Sandersa ku nominacji i w 2020 roku Partia Demokratyczna wystawi przeciwko Donaldowi Trumpowi demokratycznego socjalistę, który oficjalnie nawet nie jest jej członkiem.
Joe Biden wprawdzie stale prowadził w ogólnokrajowych sondażach, ale większość komentatorów podchodziła do nich sceptycznie. Pomyliły się już wiele razy, przede wszystkim cztery lata temu, zapewniając o niechybnej wygranej Hillary Clinton [ jej portret opublikowaliśmy w „Piśmie” nr 01/2018 ]. Przeczyły im choćby fatalne wyniki Bidena w pierwszych głosowaniach, jego topniejące zasoby finansowe i sam kandydat, zagubiony i potykający się o własny język, zaczynający jedno zdanie, a kończący inne, mylący siostrę z żoną, obrzucający obelgami swoich wyborców. Znakomity wynik w Karolinie Południowej, zwłaszcza wśród Afroamerykanów, sprawił jednak, że – ku powszechnemu zdziwieniu – zjednoczyło się wokół niego partyjne centrum. Superwtorek, czyli kumulacja prawyborów na początku marca, przyniósł Bidenowi kolejne zwycięstwa. Choć dystans między dwoma kandydatami rósł i zdobycie przez Sandersa wystarczającej liczby delegatów przestało być możliwe z matematycznego punktu widzenia, senator długo nie rezygnował. Wiedział, że już nie wygra, ale postanowił walczyć dalej – gromadzić delegatów i wywierać nacisk na Bidena z lewej strony. Kiedy nadeszła pandemia, a wraz z nią kryzys gospodarczy i zapaść opieki zdrowotnej (czy raczej jej namiastki, która funkcjonuje w Stanach) – przekaz Berniego (powszechna opieka zdrowotna w postaci Medicare dla wszystkich) mógł trafić na podatny grunt, ale było już za późno. W warunkach kwarantanny prowadzenie kampanii stało się coraz trudniejsze, kolejne stany odkładały głosowanie na święty nigdy, a prawie całą uwagę wyborców pochłaniała nadciągająca katastrofa.
Nieprzejednana część lewicy lubi obwiniać o klęskę wszystko, tylko nie samego Sandersa: spisek elit, wrogi establishment partyjny i nieprzychylne media. O ile jednak w 2016 roku …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (06/2020) pod tytułem Pełzająca rewolucja, czyli Partia Demokratyczna sunie w lewo.